Opowieść o zderzeniu nadziei i rzeczywistości, o przerażeniu stopniowo przeradzającymi się w gniew. Jednocześnie – opowieść o przetrwaniu. Dziennik Marcelego Najdera, żydowskiego aptekarza, mieszkańca Kołomyi, w czasie wojny członka plutonu sanitarnego Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie, spisywany był w warunkach uwięzienia w bunkrze, w którym Autor ukrywał się między początkiem 1943 roku a marcem 1944 roku wraz z żoną i ośmioma innymi osobami.
Zapis ukazuje skomplikowane relacje psychologiczne między Żydami i ukrywającym ich Polakiem. Marceli Najder uzupełnia dziennik częścią wspomnieniową, dotyczącą losów jego i żony w getcie kołomyjskim. Książkę wzbogacają: krótki, emocjonalny dziennik żony autora (z przełomu 1943 i 1944 roku) oraz fragmenty dziennika Najdera pisanego tuż po wojnie. Materiał tekstowy ilustruje kolekcja przedwojennych zdjęć rodziny Najderów.
Rewanż Marcelego Najdera ukaże się 13 listopada nakładem Ośrodka Karta w serii Żydzi Polscy.
Marceli Najder urodził się w 1914 roku w Bolechowie w województwie stanisławowskim, w rodzinie żydowskiej. W marcu 1938 uzyskał dyplom magistra farmacji na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej. Od października 1939 pracował w aptekach w Peczeniżynie i Kołomyi. W 1942 roku został członkiem plutonu sanitarnego Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie w Kołomyi. Od stycznia 1943 wraz z żoną ukrywał się w Kołomyi. Od 1945 roku na terenie Polski kierował aptekami w Izbicy i w Bolesławcu. Następnie został dyrektorem Wojewódzkiej Centrali Aptek Społecznych w Zielonej Górze, pracownikiem naukowym Instytutu Leków w Warszawie. Był członkiem Stronnictwa Demokratycznego, w latach 1957–61 posłem na Sejm PRL. Zmarł w Warszawie w listopadzie 1991.
19 lipca 1943, poniedziałek
Upłynęło przeszło pół roku od chwili zamieszkania przez nas w piwnicy. 10 stycznia 1943 przyszliśmy wieczorem na nasze leże. Są pomiędzy nami i weterani. Prinz, Sperber, stary Färber siedzą już przeszło osiem miesięcy – od 9 listopada 1942. Alek przybył dwa tygodnie później, Berko – 9 lutego 1943, a Rath i Weitz – 24 lutego.
[…] Ile przeżyło się przez ten czas… Każdy dzień jest długi, każdy nudny – ale tygodnie i miesiące płyną po sobie szybko. […]Zimno, parno, wietrzno, kurcszlusy [krótkie spięcia] światła elektrycznego, zepsucie elektrowni, brak światła, siedzenie w ciemności, kłótnie, machlojki, awantury, szepty, plotki i tak dalej. Czas idzie naprzód – a my siedzimy. Nadzieja, wzloty, pesymizm, katzenjammery – ponure nastroje, a czas płynie.
Radio – nasz łącznik ze światem. Dobre wiadomości – ofensywy, zwycięstwa. Złe – getto Warszawy bije się, walą armaty w domy, głucho biją kulomioty po ulicach. Niech żyje Warszawa! Ona nasz honor uratowała. 700 gestapowców padło. A naszych? Et, coś tam około 460 tysięcy Żydów było tylko w Warszawie.
Szmul Zygielbojm, członek Rady Narodowej, popełnia na znak protestu przeciw milczeniu świata samobójstwo w Londynie. Nikt nie prezentował broni na grobie Szmula Zygielbojma, nie było salwy honorowej, nie grała orkiestra. Odszedł Zygielbojm, bojownik z września 1939 o wolność Warszawy, bundysta – przeciwnik [polityczny], ale pamięć o nim będzie żyła we mnie zawsze. Bohater!
Złapano Żydów na mieście, znaleziono Żydów w pustych domach, w kanałach, na strychach, po ogrodach, w lasach. Mohikanie. Co kilka dni przynoszą nam takie wiadomości z miasta. Nie zapominają o Żydach, pomagają Niemcom w szukaniu.
Aleśmy przeszli, ile przeżyli… Nie ruszyliśmy się z miejsca, nie wychyliliśmy nosa poza drzwi komory, a tyle przewinęło się przed nami. Siedzimy w piwnicy, a bierzemy udział w życiu i troskach świata. Czy język ludzki potrafi to oddać, wypowiedzieć? Czy słowo nie jest za ubogie, by to wyrazić? Świat nigdy się nie dowie, co Żydzi przeżywali – bo w to trudno uwierzyć!
8 sierpnia 1943, niedziela
Jesteśmy pod czułą opieką policyjnej dywizji SS. Dookoła pawilonu i szopy kręcą się straże pod karabinem. Początkowo wartownik stał tylko blisko pawilonu, dziś pierwszy raz widziałem, że i chodzi dookoła nas. Przełazi przez drut, idzie nad piwnicą. Stałem przy szparze, obserwowałem, jak dwa samoloty podniosły się do lotu, wtem słyszę kroki – o 3–4 metry od szpary przeszedł młody żołnierz, pogwizdując. Hełm, karabin, ręce w kieszeni. O czym ty teraz myślisz, cholerny Niemcze? Czy wiesz, że Żyd patrzy na ciebie z tak bliska?
[…]Niedziela – słychać gwar na górze, żołnierze się bawią. U Śliwiaków najprawdopodobniej także zabawa, jak można wywnioskować z odgłosów, które dochodzą od strony ich okien.
Z okazji niedzieli Jędrzej się u nas prawie nie pokazuje. Przydałoby się, by choć na parę chwil pokrywę szybu otworzył i wpuścił trochę świeżego powietrza. Dziś jest bardzo parno – nie tyle gorąco, bo przekonałem się, że tu nie temperatura decyduje, ale parne i zużyte powietrze. Raz do nas zajrzał i przyniósł młody bób. Jednak apetytu nie mamy. Pola, będąc w szybie (siedziała tam parę godzin na walizeczce), stwierdziła, że jakiś damski gość Śliwiaków spił się i rzyga. Hałas zabawy się wzmaga, słychać nawet kłótnię.
Marceli Najder Rewanż
Premiera: 13 listopada 2013 roku
Ośrodek KARTA
1 komentarz
Dzieki Bogu doczekalismy sie. Jestem pewien ze nawet mnie znajacego poniekad opowiadanie z ust Marcelego I jego zony Poli, ksiazka ta zafascynuje mnie ze nie bede mogl ja odlozyc az nie ukoncze. To wszystko ci slyszalem jest teraz obszerniej opisane.
Moje gratulacje wydawnictwu KARTA