W innej pracy, 1000 podwójnych kroków, Płotnicka przywołuje opowieść o emocjach, posługując się fragmentem historii pani Krysi, która podarowała szewcowi, panu Mieczysławowi z Wrocławia miniaturkę własnych, ślubnych pantofli. Zamknięte w przezroczystej urnie pantofelki są jak najbardziej realne, chociaż ich rozmiar kieruje nas raczej ku światu baśni, a sposób ekspozycji przywołuje na myśl bezcenne skarby kolekcjonera lub obiekty muzealne, które z uwagi na wyjątkowość muszą być chronione przed dotykiem ludzi. Nie sposób jednak nie powrócić do pani Krysi, która co prawda nie była księżniczką, ale gest podarowania pantofelków pozostaje tak samo cenny, jak one same. Z kolei Errata, jak pisze artystka, jest niejako poprawieniem obrazu, uwidocznieniem tego, co poza kadrem. Ponownym zwróceniem uwagi na coś, co pominęliśmy na zdjęciu. Nie widzimy tego, jedynie odczuwamy obecność. Artystka wskazuje, że nie o obraz tu chodzi, ten jest właściwie nieobecny, chodzi raczej o pamięć nastroju, czegoś co było, czego nie umiemy opisać.
Za sprawą drobnych śladów, przypadkowych objawień, temperatury lub dotyku artystka na powrót wydobywa z niebytu istotność doznawania świata poprzez zmysły i wewnętrzne doświadczenie. Wraz z oddechem kontaktujemy się ze światem, jesteśmy wśród innych i, analogicznie, oddawanie widzom drobnych śladów doznawanych objawień i wzruszeń czy to poprzez własne ciało, znaleziony przedmiot czy uchwyconą na fotografii ulotność chwilowego spojrzenia, podobnie jak świadomość siły zaczerpniętego powietrza, to powracanie do efemeryczności każdego z nas. Brach-Czaina pisała, że Nie tylko życie wewnętrzne, lecz działanie, prace, związki i kontakty z innymi, a wreszcie całe nasze istnienie postrzegamy jako nieodwołalnie naznaczone ulotnością, i ta ulotność i partnerstwo z powietrzem jest tym, do czego dąży w swej twórczości Anna Płotnicka.
I w końcu prace z serii Trzymam się powietrza, które są doświadczeniem przeżywanym przez artystkę zanurzającą głowę w wodzie i cieczy, która gęstością i kolorem przywodzi na myśl czerwone wino lub zabarwioną krwią wodę. W tym odczuciu, w oderwaniu od powietrza, pojawia się zapewne prawdziwe pragnienie realności. Możemy sobie wyobrazić spotkanie cieczy ze skórą, która pod jej gęstością zasklepia się i kurczy, broniąc się przed najeźdźcą. Jesteśmy we władzy powietrza i po chwilowym zatrzymaniu musimy do niego powrócić. Jednak ten krótkotrwały stan pomiędzy pozwala uświadomić sobie naszą efemeryczność i kruchość, być może także przywołać i nazwać ukryte głęboko odczucia. To, co tutaj zdaje się zwróceniem do wnętrza, w innej pracy z tego cyklu jest wyrzuceniem na zewnątrz obaw z nim związanych. Artystka zdaje się demaskować powietrze, wskazując na jego partnerstwo, ale i fakt, że nigdy nie należy wyłącznie do nas. Nagie ciało artystki, przykryte różowym, satynowym materiałem jest sceną dla rodziny plastikowych laleczek, które za sprawą oddechu artystki ożywają, zaczynają drżeć, poruszać się. Artystka oddaje oddech, przerzuca go na sztuczne istotki, które żyją chociaż nie mają w tym życiu własnego udziału, sama znikając, unieważniając siebie. To przerzucenie żywiołu powietrza na karykatury ludzi uświadamia nam, że jesteśmy ciągłym procesem rozpraszania, oddawania i dzielenia się sobą z innymi.