Propozycją, jaką przedstawia artystka, jest androgyniczność ciała rozumiana jako wizualny symbol prajedni kobiety i mężczyzny, których cielesność – zwłaszcza w działaniach nurtów odwołujących się do teorii feministycznych – została wyraźnie odseparowana. Bohaterem/ką Drogi jest przede wszystkim człowiek. Artystka dotyka tu niemożliwego – ukazując nagie ciało i nadając mu cechy androgyne. Ni to kobiety, ni to mężczyzny. Zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Jedynie dwie prace z cyklu (II i V) wyraźnie ukazują trzeciorzędowe cechy płciowe, tzw. ornament płciowy pozwalający na identyfikację postaci jako kobiety. Podobnie rzecz się ma w przypadku cyklu Światło. W grafikach do niego należących newralgiczne miejsca – tj. te, które mogłyby sprzyjać jednoznacznej identyfikacji płciowej na podstawie cech drugo- i trzeciorzędowych, zostają rozmyte, stają się niewyraźne, ulegają deformacji, zanikają. Powstaje obraz cielesności, ale nie ciała – jakiegoś, konkretnego, zdefiniowanego płciowo. Parafrazując słynną wypowiedź Piłata, można by powiedzieć Ecce Corporeum – Oto Cielesny (celowo w rodzaju nijakim, czy też raczej neutralnym). Oba cykle Judyty Bernaś to piękna i wysublimowana opowieść o cielesności. Jest to jednak cielesność uwolniona zarówno z fizjologiczności, jak i z seksualności.
Choć w obu cyklach artystka sięga po powszechnie znane wątki religijne, zachowuje daleko posuniętą swobodę wizualną. Nie podąża utartymi ścieżkami, nie przekształca znanych schematów ikonograficznych, lecz tworzy dla nich istotną alternatywę, nie rezygnując jednak z pewnych motywów, w których pobrzmiewają echa pierwowzorów – np. deska i jej relacja z postacią w cyklu Droga. Warto przy tej okazji zauważyć, że tworząc wspomniany cykl, sięga artystka po zapisane w tradycji katolickiej stacje drogi krzyżowej, a nie po ich biblijną wersję opracowaną i wprowadzoną w Wielki Piątek roku 1991 przez papieża Jana Pawła II, a zatwierdzoną jako podstawa liturgii szesnaście lat później przez papieża Benedykta XVI.
Tworząc oba cykle, Judyta Bernaś wykorzystuje techniki druku cyfrowego: druk pigmentowy i solwentowy na nieoczywistych w przypadku grafiki artystycznej podłożach: hydromacie (czyli specyficznym rodzaju kalki) i backlight’cie (ew. backlicie – czyli materiale przepuszczającym światło), kojarzonym przede wszystkim z nośnikami reklamowymi. Pozwala jej to uzyskać interesujące efekty poprzez nakładanie na siebie dwóch hydromatów z nadrukiem, a także przesłanianie obrazu nadrukowanego na jednej warstwie drugą warstwą kalki, jak również – w przypadku wykorzystania backlightu – interakcję ze światłem, zarówno sztucznym, jak i naturalnym, w przestrzeni wystawienniczej. Wykorzystanie wspomnianych materiałów ponownie odnosi nas do pojęcia „pomiędzy”. Nie tylko ciało zawieszone zostaje pomiędzy męskim i żeńskim, lecz także jego obraz znajduje się pomiędzy, stwarza się w przestrzeni między dwoma warstwami hydromatu, a także w obszarze wytwarzającym się na styku tego, co zostało wydrukowane, i tego, co zostaje „wdrukowane” światłem.
Omawiane cykle Judyty Bernaś to także – jak wspomniałam na wstępie – environmenty. Celowo używam tu określenia bardziej pojemnego niż termin instalacja, gdyż ich obecność w przestrzeni całkowicie ją transformuje. Tworzy obszar wyłączony z nerwowego rytmu współczesnego życia. Pozwala uspokoić oddech i przyjrzeć się nie tylko poszczególnym pracom, ale też sobie samemu. Umożliwia ponowne spojrzenie na ciało, które zdominowało przecież nurt sztuki krytycznej. Jednak ciało w pracach Judyty Bernaś nie jest ciałem krzykliwym, nie jest ciałem terminalnym, nie jest ciałem okaleczonym. Stoi w wyraźnej opozycji do przywołanych powyżej przykładów dzieł przynależnych do nurtu doloryzmu czy wizerunków ciała znanych z prac polskich artystów powstałych w latach 90. XX wieku. To ciało czyste, niemal przezroczyste, ponownie uświęcone – co nie oznacza prostej sakralizacji. To ciało przywróconej godności. To także ciało cierpiące, lecz nie konwulsyjne. Przeżywające, lecz nie rozrywane. Atakowane, lecz nie skatowane.
Pomimo częściowej fragmentaryzacji jest to ciało, które pozostaje jednią, nie tylko wobec siebie samego, ale także wobec duszy, czy raczej zespolonej z nim duchowości.
Judyta Bernaś – urodzona w 1978 roku w Sosnowcu. Dyplom magisterski z wyróżnieniem uzyskała w Pracowni Druku Wypukłego prof. Ewy Zawadzkiej na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach w 2005 rok. W 2012 roku obroniła pracę doktorską. Jest asystentką w Pracowni Działań Multigraficznych prof. Ewy Zawadzkiej. Zajmuje się zagadnieniami sacrum i profanum, aktu kobiecego i męskiego, cielesności na pograniczu wnętrza i zewnętrza ciała, tworzeniem na granicy różnych dziedzin sztuk wizualnych (tradycyjnych i nowoczesnych), eksperymentem w grafice artystycznej i fotografii.
Judyta Bernaś. Jednia
Wernisaż: 10 lipca 2015 roku, godz. 18.00
Wystawa czynna do 26 lipca 2015 roku
Galeria Sztuki Wozownia w Toruniu