Natura w kulturze Wschodu i Zachodu, jej odmienne interpretacje i sposoby obrazowania stanowią temat nowej wystawy przygotowanej przez Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Punktem wyjścia jest cenna kolekcja drzeworytów ukiyo-e przedstawiających „obrazy kwiatów i ptaków” ze zbioru Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego zderzona z malarstwem oraz rzemiosłem artystycznym europejskim i polskim. Po raz pierwszy obok przykładów sztuki polskiej prezentowane są prace artystów europejskich: od średniowiecza po czasy współczesne.
Główna część ekspozycji poświęcona będzie pracom malarskim i wyrobom rzemiosła artystycznego wykonanym przez artystów japońskich oraz twórców europejskich, zainspirowanych sztuką Japonii. Siedemnastowieczne zielniki i ornaty, pastele Stanisława Wyspiańskiego i Wojciecha Weissa, szkła Emile Gallé i drzeworyty Hiroshigego, grafiki Vaclava Hollara i Utamaro to tylko niektóre z przedstawianych dzieł.
Cennym elementem ekspozycji, po raz pierwszy udostępnionym publiczności, jest kolekcja pedagoga wrocławskiej uczelni, Josepha Langera (1865–1918) z niemal nieznanego Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Domowego w Ziębicach. Obejmuje ona zarówno studia roślin i zwierząt jego autorstwa, jak i prace o tej tematyce wykonane przez jego uczniów oraz kolekcję sztuki japońskiej.
Ta problemowa wystawa traktuje także o systemie kształcenia – nauce odtwarzania motywów botanicznych, ornitologicznych, opartej zarówno o modele nowożytnego malarstwa europejskiego, jak i o wzory zaczerpnięte z japońskich albumów.
Ekspozycja jest pretekstem do ponownego przyjrzenia się rzeczywistości przyrody, aby stało się ono powodem do rozważań nie tylko natury artystycznej, lecz także filozoficznej czy teologicznej.
Prezentacja wpisuje się w serię wystaw prezentujących styk kultur i estetyk, problem międzykulturowości i transkulturowości.
Motto wystawy:
Słyszeliście zapewne, w jaki cudowny sposób, którego tylko Bóg może być sprawcą, powstaje jedwab; jak poczyna się z maleńkiego jajeczka, nie większego od drobnego ziarenka pieprzu (sama nigdy tego nie widziałam, tylko słyszałam, więc jeśli w tym, co powtarzam, znajdzie się jaka niedokładność, nie będzie to z mojej winy). Otóż z nastaniem wiosny, gdy już liście z drzewa morwowego zaczynają się rozwijać, jajeczko to ciepłem słońca ogrzane ożywia się, bo przedtem, póki mu liście morwowe nie dostarczały pokarmu, którym się żywi, było jakby martwe. Teraz z jajeczka wykluwa się robaczek, który żywiąc się liściem morwowym, stopniowo się rozwija, a gdy już do miary swej urośnie, podsuwają mu całą gałązkę, po której on pełzając, pyszczkiem wysnuwa z siebie jedwab i dziwnie misterną robotą zwija go w kokonik czyli kłębek i w tym kłębku się zamyka, i w nim umiera, aż po niejakim czasie z kłębka onego, w miejsce dużego brzydkiego robaka, dobywa się biały, wdzięcznego kształtu motyl. Gdyby się to nie działo na naszych oczach, gdyby nam coś podobnego tylko opowiadano jako baśń z dawnych czasów, któż by temu dał wiarę? Albo kto by nam to uczonymi dowodami wytłumaczył, żeby takie stworzenie bez rozumu, taki robak albo taka pszczoła, tak pilnie i tak mądrze pracowały na pożytek nasz i żeby jeszcze biedny robak na tej swojej dla nas robocie własne życie tracił? Tego jednego już, siostry, starczy na długie rozmyślanie; w tym jednym już szczególnie, nie rozszerzając się dalej, obfity macie przedmiot do rozważania cudownych spraw i nieskończonej mądrości Boga naszego. Cóż by to dopiero było, gdybyśmy znały własności wszystkich dzieł i stworzeń Jego? Wielki to zaiste dla duszy pożytek, zgłębiać się myślą w te wielmożności Boże i radować się z tego, że jesteśmy oblubieńcami tak mądrego, tak potężnego Króla.
(Św. Teresa od Jezusa, Dzieła, t. 2: Twierdza wewnętrzna)