Twórczość „wprostowców” paradoksalnie jest nieznana. Mówiąc precyzyjnie – znana jednostronnie i pobieżnie. Próby jej rekonstrukcji napotykają na elementarne wręcz trudności, a efekty zaskakują. Okazuje się, iż rozproszone prace czwórki artystów, debiutujących „zaledwie” pięćdziesiąt lat temu, wykonane z nietrwałych materiałów, złożone w pracowniach lub przechowywane w magazynach muzealnych, częściowo uległy zniszczeniu, częściowo zapomnieniu.
Tylko niektóre są prezentowane w stałych ekspozycjach muzealnych, między innymi w nowo otwartych galeriach polskiej sztuki współczesnej w Muzeum Okręgowym w Toruniu i w Muzeum Śląskim w Katowicach. Jedynie w Galerii Sztuki Polskiej XX Wieku w Muzeum Narodowym w Krakowie można zobaczyć WPROST w szerszym kontekście, nie tylko dzieł Andrzeja Wróblewskiego, do którego „wprostowcy” się odwoływali, lecz także prac malarzy młodszych, kolejnej generacji: zarówno krakowskich, jak i warszawskich.
Wystawa WPROST 1966–1986 po raz pierwszy przedstawia nie tylko tak szeroko działalność Grupy, twórczość jej członków – Macieja Bieniasza, Zbyluta Grzywacza, Barbary Skąpskiej, Leszka Sobockiego i Jacka Waltosia – lecz przede wszystkim prezentuje jej fenomen. Jedenaście problemowych przestrzeni – I WPROST – próba rekonstrukcji, Zarastanie, Etykiety zastępcze, Marzec ’68, Człowiek bez jakości, Plac zabaw, Portrety trumienne, Twarze, Ikonografia własna, Sierpniowa niedziela, Duszno – to drogowskazy interpretacyjne, jedne z wielu.
Co do jednego wszyscy badacze są zgodni: Grupa WPROST była zjawiskiem w sztuce polskiej oryginalnym, unikatowym, a owa „unikatowość”, wyjątkowość polegała między innymi na programowym antyformalizmie i antyestetyzmie, na wyrazistej, transparentnej bezkompromisowej postawie, przeciwstawiającej się zarówno awangardzie, jak i koloryzmowi, i – rzecz jasna – na konsekwentnie stosowanej terapii szokowej. Ukazywali skomplikowaną i niejednoznaczną sytuację egzystencjalną współczesnego człowieka, opisując przede wszystkim doświadczenia własnego pokolenia wobec aktualnych tematów społecznych i politycznych. Antycypując neofigurację lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego stulecia, wprostowcy sprzeciwiali się modelowi „pozornej wolności twórczej”, konstruowanej przez władze komunistyczne, byli przeciw wszelkiej politycznej manipulacji artystami. Tak opisana „unikatowość” WPROST jest zasadna, lecz w żadnym razie nie zbliża nas do jej fenomenu. Jego bowiem istotę konstruuje kilka wątków, które w humanistyce i w sztuce zjawiły się stosunkowo niedawno, w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Dlatego też można spojrzeć na WPROST w kontekście dyskursu wokół pamięci i różnych jej aspektów oraz przestrzeni.
Fragment tekstu kuratorskiego Anny Król
Czym miało być WPROST? Pisze Jacek Waltoś:
Możliwością stworzenia wspólnoty osób (zapewne jako odniesienie do personalizmu). Osób wyrażających w kontekście artystycznym i społecznym przeżycia, którymi dzielą się z odbiorcami, bez zamykania się w kręgu sztuki, autoteliczności jej celów i zadań. Jako nieformalna grupa przyjaciół wierząca w mowę obrazów – także przez sięganie do tradycji sztuki europejskiej, do ikonologicznej jej interpretacji. Niechętna estetyzacji postkapistowskiej – a były to lata silnego oddziaływania norm tej właśnie grupy – jak również progresywności awangardowych ekstremizmów. Odnoszą się do sfery wyobraźni, dla której napięcie pomiędzy realnością a nierzeczywistością – w widzeniu, odczuwaniu i pojmowaniu warunków życia PRL-u – było bliskie poetom z grupy Teraz (Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego). Łączyła nas potrzeba wyrażania obrazem tego, co przeżywa się w swojej codzienności, osobiście i w kontekście społeczności, której byliśmy częścią. Może była to tyleż kompensacyjna, ile interwencyjna koncepcja twórczości, niemniej rodząca się spontanicznie (hasła programowe były wtórne), na swój sposób samoistnie z wystawy na wystawę, w ciągu dwudziestu lat. To zwracanie się do odbiorców – młodych inteligentów, takich jak my – nieznanych, ale przewidywanych, potwierdziło się w okresie Solidarności i w czasie kultury niezależnej lat stanu wojennego.. Staliśmy się uczestnikami nowej wspólnoty. Niełatwo było odnaleźć się w niej z powodu kryteriów artystycznych, które były dla nas sprawą nadrzędną.
To, co po latach widzę jako naszą właściwość, to chwiejna równowaga pomiędzy przygodami wyobraźni (zaskakującymi przede wszystkim każdego autora), jej formami wyrazu a oczekiwaniem i potwierdzaniem się w percepcji odbiorców, których wrażliwość tudzież wyobraźnia plastyczna i literacka były także nie do przewidzenia.
Poza nami wiele poczynań, prób, może czasem dokonań, gromadzonych z okazji każdej z dwudziestu wystaw, potem rozproszonych i dziś w wyborze udostępnionych po trzydziestu latach. Powraca więc zestawienie tego, co było deklarowanym zamiarem, z jego materializacją, a przede wszystkim zestawienie osobistych inwencji z potrzebą wspólnego wystawiania. Nadal ponownie zdarza się okazja spotkania z odbiorcami – nawiązania dialogu między nami wszystkimi, będącego pierwszą potrzebą i nadzieją autorów WPROST.
WPROST 1966–1986
Kuratorzy: Anna Król, Jacek Waltoś
Aranżacja plastyczna: Adam Brincken
Projekt druków towarzyszących wystawie: Rafał Sosin
Od 10 września do 31 grudnia 2016 roku
Wernisaż 9 września 2016 roku, godz. 18.00
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie