Wystawa została podzielona na dwie części: aktualnie odbywającą się wystawę Jaroccy – Malarstwo oraz wystawę Jaroccy –Rzeźba, która rozpocznie się w lutym. Decydujące znaczenie odegrała tu duża liczba prac artystów, które zwyczajnie należało podzielić na dwie podstawowe dziedziny sztuk pięknych. Obydwie prezentacje są ze sobą ściśle powiązane tematyką animalistyczną, która doskonale wpisuje się w działalność Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa. Jednak przede wszystkim wspólnym mianownikiem są tu autorzy. Ci stanowią bowiem rodzinę, która od lat przepełniona jest artystycznymi pasjami.
Bracia Wojciech, Krzysztof oraz Zbigniew to autorzy licznych prac w dziedzinie rzeźby oraz malarstwa sztalugowego. Dziś już mają swój własny, wypracowany przez lata styl, który doskonale odzwierciedla ich bliski kontakt z naturą. Pochodzą z niewielkiej miejscowości Bokiny na Podlasiu. Tam znajduje się ich dom rodzinny, gdzie wspólnie zasiadają przy jednym stole pełnym wspomnień. Już jako mali chłopcy zaznajamiali się z warsztatem stolarskim za sprawą ojca Ryszarda, który pełnił rolę złotej rączki. Był zdunem, stolarzem, murarzem. Bracia wielokrotnie towarzyszyli ojcu podczas prac lub zwyczajnie bacznie obserwowali jego dokonania. Wcześnie zatem poznali drewno jako materiał bardzo przyjemny do obróbki. I tu pojawiły się pierwsze pomysły, pierwsze prace. Zwłaszcza Wojciech, najstarszy z braci, przejawiał talent plastyczny. Wówczas wielka chęć młodszego rodzeństwa, aby jak najlepiej naśladować brata, przyczyniła się do rozwoju pasji. Powstawały drobne wytwory z drewna ale także rysunki, czasem jako projekty lub szkice. Obie formy sprawiały chłopcom niezwykłą radość i w konsekwencji każda wolna chwila spędzana była, czego jeszcze wówczas tak nie pojmowali – na tworzeniu.
Zaskakująca była ich intuicyjna wiedza z zakresu nauk plastycznych. Umiejętność budowania bryły o wyważonych proporcjach, poprawna perspektywa, czy chociażby znajomość anatomii miały źródła jedynie w obserwacji otaczającej natury. Jaroccy nie mieli bowiem możliwości doświadczać życia toczącego się wśród galerii, muzeów. Oddaleni od dużych miast, stanowiących w ówczesnych czasach kolebki sztuki, nie bywali na wernisażach. Nie mogli śledzić najważniejszych trendów w sztuce, nie mogli obserwować jak rozwija się wówczas konceptualizm. Za to obserwowali świat natury, który dał im podstawę aby nawet po wielu latach wiązać swoją twórczość z tematami najbliższymi sercu.
Dopiero czas studiów umożliwił kontakt ze sztuką spoza własnego kręgu. Wojciech a po latach również Zbigniew, zdecydowali kontynuować swoje pasje na wydziale rzeźby warszawskiej ASP. Zaczęli oglądać, poznawać, bywać. Mogli kontemplować formy i techniki nieznane im dotychczas. Mnogość całkiem nowych doświadczeń nie zaważyła jednak na indywidualnym stylu artystów. Pozostali wierni ulubionym tematom – animalistycznym. To one bowiem stanowiły największą cześć ich dotychczasowego życia i chyba tę najlepiej poznaną. Wtedy też każdy z braci znalazł swój ulubiony materiał. Dla Wojciecha to drewno choć często tworzy również w kamieniu. Zbigniew natomiast doskonale odnalazł się w technice brązu. Obydwaj opuścili Warszawę niedługo po zakończeniu studiów. Każdy, jakoś tak naturalnie, powrócił w rodzinne strony tworzyć w zaciszu. Dziś mają swoje indywidualne pracownie, gdzie codziennie oddają się pasji. Bo to ich życie właśnie.