Zdaniem autora powieści Pożegnanie jesieni w społeczeństwie zarządzanym na sposób biurokratyczno-syndykalistyczny, gdzie podstawowym obowiązkiem człowieka jest praca na rzecz systemu (nawet nie ogółu) nie ma miejsca dla jednostek wyjątkowych. W świecie szkicowanym przez Witkacego wiara jest obłudna, ciało jest sprzedajne, a dusza błąka się gdzieś na śmietnisku używek.
W naszej teatralnej interpretacji Pożegnania jesieni zamierzamy pójść tropem analizy zasugerowanej przez Daniela C. Geroulda, który w tej szyderczej tragikomedii miłosnej widział przede wszystkim mistrzowską analizę zmiennych stanów umysłu i sprzecznych odruchów wynikających z perwersyjnej psychopatologii, będącej podłożem działań wszystkich postaci (Witkacego) – deklarują autorzy adaptacji. – Ich reakcje fizjologiczne i emocjonalne są wzajemnie splecione z wyznawanymi teoriami, narządy płciowe, serce czy głowa – różne ośrodki władzy – często zdobywają przewagę w niespodziewanych i nieodpowiednich chwilach, niwecząc ludzką godność i prawość. W przedstawieniu interesuje nas właśnie to opisywane przez Geroulda wyzbycie z godności i prawości, ostateczny upadek broniącej indywidualizmu jednostki.
Pożegnanie wolności
Tomasz Kireńczuk – współautor adaptacji, dramaturg przedstawienia
Atanazy Bazakbal, Hela Bertz, Zosia Osłabłędzka, Prepudrech, Łohoyski i Sajetan Tempe różnią się od siebie tak bardzo, że w zasadzie nie powinni przebywać z sobą więcej niż jest to koniecznie. Witkacy jednak zmusza ich do wspólnego bycia, do wzajemnego na sobie eksperymentowania w poszukiwaniu granic własnej wolności i indywidualności. Intuicyjne i podświadome poczucie zagrożenia sprawia, że zbliżają się do siebie coraz bardziej, jakby obecność drugiego mogła zintensyfikować tak bardzo przez nich poszukiwane doświadczenie chwili.
Witkacy pisał o swoich bohaterach, że całe to towarzystwo składa się z odpadków kończącej się burżuazyjnej kultury. Wszyscy czują śmierć w sobie mniej lub więcej świadomie, i to może być powodem przeistaczania się tych przypadkowych znajomości w głębsze przyjaźnie i miłości. […] Nikt nie zdaje sobie tutaj dokładnie sprawy kim jest w istocie […] Czym miała być ta przyszła ludzkość nie wiedzieli dobrze dobrzy ludzie, ale to nie obchodziło ich wcale – chcieli nieść światło innym, maskując tym fakt, że w sobie go nie mieli. Bohaterowie Witkacego uciekając przed niwelistyczno-komunistyczną rewolucją, która każdego z nich musi zmieść z powierzchni ziemi, wchodzą w ryzykowne związki seksualne, uciekają w pozy, przekraczają ramy społecznych ograniczeń, które w momencie społecznego rozkładu łatwo ulegają dekonstrukcji.
W naszej teatralnej interpretacji Pożegnania jesieni zamierzamy pójść tropem analizy zasugerowanej przez Daniela C. Geroulda, który w tej szyderczej tragikomedii miłosnej widział przede wszystkim mistrzowską analizę zmiennych stanów umysłu i sprzecznych odruchów wynikających z perwersyjnej psychopatologii, będącej podłożem działań wszystkich postaci [Witkacego]. Ich reakcje fizjologiczne i emocjonalne są wzajemnie splecione z wyznawanymi teoriami, narządy płciowe, serce czy głowa – różne ośrodki władzy – często zdobywają przewagę w niespodziewanych i nieodpowiednich chwilach, niwecząc ludzką godność i prawość. W przedstawieniu interesuje nas właśnie to opisywane przez Geroulda wyzbycie z godności i prawości, ostateczny upadek broniącej indywidualizmu jednostki.
Indywidualne rewolucje dnia codziennego, którymi żyją bohaterowie Witkacego dają im chwilowe poczucie wolności, estetyczną przyjemność, intelektualne bądź seksualne spełnienie. W skazanym na zagładę świecie to charakterystyczne dla bohaterów Pożegnania jesieni chorobliwe wręcz pożeranie pozorów życia zaczyna budzić szacunek. I wydaje się zresztą bardzo aktualne. Bo, czy mimo odmiennych warunków historycznych, kulturowych i społecznych tak bardzo różnimy się od bohaterów Witkacego? Czy, stanowiące motto ich codziennego życia, hasło zarobić jakkolwiek bądź i użyć jest tak odległe od naszego doświadczenia?
Rewolucja starości
Rozmowa z Piotrem Siekluckim, reżyserem, i Tomaszem Kireńczukiem, dramaturgiem spektaklu Pożegnanie jesieni we Wrocławskim Teatrze Współczesnym.
Tatiana Drzycimska: Czy Witkacy jest dla Was klasykiem, czy autorem współczesnym?
Piotr Sieklucki: Myślę, że nasz spektakl jest pewnego rodzaju eksperymentem, próbą przepisania tego klasycznego Witkacego na język współczesny, na współczesne środki, użyte w tym spektaklu. Zderzamy ekstremalne emocje, właściwe współczesnemu teatrowi, agresję – z ironią, sarkazmem, drwiną… I z wyciszeniem. Muzyka, jaką wprowadziliśmy do spektaklu, też się niekiedy gryzie z całą resztą.
Tomasz Kireńczuk: W pracy nad Pożegnaniem jesieni najważniejsze było dla nas odpowiedzenie sobie na pytanie co może dzisiaj łączyć nas z bohaterami Witkacego, z którymi dzieli nas zarówno kontekst historyczny, społeczny i ideologiczny. Pracując nad adaptacją od początku uznaliśmy za oczywiste, że w momencie, w którym odrzucimy tło historyczne Pożegnania jesieni, wiszącą nad głowami bohaterów powieści rewolucję bolszewicką – zostanie nam coś absolutnie podstawowego, uniwersalnego: obraz ludzi skazanych na samotność i nudę, którzy pozbawieni zakorzenienia w jakichkolwiek niekwestionowalnych wartościach wystawiają się na coraz bardziej niebezpieczne próby. Myślę, że jest to taki stan emocjonalny, który bardzo jest bliski doświadczeniu naszego pokolenia.