Realność odsyła nas do ciała, do jego wewnętrznej mowy, do tego, co podszeptuje, co z siebie wyrzuca. Również i w tym od powietrza możemy się wiele nauczyć, jeżeli tylko, jak pisze Brach-Czaina uwzględnimy je jako dostępne źródło wiedzy, wtedy dowiemy się,
że najważniejsze jest to, co doświadczane, chociaż niewidoczne. Odczucia. Myśli. Zagapienia. Wybuchy energii. Trwanie. Przeczekiwanie i nagłe szarże. Wreszcie spokojny rytm drepczącego muła.
Anna Płotnicka od dawna zwraca się ku ciału. Pisze o nim, słucha, obserwuje, wskazuje na ciało rozprzestrzeniające się na inne ciała-przestrzenie, ale także na ciało w głowie, takie, którego nie możemy zobaczyć, niewidoczne dla innych, ujawniające swoje istnienie na krótko, na mgnienie oka (…) w szczególnych chwilach, w błyskach sztuki. Ciało, które jest budowane również przez oddech i dotyk, które opuszcza własne granice by przez chwilę – czasami niechętne, innym razem z radością – pozwala budować siebie innym. Ta bezgraniczność ciała, dzielenie się energią jest, podobnie jak podczas oddychania, wkraczaniem ku otwartej przestrzeni, która nas ogarnia i umożliwia zjednoczenie z całością, w jakiej istniejemy. Zarówno w rozważaniach nad powietrzem, jak i w sztuce, która jest dla artystki aktywnością uczestniczenia w świecie i jednocześnie najważniejszym być może momentem ujawnienia własnego ja, wyczuwam podobną intensywność złuszczenia starych błon umysłu. Artystkę, tak jak i Brach-Czainę najbardziej interesuje to, co znajduje się poza formatującym kadrem spojrzenia, to, co ukryte w każdym pomiędzy, w tym co pomijane i niezauważane. Dla Płotnickiej ważniejsze jest bycie, niż to, co widać, to co jest a nie jak to wygląda, dla filozofki to, co doświadczane, chociaż niewidoczne, tak jak oddech. Tak więc unieważniane i bagatelizowane powietrze, podobnie jak resztki i strzępy wydarzeń i faktów, które nie mieszczą się w zasięgu wzroku oraz zostają odrzucone podczas selekcji naszego wewnętrznego systemu obronnego zawsze wracają jako refleksja, odruch czy działanie. U Płotnickiej ten powrót zapowiadają tytuły prac, wywołując myśli o obecności tego, co zapomniane lub o formach i funkcjach tego, co odrzucone i zdegradowane. Strzępki, Errata, Pustostany, czy Instalacja Nieskończona wyciągają z niebytu fragmenty wspomnień i historii by, podobnie jak przy westchnieniu, odkrywać ukrytą w nich siłę. Sztuka Płotnickiej osadzona jest w realności, chociaż wydaje się od niej odległa, dokładnie tak samo, jak powietrzna wszechobecność, której nie widzimy. Dlatego drobne przedmioty, kolekcjonowane przez lata rodzinne pamiątki, ale i mniej znaczące przedmioty codziennego użytku – sentymentalni świadkowie emocjonalnej biografii artystki z Instalacji Nieskończonej są jak westchnienia, które w coraz to innym układzie i jakby z inną siłą zasłaniają lub odsłaniają wizerunek twarzy artystki. W tym specyficznym autoportrecie twarz stanowi tło, znajduje się bowiem pod zmieniającym się krajobrazem martwych przedmiotów, jakby unieważniona ich obecnością, a jednocześnie żywa i czuła na kolejne zmiany. Ruch przedmiotów jest jak we śnie obrazowym przeżywaniem unieważnionych i zapomnianych wydarzeń i osób.