Opisy zrealizowanych prac:
Dominik Cymer – KTV
Dominik Cymer podjął rezydencję artystyczną w Katowicach z myślą o doświadczeniu zatrudnienia się w różnych miejscach pracy. Projekt, poza wymiarem doświadczalnym artysty, miał też zostać udokumentowany w postaci materiału multimedialnego. Intencją Cymera była chęć zmierzenia się z wyzwaniami i trudnościami związanymi z różnorakimi zawodami. Równocześnie jego celem było uzmysłowienie sobie i odbiorcom, jak niewiele wiemy o najbardziej podstawowych aspektach związanych z ludzką pracą. Przedsięwzięcie miało ponadto dotknąć tematu rzemiosła i wymierających zawodów. Nieprzypadkowo to właśnie Katowice zostały wybrane jako miejsce ponownego startu w życie zawodowe. To tutaj artysta stawiał pierwsze kroki w swojej profesji.
Koncepcja została zmieniona z powodu cech charakteru artysty, które uniemożliwiły mu zatrudnienie się w wybranych miejscach pracy. Nowa idea projektu skupiła się wokół zagadnienia niemożności działania, którego świadectwem było właśnie przerwanie podjętych starań. Kolejna odsłona miała polegać na studium tej sytuacji. Niestety, przemyślenia na temat nieudanego projektu doprowadziły do ponownego przerwania programu. Zdesperowany i przyparty do muru Cymer postanowił stworzyć dla siebie przestrzeń komfortu. Postanowił odciąć się definitywnie od świata realnego i stworzyć własny, w którym osiągnie sukces zawodowy. Budowanie alternatywnej rzeczywistości może wydawać się trudne, ale na szczęście istnieją media, które z tego słyną. Artysta postanowił założyć telewizję KTV (czytaj: „kejtiwi”), która stała się jego tubą. Cymer stał się jedynym jej pracownikiem i celebrytą. KTV sam artysta definiuje jako „telewizję zjawiskową”. Telewizja ta pokazuje interesujące Cymera zjawiska zaobserwowane lub związane z Katowicami, Śląskiem i Zagłębiem. Telewizja mówi też o samej rezydencji i jej przebiegu: zmianach idei, zmaganiach twórcy podczas trwania projektu. Programy KTV mają charakter kulturalno-społeczny. KTV jest telewizją, która nie kłamie i, na razie, obywa się bez reklam.
Jakub Szczęsny – Dom nad Ruczajem
Jest projektem-pastiszem odnoszącym się do praktyk marketingowych sektora nieruchomości oferującego wspaniałe, prestiżowe, spokojne i jedyne w swoim rodzaju nieruchomości, posiłkując się przekazem reklamowym nastawionym na zaspokajanie potrzeb klasy średniej. W odróżnieniu jednak od entuzjastycznych ekspresji marketingowych, artyście chodziło nie o sprzedaż apartamentu, lecz o zwrócenie uwagi na problem zapomnianej rzeki Rawy, która poprzez splot historycznych komplikacji została sprowadzona do zanieczyszczonego kanału ujętego w żelbetowe obrzeże i częściowo pokrytego tkanką centrum Katowic. Projekt ukazywał Rawę, a zwłaszcza fragment jej przebiegu w centrum (wzdłuż kampusu Uniwersytetu), jako doskonałą przestrzeń inwestycyjną o unikalnych walorach krajobrazowych i infrastrukturalnych. Proponowana struktura, będąca niezamieszkiwalną instalacją artystyczną, miała udawać prawdziwą, nowoczesną architekturę tzw. vanity houses, a więc ostentacyjnie luksusowych rezydencji powstających w najefektowniejszych krajobrazowo lokalizacjach świata. Do jej wnętrza można było wejść, możliwe w niej było takżę krótkotrwałe przebywanie, lektura czy nawet drzemka, ale brak infrastruktury, zwłaszcza łazienki i kuchni, czyniło z niej absurdalne, niepraktyczne trofeum, względnie dobre miejsce do samotnej refleksji i „pokazania” się światu w przypominającej luksusową witrynę formie. Ważnym wymiarem projektu była sprawiająca wrażenie autentyczności kampania medialna. Miejsce: przestrzeń nad Rawą (między ul. Szkolną i ul. Bankową)
Michał Frydrych – Krople potu lśniły jak gwiazdy
To ruchoma rzeźba umiejscowiona w przestrzeni Katowic. Pracę stanowi zmięta w ponadmetrową kulę czarna, ażurowa, wykonana z metalu kratownica. Inspiracją dla artysty były kraciaste koszule robotnicze, charakterystyczne dla wszystkich pracowników fizycznych. Od wewnątrz sfera posiadała intensywne akcenty zieleni i czerwieni, dwóch klasycznych kolorów reprezentujących dwa główne przemysły Śląska. Praca była ruchoma, co oznacza, że mieszkańcy Katowic mieli możliwość decydowania o tym, gdzie się znajdzie, jak i jej własnoręcznego przetaczania w nowe miejsca. Ideą było zdemokratyzowanie umiejscawiania pracy w przestrzeni publicznej poprzez oddanie pracy bezpośrednio w ręce przechodniów. Jednak żeby tę decyzję wprowadzić w życie tocząc pracę, trzeba było się trochę napocić.
Roch Forowicz – Metadetale
Artefakty powstające na obrzeżach łączących się ze sobą kadrów cyfrowej symulacji miasta, będące nieodłącznymi elementami wirtualnego pejzażu Google Street View, tym razem pojawiły się również w realnej przestrzeni, wyłaniając się z elewacji Katowickich budynków. W ramach Katowice Street Art AiR zrealizowanych zostało szereg interwencji polegających na wykorzystaniu estetyki błędów, nieprawidłowości występujących podczas tworzenia cyfrowych panoram przez algorytmy Google. W różnych częściach miasta, na wybrane budynki naniesione zostały obiekty odnoszące się do cyfrowych aberracji, multiplikujące i scalające ze sobą różne detale architektoniczne, w dokładnie tej samej lokalizacji co ich cyfrowe korelaty. Projekt podejmuje problematykę przenikania się i transgresji kolejnych warstw otaczającej nas rzeczywistości. W mieście powstało 8 realizacji tego typu.
Tima Radia – Sorry but your princess is in the another castle
Tima Radia od dawna szukał odpowiedniego miejsca na tę pracę i wreszcie znalazł je właśnie tutaj. Ulice Katowic podpowiadały mu odpowiedni materiał, który powinien podczas realizacji wykorzystać. Zadecydował, że tekst będzie neonem. Sama praca jest poświęcona marzeniom, dlatego jako środek wyrazu Tima wybrał miękkie, nigdy niekończące się światło. Miejsce: ul. Słowackiego 24.
Myroslav Vayda – Częstotliwość światła
Stworzenie światła.
Światło powoli przejawia się. Ciemność niechętnie ustępuje. Rozjaśniają się pierwsze, prawie niewidoczne, niewyraźne obrysy. Pierwszy rytm dąży do przejawienia się. Najpierw bez synchronizacji, stłumiony, jakby pod przymusem. Dalej lżejszy, rozproszony, bliższy. Rytm składa się z modułów — powtórzeń. W dalszym czasie moduły ułożą się w całość — usystematyzowaną strukturę, kompozycję. Następnie pokazuje się tekstura i faktura. Gęsta i wycięta, aplikowana (nakładana) na moduł rytmu. Wzmacnia go, pozwala wykrystalizować się, uzupełnia i wzbogaca.
Jasna i stała świadomość koloru. Zawsze i wszędzie wyczuwalna jest jego bliska obecność.
Moduły (elementy) zaczynają poruszać się, pulsować, migotać. Ale ich rytmy wciąż muszą tworzyć jedną całość. Rytmy próbują dopasować się, nie łączą się natychmiast.
Tymczasem kolor jest już gotowy, by przejawić się w pełni, przerywa ciemność, pustkę. Wypycha ją. Niech będzie światło.
Kolor opada powoli, układa się w teksturę. Jest gęsty i głęboki. Jeszcze bardziej zagęszcza się, kompresuje się, krystalizuje się. Kolor nabiera znaczenia, staje się samowystarczalny i niezależny. Staje się ideą, formą, sensem.
Krzysztof Żwirblis – Muzeum Społeczne
Muzeum Społeczne to akcja społeczno-artystyczna mająca na celu integrację mieszkańców i ujawnienie ich kreatywnego potencjału. Jej najważniejszymi elementami jest film poświęcony mieszkańcom oraz tymczasowa wystawa złożona z wypożyczonych od nich obiektów. Akcja opiera się na założeniu, że każdy z nas jest „osobistym muzeum”, ma swoją historię, związane z nią pamiątki oraz pasje. Realizacja filmu służy też budowaniu zaufania między artystą a mieszkańcami, którzy wypożyczają swoje pamiątki, archiwalia, a może i stworzone przez siebie dzieła sztuki na wystawę. Jej częścią były także prace dzieci powstałe podczas warsztatu plastycznego. Wystawa została otwarta 1 kwietnia w Szkole Podstawowej nr 12 na os. Paderewskiego.
Anna Płachecka i Julia Biczysko – Riposta +
Działanie polegało na poszukiwaniu i wytypowaniu wspólnie z mieszkańcami Katowic miejsc w przestrzeni publicznej, w których potrzebna była interwencja obywatelska. Wskazane miejsca naznaczone mową nienawiści stały się punktem wyjścia do artystycznej riposty – stworzenia nowego, nienegatywnego komunikatu za pomocą szablonów, spreju lub zwykłej kredy. Często nie potrafimy radzić sobie z mową nienawiści, przyjmujemy wobec niej bierną postawę. Duet Julianna Płaczysko pomógł mieszkańcom Katowic znaleźć odpowiednie narzędzia, aby odpowiedzieć na zaczepki słowne na murach – przemalowały je farbą, kredą, sprejem lub markerem, tworząc na ich bazie nową treść lub obraz. Podczas działań warsztatowych zachęcano do refleksji nad komunikatami w przestrzeni miejskiej i dano narzędzia do twórczej reakcji na inwektywy. Efektem warsztatów była seria ripost – szablonów i tagów w przestrzeni miejskiej, udokumentowanych przed i po interwencji artystycznej. Miejsce: ul. Zamkowa (Janów)
Notatka terenowa po fakcie:
Wybór padł na ulicę Zamkową. Dlaczego? Bo tu zdecydowanie jest co robić, a kamienice nie są w rejestrze zabytków, więc zgodę na działanie otrzymaliśmy bez problemu.
Od pierwszego spojrzenia było wiadomo, że potrzeby mieszkańców przekroczą nasze możliwości. To miejsce wołało o interwencję, pomazane dookoła – sprawiedliwie i po równo. Kibice Ruchu i Gieksy dali z siebie wszystko. Z większym i mniejszym polotem, czasem twórczo przerabiając lub neutralizując słowa geometrycznymi kształtami, najczęściej jednak dorzucając nową, szczelniejszą warstwę haseł, symboli i bluzgów. Wielokrotnie przerabiane napisy często nie pozwalają nawet najwytrwalszym badaczom gatunku dotrzeć do treści, która tu była na starcie. Odwrócone „G” i „R” powieszone na szubienicach, jedna na drugiej, tak, że nie widać kto ostatecznie „wygrał” starcie. Ledwo czytelne przekleństwa i lawina nieokreślonych bazgrołów, ciągną się po całej długości kolejnych kamienic. Słowem – zaporowo.
Intuicyjnie wybrałyśmy strategię „zacznij od jednej ściany i zobacz, co wydarzy się dalej”. Od mieszkańców wiedziałyśmy już, że są zmęczeni tą feerią, dlatego powróciłyśmy do pierwotnej kolorystyki fasad (całkiem przyjemne kolory – piaskowy i zgaszone bordo). Powstał pierwszy projekt, ten z hasłem o śniadaniu. Taki żarcik na początek. Długo nam się zeszło z tą ścianą, bo sporo czasu spędziłyśmy na rozmowach, poznawaniu się z mieszkańcami i zbieraniu pomysłów na to, co dalej. Ludzie zaczepiali nas i najpierw pytali co robimy, a zaraz potem – czy według nas to ma sens. „No i ile to tu pobędzie? Kiedy zamalują?” – pytali, tak jakbyśmy znały odpowiedź. Ale na przekór sobie chwytali za wałki i pomagali malować. Zaczęły dzieci, dołączyli dorośli w sile wieku i emeryci, ze szczególnym uwzględnieniem emerytek. To właśnie one porwały się z wałkami na malowanie największej elewacji (65 metrów!) i ruszyły lawinę „wypożyczeń” farb i wałków, nie przejmując się bólem kręgosłupa i słabym wzrokiem.
Metodą kuli śniegowej, nie wiadomo kiedy, doszliśmy do momentu, w którym ściany malowało jednocześnie kilkanaście osób – każdy swoją kamienicę. Akcja nabrała takiego rozpędu, że mimo sporych zapasów, zaczęło nam brakować farby. Ilość rozbudzonego zapału przeszła nasze oczekiwania, a odnowionych fasad przybywało z godziny na godzinę.
Było jasne, że nie możemy zostawić po sobie pustych ścian. Nie jesteśmy pewne, czy organizatorzy uznaliby to za street art, a do tego kibice mogliby wrócić szybciej niż nam się wydaje, zachęceni czystym polem do popisu (mieszkanki co chwilę przypominały nam, że absolutnie nie możemy zostawiać pustego miejsca na potencjalne dopiski). Pomysły na to, jak zapełnić świeżo odmalowane ściany wypracowywałyśmy czerpiąc inspirację z rozmów z mieszkańcami Zamkowej. Hasło NAPRZÓD JANÓW (nazwa lokalnej drużyny hokejowej) rzuciła młodzież, podkreślając, że to duma Janowa. Czapla, herb gminy Janów, to motyw przywołany przez aktywne seniorki. Do muralu ZIMA przywiódł nas napoczęty wątek sportów zimowych. Geometryczne bryły miały początek w kamieniu przypominającym bryłę węgla, trzymanym przez czaplę (tę z herbu). Wymyślając projekty, szukałyśmy zakotwiczenia w tym, co jest teraz i co jest lokalnym potencjałem. Stare malunki ze ścian przerabiałyśmy na zastawę stołową, sanki, czasem pozwalałyśmy im przebijać przez nałożoną farbę. Niektóre napisy zostawiłyśmy w całości. Szczególnie spodobał nam się „MYŚL POZYTYWNIE”. Wzięłyśmy go w ramkę i zostawiłyśmy w oryginale na odmalowanej ścianie. Ku pamięci.
My z tej wizyty zapamiętamy widok matki sprejującej z córką ścianę pod swoim parapetem, ekipę z jednej klatki, malującą po zmroku w czołówkach (sic!) i dziewczynki w różowych pelerynach malujące ścianę bordowo-różową farbą. I jeszcze smak ciepłego ciasta drożdżowego jedzonego z sąsiadkami w deszczu pod klatką.
Dochodzą nas słuchy, że rozbudziłyśmy na Zamkowej apetyt na kolejne wiadra z farbą (PD1150 i PD1077). Liczymy, że mieszkańcy nie postawili jeszcze kropki, ale też nie pozwolą jej postawić niepowołanym gościom – i tego się trzymajmy.
Katowice Street Art AiR: Dziennik rezydencyjny
Od 14 grudnia 2017 roku do 18 stycznia 2018 roku
Kurator: Matylda Sałajewska
Partnerzy: Fundacja Nośna, KBF, KZGM, ZZM, Biuro Dźwięku Katowice, Ars Independent, Drzwi Zwane Koniem
Katowice Miasto Ogrodów – Instytucja Kultury im. Krystyny Bochenek