Piotr Korol o ekspozycji swoich prac pisze: wystawa odnosi się do powierzchni obrazu, na której może pojawić się to, co uprzednio było w jakimś sensie niedostępne, zakryte, nieuświadomione czy peryferyjne. Może się pojawić, ale nie ma pewności, że to nastąpi.
W wielu przypadkach lico obrazu pozostaje białe, nienaruszone. Jeśli się już coś ukazuje, to należy to do malarskiego zaplecza. W formie dosłownej lub przetworzonej pojawiają się pędzle, przyrządy do mieszania farby, ramy, pojemniki z farbą, konstrukcje z desek, palety. Peryferyjność motywów wiąże się m.in. z badaniem statusu obrazu malarskiego, ale również z ciągłym poszukiwaniem i potrzebą zmiany. Obraz to nieustanny proces. To, co dziś jest w pełni widoczne, niebawem może ulec zatarciu. Może zniknąć, ale niezupełnie, raczej „schowa się pod powierzchnią”.
Obraz jest dla mnie formą autoportretu. Używając abstrakcyjnego języka, staram się mówić o prawdach uniwersalnych, m. in. o relacjach między ludźmi. Dlatego interesują mnie powiązania między obrazami, ich wzajemna komunikacja. Na wystawie łączę obrazy w 7 par, posiadających te same wymiary podobrazia. Różnią się natomiast kolorystyką i układem detali. Każdy obraz można odczytać osobno, ale istotne jest wzmocnienie przekazu na zasadzie synergii.
Wszystkie prezentowane prace posiadają przestrzenny charakter. Za każdym razem, w zależności od tematu obrazu, dobierałem jego optymalną głębokość. Zagadnienie przestrzeni wymaga pewnego doprecyzowania. Mam tu na myśli „przestrzeń wewnętrzną”. Zazwyczaj budując podobrazie zamykam je od tyłu, dołączając tzw. „plecy”. Wówczas powstaje pewien ukryty obszar. Można powiedzieć, że tworzy się wtedy jakaś tajemnica. Wielokrotnie postępowałem w taki sposób, by zbudować napięcie między tym co widoczne w obrazie, a tym czego nie widać. Między tym co konkretne, a tym co jest jedynie przypuszczeniem. Zabiegi związane z ujawnianiem i zasłanianiem łączą się bezpośrednio ze światłem i cieniem. W ten sposób biała powierzchnia może być interesującą analogią dla pogrążonego w ciemności wnętrza.
Pokazuję „białe obrazy” na białych ścianach. Fascynuje mnie proces stapiania się obrazu z otoczeniem, jednocześnie jego subtelna obecność. Biel kojarzy się z oczekiwaniem lub z zawieszeniem działań. Może być jak długa pauza zapowiadająca wyraziste brzmienie albo wyrażać spokój, wytchnienie od szumu informacji, od wizualnego nadmiaru.
Z drugiej strony – i tak jest w przypadku tej wystawy – aktywne mogą stać się cienie i odbicia. Cienie są integralną częścią obrazów i znaczącym kontekstem wobec stanowiącej lejtmotyw bieli. Wystawa jest również związana z wychodzeniem z cienia. Ostatnie prace są wyraźnym krokiem w tę stronę. Zasłona opadła, czy też dosłownie rozpadła się na kawałki. Nastąpiło otwarcie przestrzeni, nowa perspektywa.
Autor tekstu: Piotr Korol
Piotr Korol – Spod spodu
Od 5 do 12 stycznia 2018 roku
Galeria Labirynt w Lublinie