W najstarszych metaforach dotyczących pamięci nierozerwalnie łączą się ze sobą pismo i ciało. Sokrates porównuje pamięć do woskowej tabliczki, otrzymanej w darze od muzy Mnemosyne, na której – niczym zapis – odciskają się ślady, umożliwiające utrwalanie ulotnych wspomnień (Platon, Teajtet, [w:] idem, Dialogi). Nawiązując do metaforyki tego rodzaju, Søren Kierkegaard z kolei zapytuje: „Kto chciałby być tablicą, na której czas co chwila pisze inne słowa?” (Søren Kierkegaard, Powtórzenie. Przedmowy). To pytanie duńskiego filozofa odżyło w mojej pamięci, gdy zobaczyłam autoportretowe fotografie Małgorzaty Dawidek, na których widoczne jest jej ciało pokryte tekstem. Ciało artystki staje się zatem taką tablicą, na której indywidualne doświadczenia odciskają swoje piętno jak na mitycznym woskowym podłożu.
W ujęciu Dawidek ciało działa jako pierwsza instancja wspomnień: z jednej strony staje się nośnikiem pisma i utrwala na samym sobie to, co wcześniej samo przeżyło; z drugiej zaś strony aktywnie włącza się w proces pisania, który jawi się w tym kontekście jako somatycznie uwarunkowany. Archeologia pamięci jest immanentnie cielesna, a wspomnienia potrzebują medium, by móc pozostawić ślad (Aleida Assmann, Między historią a pamięcią. Antologia). Wedle Aleidy Assmann, niemieckiej badaczki meandrów zapamiętywania i zapominania, pamięć indywidualna jest perspektywiczna, bo wynikająca z perspektywy konkretnej osoby i jej przeżyć, fragmentaryczna i ulotna, a także powiązana z innymi rodzajami pamięci, chociażby z pamięcią kulturową.
Dawidek uruchamia zatem cały arsenał artystycznych strategii zapisywania i publikowania wspomnień, podejmując próby zatrzymania ich ulotności i dyskursywizacji tego, co subiektywne. Pamięć indywidualna zyskuje medialny, obrazowy wymiar. „Ciało w wieloraki sposób uczestniczy w tej genezie obrazu, jest ono bowiem nie tylko nośnikiem obrazu, ale także producentem obrazu – w tym sensie, że ono niejako bierze w swoje ręce akt przemiany siebie w obraz” (Hans Belting, Antropologia obrazu. Szkice do nauki o obrazie). W cyklu fotografii ciało Dawidek z porządku natury przenosi się w porządek symboliczny, ponieważ ma ono podwójną egzystencję medium i obrazu – tekst wizualnie wybrzmiewa właśnie na nim.
Co na tablicy własnego ciała odciska i zapisuje artystka? Od 2012 roku nieustannie notuje swoje spostrzeżenia dotyczące choroby i towarzyszącego jej bólu. To właśnie owe próby werbalizacji tego, co głęboko somatyczne i subiektywne, w formie tekstu powracają na powierzchnię ciała. Ciało jako medium choroby daje wszak impuls do ich powstania, by w końcu przyjąć je na siebie jako nośnik obrazu. W twórczości Dawidek konfrontujemy się zatem z rodzajem kolistej inkorporacji pamięci i przeżytych doznać: od ciała, z ciała, poprzez ciało, z powrotem na ciało.
Friedrich Nietzsche podkreślał, że „tylko to, co nie przestaje boleć, zostaje w pamięci” (Friedrich Nietzsche, Z genealogii moralności). Artystka tatuuje obnażone fragmenty własnej skóry zapiskami o bólu: „Nie pamiętam siebie sprzed bólu. Znam różne jego rodzaje i kategorie. Znam ból fizyczny, kłujący i ostry. Pulsujący i stały. Miejscowy i rozlany po ciele. Znam ból wykręcający stawy i rozrzynający mięśni. Znam pieczenie i ucisk w klatce. Znam ból rozpychający pierś od wewnątrz i ból zmęczenia. Ból hamujący oddech i ból wyrywający wnętrze piersi. Znam ten intensywny i ten powodujący omdlenia. Toczący się po ciele, drążący i zmieniający obszary swego położenia. Znam średni, zapowiadający nieprzespane noce. Dławiący lub kurczowy. Ale znam też ten nieomal nieodczuwalny. Łagodny. Miękki. Niedokuczliwy. Ten, który jest złudą braku bólu. I któremu nieomal wierzę, że nie istnieje. Bo on pozwala mi wstać, pozwala rozmawiać, pozwala czytać, a nawet wyjść z domu. Ale nie pozwala mi o sobie zapomnieć. Bo nieomal znaczy pamiętać. Nieomal jest jak znak wyryty w ciele. Nieomal to podskórne jestem i cię nie opuszczam. Jak draśnięcie, po którym się nie spodziewamy, że niewyjęta z niego dziś drzazga jutro nie pozwoli nam zasnąć” (Małgorzata Dawidek, ze zbioru O chorowaniu, maszynopis).