„Chwilami na jasnych, ośnieżonych górach zapanuje cisza – przypadną do ziemi śnieżne miecielice, lecz znów z wściekłością zrywa się wichura, jak turbo proroka Ezechiela, i wznosi się słup śniegu, który tu zdala, na tle nieba, wygląda jak wychlust pary z olbrzymiego gejzeru”. W ten sposób tuż przed swą śmiercią doktor Władysław Matlakowski opisywał proces powstawania wiatru halnego.
Termin „turbo” (z łaciny: wir, obrót), występuje tu jako archaiczne określenie tornada – gwałtownego zjawiska atmosferycznego, zrodzonego w wyniku różnic ciśnienia i temperatur prądów powietrznych. W wizji XIX-wiecznego lekarza obraz ten łączy się nierozdzielnie z nadprzyrodzonymi fenomenami, relacjonowanymi przez biblijnego proroka: „I padła tam na mnie ręka Pana (…) i wyciągnął kształt ręki i chwycił mnie za włosy i uniósł mnie między niebo a ziemię” (Ezechiel, 8,1-3).
W przypadku Przemysława Truścińskiego – jednego z najwybitniejszych twórców polskiego komiksu – figura „turboproroka”, zawieszonego między sferą sacrum a profanum, stanowi doskonałą metaforę przyjętej przez niego postawy twórczej. Formułując swoje artystyczne credo, Truściński zwraca uwagę na schizofreniczne napięcie, powstałe w wyniku „symbiozy katolicyzmu z popkulturą, strachu z rozrywką”. Refleksja nad wiarą jako sposobem oswajania lęku towarzyszącego śmierci stała się – jak sam przyznaje – „głównym trybem mechanicznym” jego twórczości.
Symbolem ortodoksyjnie religijnego wychowania, które w dzieciństwie odebrał artysta, jest otwierająca wystawę kapliczka, zawierająca zarówno dewocjonalia, jak i rodzinne pamiątki. Program zainicjowanej w ten sposób peregrynacji odtwarza symboliczną symetrię znaną z przedstawień Sądu Ostatecznego: strona lewa – zatopiona w infernalnej czerni i czerwieni – poświęcona została rodzimemu bestiarium, wywiedzionemu z demonologii ludowej, zaś strona prawa – wypełniona „sakralną” bielą i złotem łączy mistyczne wizje ze „swojską” ikonografią przydrożnych kapliczek. Jako pointa tej (wciąż otwartej) opowieści pojawia się złocisty „maluch” – metaforyczny wehikuł polskości, przemierzający lokalne bezdroża.
W węzłowym punkcie ekspozycji umieszczono „relikwiarz”, zawierający ortopedyczną łuskę, usztywniającą rękę rysownika po wypadku, w wyniku którego tymczasowo utracił kontrolę nad prawą dłonią; dzięki długotrwałym ćwiczeniom artyście udało się osiągnąć oburęczność. Niewielkie „sanktuarium” mieszczące tą szczególną pamiątkę udekorowane zostało dwoma innymi „obiektami znalezionymi” – abstrakcyjnymi obrazami, uzyskanymi przez autora w wyniku studenckich eksperymentów z grafiką warsztatową. Stanowią one część „zasobnika”, z którego artysta korzysta do dziś, wcielając w życie słynną dewizę Leonarda da Vinci: w każdej plamie na murze dostrzec można „głowy ludzkie, rozmaite zwierzęta, bitwy, skały, morza, chmury, lasy i inne podobne rzeczy”. W wielu kolażach Truścińskiego uzyskany w ten sposób materiał pozwala odtworzyć rodzimy krajobraz, będący w jego opowieści o Polsce „niemym świadkiem” zarówno eksplozji brutalnej przemocy, jak i niespodziewanych konkretyzacji surrealistycznych snów.
Za wystawę odpowiedzialny jest TRUST Inc. w składzie: Przemysław Truściński, Przemysław Wideł, Jakub Woyanarowski.
Przemysław Truściński. Turboprorok
Od 11 maja do 13 sierpnia 2017 roku
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie