Tylko w Elektrowni można obejrzeć największych mistrzów artystycznego świata – od „Rubęsa do Pikasa”. Kolekcję arcydzieł, które… każdy może sam zrobić. No, niezupełnie każdy, tylko ktoś, kogo natura obdarzyła talentem, dowcipem i umiejętnością „głębszego” postrzegania osób i rzeczy, na przekór ich wyglądowi czy wbrew praktycznemu zastosowaniu. Taki dar posiada Tomasz Broda.
Okazał się prorokiem – nie tylko we własnym kraju, lecz światowego formatu. Zobaczył, że ludzie oraz ich konterfekty mogą być zrobieni z surowców zastępczych. Takich, które są pod ręką, cenowo dostępne dla każdej kieszeni. W ten sposób powstały zastępcze zastępy geniuszy, władców i celebrytów. Galeria falsyfikatów. Tanie podróbki tego, co kosztowne i kunsztowne. Broda jest jak magik, który z pustej pięści wyciąga asa, monetę, kolczyk z ucha damy w loży.
Hochsztapler-żartowniś. Dla niego nie ma takiego złota, którego by nie można zastąpić staniolem. Nie ma soboli, których nie dałoby się imitować sztucznym misiem. Nie ma twarzy, której nie można uformować z wypchanej skarpety. A oczy? O, tu jest nieskończona mnogość form zastępczych – od metalowego kapsla do agrafki; od piłeczki pingpongowej do guzika. Włosy? Obierki z cytryny wiją się piękniej niż loki, czarna rękawiczka opada na czoło jak starannie zaczesana grzywka, spiralny kabel przeobraża się w kędzierzawą plerezę. Nosy zdumiewają nowatorskim użyciem gąbki, smoczka, zmywaka, pompki. A jaką okazję prestidigitatorskim umiejętnościom Brody dają szaty, nakrycia głowy, klejnoty! Myk! – i karimata zamienia się w krynolinę; hop! – miska na psie żarcie przeobraża się w dostojną renesansową czapę; szast! – i siatka po cebuli szalotce staje się zdobnym w klejnoty królewskim beretem. Najdziwniejsze, że z daleka wszystko wygląda jak prawdziwe. Każde wizualne szalbierstwo „kupujemy” bez podejrzliwości, że coś tu nie gra. Bowiem sztuczny świat Brody wcale nie wygląda tandetniej niż ten prawdziwy. Tak samo kusi oczy bogactwem kształtów, feerią kolorów, różnorodnością faktur. Tak samo jak w realnym życiu na podium zwycięzców stają sztucznie wylansowani bohaterowie masowej wyobraźni. Dlatego uważam Tomasza Brodę za wizjonera. Pokazuje, uświadamia, że współczesność to zlepek ułudy, fejków i podróbek. Dotyczy to zarówno widomej strony rzeczywistości, jak tego, co w środku – człowieka, pudełka, obudowy. Dziś każdy może udawać kogoś, kim nie jest: głupiec – myśliciela; brzydula – piękność; chciwy cynik – dobroczyńcę ludzkości; tępak – błyskotliwego showmana; królik wyciągnięty z kapelusza – wszechwiedzącego erudytę. Każdą rolę można zagrać, byle spełniać jeden warunek: nie mieć skrupułów. Bo posiadanie sumienia przekreśla szanse na prawdziwie wielką karierę. Ale jest nadzieja dla tych, którzy wciąż upierają się przy tradycyjnych wartościach. Już powstają kliniki, gdzie za stosowną opłatą usuwany jest ten dokuczliwy feler. Więc – uwaga, uwaga! Uczmy się od Brody sztuki imitowania. Zróbmy sobie arcydzieło – z siebie. Wyjdzie taniej.
Monika Małkowska
Tomasz Broda – absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu (obecnie Akademia Sztuk Pięknych), dyplom z wyróżnieniem obronił w pracowni projektowania graficznego prof. Jana J. Aleksiuna w 1992. Rysownik, ilustrator, twórca lalek i masek z przedmiotów codziennego użytku, które prezentował w telewizyjnych programach m.in. w autorskim cyklu Zrób sobie gębę. Siedmiokrotny laureat Międzynarodowej Wystawy Satyrykon, laureat nagrody dla ilustratora w konkursie Książka Roku 2008 Polskiej Sekcji IBBY. Prowadzi Pracownię Ilustracji na Wydziale Grafiki i Sztuki Mediów w Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu.
Tomasz Broda – Prorok w świecie fejków
Kuratorka wystawy: Monika Małkowska
Od 13 kwietnia do 30 czerwca 2018 roku
Wernisaż: 13 kwietnia 2018 roku, godz. 14.00
Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia w Radomiu