Wystawa na temat Dionizosa? W pierwszej chwili po tak postawionym pytaniu spontanicznie rodzi się poczucie, że zbiory powiatu bodeńskiego pełne są dzieł związanych z tym tematem. Zakładamy mimowolnie, że to właśnie „dionizyjskość” wyzwala artystę w artyście. A przynajmniej proces twórczy artysty ma w sobie coś „dionizyjskiego”.
Ale tu właśnie dajemy się zwieść pozorom. Tradycyjny pejzaż z połyskującym jeziorem, romantyczny obrazek miejski, harmonijnie zaaranżowana martwa natura z kwiatami – takie tematy są przecież skrajnie odległe od „dionizyjskich” skojarzeń! Także prace architektoniczne, prace konstrukcji linearnej, dzieła sztuki konkretnej lub graficzne abstrakcje rezygnują z takich aspektów już w założeniu.
Imię moje – brzmiący rozgłośnie Dionizos, mą matką
córka Kadmosa, Semele, Dzeusowa oblubienica!(Homer, Hymn 7)
Jak szukać w sztuce pierwiastka dionizyjskiego? Co będzie cechą decydującą? Friedrich Wilhelm Nietzsche w swoich Narodzinach tragedii z 1872 roku powiązał „dionizyjskość” z zasadą estetyczną. W swoich rozważaniach filozoficznych Nietzsche wskazuje dwa przeciwieństwa, które w sztuce stale są ze sobą konfrontowane: element apolliński i element dionizyjski . Wg Nietzschego wyniosły Apollo jest patronem jednostki i oświeconego ładu – ucieleśnia sztuki piękne. Natomiast Dionizos łamie tabu i, w stanie ekstazy, przekracza granice. Ekstatyczne bóstwo przeprowadza jednostkę oświeconą w stan pierwotnego powrotu do natury, a jego atrybutem jest muzyka.(…)
Rewolucje artystyczne końca XIX, a jeszcze bardziej XX wieku, przyniosły zamianę reguł. Naśladowanie natury podporządkowano stanowi psychicznemu i subiektywnemu przeżyciu artysty. Później sztuka uwolniła się zupełnie od wzorców natury i rozwinęła w abstrakcję. W takich kierunkach jak informel lub Action Painting na pierwszy plan wysuwa się spontaniczny gest. Gest malarski odzwierciedlał procesy emocjonalne i brał się z podświadomości artysty.
Wielkoformatowy obraz Nothing is real z 1977 roku ucieleśnia symbolicznie taki właśnie proces twórczy. Artysta Walter Stöhrer uczynił proces powstawania obrazu jego treścią, celebrując go jako wyraz witalnej cielesności: „często w towarzystwie głośnej muzyki, tworząc wyrusza w drogę, wchodzi w zakręt motorycznie – duchowo, nabiera prędkości i upojony ruchem doświadcza wolności skojarzeń wyobraźni…”. W tym opisie artystycznego aktu Stöhrera kryje się tak wiele spontaniczności, cielesności, upojenia i muzyki , że te słowa mogłyby stanowić opis antycznego obrzędu ku czci Dionizosa.
Doświadczenie dionizyjskie w kulcie antycznym oznaczało przekraczanie granic i równocześnie przemianę. Polegała ona na chwilowym opuszczeniu własnej tożsamości i zamianie jej na obcą egzystencję. Kulminację stanowiło opuszczenie bytu człowieczego – racjonalnego i wkroczenie w rzeczywistość irracjonalno-zwierzęcą. Ten odmienny stan świadomości, po grecku ékstasis, osiągano na różne sposoby: przez środki odurzające takie jak wino lub rytmiczny taniec, orgie lub zakładanie masek. Na tych właśnie istotnych cechach dionizyjskiego kultu skupimy się poszukując pierwiastka dionizyjskiego w dzisiejszej sztuce. Wymienione cechy stanowią jednocześnie kluczowe hasła naszej wystawy.
Zwróćmy zatem uwagę na akt zakładania maski szczególnie odnoszący się do Dionizosa, bóstwa przemiany. (…) Takie obrzędy przetrwały do dziś, za przykład niech posłuży choćby karnawał w Szwabii i pozostałej części Alemanii. W tym regionie działają liczne bractwa kultywujące tradycje karnawału. Maski alemańskie, litografia barwna autorstwa Ottona Dixa z roku 1963, pokazuje dwóch karnawałowych przebierańców. Jednym z nich jest przypuszczalnie „Schuttig” (kostium przypominający diabła) z Elzach, druga postać to czarownica z Villingen. (…) Obrzędy, wiedźmowe tańce, błazeńskie skoki uchylają reguły mieszczańskiego życia. Anonimowość masek pozwala uwolnić się od presji codzienności i daje nęcące, dionizyjskie uczucie swobody i wolności. Osłona, jaką daje maska, może też prowadzić do przekraczania realnych granic i łamania tabu.
Karl Hubbuch w swoim obrazie Zapusty z 1953 roku przypomina, jak wiele przemocy i brutalności może się ukrywać za maskaradą. Przedstawiony przez artystę tłum przebierańców w korowodzie ulicznym wywołuje wrażenie, jakby bardziej powodowała nim agresja niż poczucie radości i święta. Karl Hubbuch, zagorzały antyfaszysta, demaskuje tych, którzy bawią się i świętują bez umiaru, podobnie jak czynił to przed nim jego mistrz Max Beckmann. On również ujawnia mroczne głębie ludzkiej psychiki, które czają się pod powierzchnią zabawy. Do tej „zabawy” zalicza się również taniec, od formalnego wieczorku tanecznego po radosny taniec ludowy. Jednakowoż taniec może mieć głębszy duchowy wymiar.