Ów model-wzorzec miał objąć „całą ludzkość bez względu na przekonania polityczne i religijne, przynależność państwową i rasową”. Ta utopijna idea w pierwszym rzędzie adresowana była do środowisk artystycznych i naukowych, którym autor wyznaczył rolę wiodącą – do środowisk skupiających urbanistów, architektów, plastyków, muzyków, socjologów, psychologów, elektroników, fizyków i cybernetyków. Proroczo podkreślał Rosołowicz wagę i znaczenie „środków informacji i przekazu”.
Sam artysta nie chciał swoją twórczością jedynie poruszać sumień i uświadamiać ludziom zagrożenia, przy swoim skromnym instrumentarium tworzył m.in.. Telehydrografiki, które miały pomóc jego najbliższym. Cykl ten należy określić jako tyleż utopijny, co absurdalny, ale z dzisiejszej perspektywy na uwagę zasługuje zakwalifikowanie go przez artystę do tak zwanego „dokumentu sztuki”. Opierający się na paranauce nie może być zaliczony do dokumentu naukowego a z uwagi na jego subiektywny i intuicyjny charakter jest materialnym śladem procesów niematerialnych dlatego posiada niektóre cechy dzieła sztuki. Jest, ujmując to za Stefanem Morawski „w międzystrefie” pomiędzy sztuką a nie-sztuką.
Warto odnieść się również do Jerzego Ludwińskiego, który w 1970 roku w swoim słynnym tekście Sztuka w epoce postartystycznej napisał:
[…] uległa zatarciu granica pomiędzy sztuką a rzeczywistością. Sztuka została wchłonięta przez rzeczywistość, a równocześnie rzeczywistość została zaanektowana przez sztukę.
Jerzy Rosołowicz – Telehydrografiki
Od 18 maja do 12 czerwca 2018 roku
Galeria Sztuki Współczesnej ESTA w Gliwicach