Kisling pozostaje do dziś jednym z najciekawszych artystów sztuki XX wieku. Urodził się w Krakowie 21 stycznia 1891 roku. Wbrew woli ojca, ubogiego żydowskiego krawca, który chciał z niego zrobić inżyniera, Kisling wybrał malarstwo. Podstawy artystyczne dała mu krakowska Akademia Sztuk Pięknych, gdzie kształcił się od 1907 roku. W pracowni Józefa Pankiewicza zachwycił się Francją, uwiodły go obrazy Van Gogha i Gauguina, które profesor pokazywał mu na reprodukcjach.
To jednak Paryż ukształtował w pełni malarską osobowość krakowianina. W 1910 roku trafił do tego „piekła z fortuną dwudziestu franków”. Wędrował pieszo z Montparnasse’u na Montmartre, by spotykać twórców z Bateau-Lavoir. Paryż dał Kislingowi inspiracje artystyczne oraz niezliczone przyjaźnie. Nad młodymi artystami „ciążyła” tradycja i nie można było przejść obojętnym obok Luwru. Także dokonania Cézanne’a i Gauguina, prezentowane na pośmiertnych wystawach, ciągle zjednywały nowych adeptów sztuki. Dały one podwaliny do rewolucyjnych działań fowizmu czy kubizmu. Coraz bardziej popularną stawała się XIV dzielnica Paryża – Montparnasse, wraz z jej rozlicznymi kawiarniami, utrzymującymi przy życiu artystyczny ferment.
Kisling pracował ciężko, i równie mocno angażował się w życie towarzyskie Montparnasse’u. Niezmęczony hulaszczym trybem życia, ów bon vivant codziennie o ósmej rano stawał przed sztalugą. Z sylwetką „eskimoskiego hydraulika” – jak o nim mawiano, wiązało się mnóstwo anegdot. Cały Paryż poznał go w 1914 roku, kiedy przed obiektywami reporterów gazet, stoczył pojedynek z dotychczasowym przyjacielem Leopoldem Gottliebem. Odniesione rany nazwał „IV rozbiorem Polski”. Szerokim echem w paryskim świecie artystycznym w 1917 roku odbił się ślub Kislinga z Renée Gros, malarką i córką francuskiego majora gwardii republikańskiej. Kisling był stałym bywalcem paryskich kawiarni. Café de la Rotonde dawała schronienie międzynarodowej bohemie osiadłej na Montparnassie. Przez wzgląd na krępą posturę artysty, właściciel Rotondy Victor Libion angażował Kislinga do pilnowania porządku. Tam też żegnano go, lampką szampana, kiedy w mundurze w 1914 roku wyruszał na wojnę.
Kisling potrafił odnajdywać znakomite przyjaźnie i skupiał je wokół siebie. Jego pracownię przy rue Joseph Bara pod numerem 3 znali wszyscy liczący się artyści w Paryżu oraz amatorzy nocnych zabaw. Tam kończyły się huczne imprezy, odbywały liczne schadzki. Sąsiadami Kislinga byli: Per Krohg, Jules Pascin, Rembrandt Bugatti, a przede wszystkim Leopold Zborowski. W towarzystwie Kislinga znajdziemy wielkie nazwiska epoki: Chaima Soutine’a, Pabla Picassa, Maxa Jacoba, Jeana Cocteau, André Salmona. Jednym z najbliższych przyjaciół Polaka był Amedeo Modigliani. Protegowany Leopolda Zborowskiego, często korzystał z pracowni Kislinga. W 1920 roku Kisling wykonał pośmiertną maskę swojego przyjaciela.
Dość szybko Kisling zyskał międzynarodową renomę, głównie poprzez częsty udział w wystawach. Początkowo, dzięki protekcji krytyka i marchanda en chambre Adolfa Baslera, jego obrazy oglądano w Berlinie i Monachium. Po powrocie z wojny w 1915 roku, wystawiał w Paryżu, następnie także w Sztokholmie, Oslo i Krakowie. Później jego prace prezentowano również w Stanach Zjednoczonych. Twórczość Kislinga promował również krytyk i poeta André Salmon, a także pisarz Florent Fels. W dwudziestoleciu międzywojennym artysta dużo podróżował. Odwiedzał między innymi Holandię, Hiszpanię, Anglię i Włochy. Ciągle jednak powracał do Prowansji, która poza Paryżem stała się jego drugim domem.
Wczesne lata w Paryżu upływały Kislingowi na poszukiwaniach właściwej ekspresji twórczej. Na przełomie 1912 i 1913 roku wyjechał do Céret we Wschodnich Pirenejach, gdzie uległ urokom kubistycznej konstrukcji pejzażu. Pejzaże, martwe natury, czy portrety z tego okresu zdawały się być „rzeźbione pędzlem”. Kislingowi udało się łączyć logikę konstruowania przestrzeni z wyjątkowym nastrojem obrazu osiągniętym za pomocą koloru. Zawężona paleta barwna zmieniała swoje gradacje przy zręcznym użyciu szrafowania. Podobne fascynacje towarzyszyły między innymi Szymonowi Mondzainowi i Henrykowi Haydenowi – z którymi Kisling się przyjaźnił. Kubizm jednak nie był atrakcyjną perspektywą dla Kislinga, który sam odżegnywał się od zbytniej intelektualizacji obrazu i doktrynerstwa.