Zarażeni wojną
Kiedy robiłam retrospektywę Aliny Szapocznikow w Zachęcie w 1998 roku nie było problemów w zgromadzeniu na jednej, ogromnej zresztą, wystawie wszystkich jej prac. Podobnie było z retrospektywą Andrzeja Wróblewskiego, która też odbyła się za mojej dyrektury. Przez wiele lat ciężko pracowaliśmy, żeby oba te nazwiska zaistniały w świecie. Zależało nam, żeby Alina wróciła do świata, i żeby świat rozpoznał twórczość Andrzeja Wróblewskiego. I to się nam udało, o czym świadczą wielkie wystawy retrospektywne tych artystów. Niestety efektem ubocznym tego sukcesu, tego że międzynarodowy świat sztuki wie, kim byli ci artyści, jest to, że ich prace przestały być osiągalne. Mimo bardzo wielu starań nie udało mi się zgromadzić na tej wystawie całego cyklu Rozstrzelań Wróblewskiego. Obrazy i rzeźby rozeszły się po świecie, w wielu przypadkach właściciele nie zgodzili się na ich wypożyczenie. Dlatego zgromadzenie aż 100 dzieł pokazywanych na tej wystawie, to była naprawdę ciężka praca.