Czy przyszłość jest inna
To szkoła i to też szkoła – głosi napis pomiędzy dwiema fotografiami, choć wszystko jest aż nazbyt oczywiste. Po lewej stronie licha chałupa i dzieci krzątające się bezładnie po wyłysiałym trawniku. Po prawej – miarowy rytm podziałów pasowych okien, osadzonych w białej elewacji piętrowego budynku, wzniesionego w otoczeniu sosen, między którymi rozpięto siatkę do gry, której to grze oddają się rozszczebiotane pociechy. Trudno o bardziej tendencyjne zestawienie. Obie fotografie nie należą do najznakomitszych przedstawicielek swojego szlachetnego gatunku, ale nie w formalnej wirtuozerii rzecz, bo przecież Minorskiemu szło bardziej o retoryczny potencjał bieli fasady, o pozostawiony w domyśle zapach sosnowego zagajnika, o cały warkocz pleciony z peanów na cześć sportu i wreszcie – o to postscriptum, które każdy z nas – oglądających te fotografie – dopisze na własną rękę, czyli opowieści o ideach modernizacyjnych w II Rzeczpospolitej, które często leżą na przecięciu myśli społecznej i artystycznej, o czym opowiada wystawa w warszawskiej Zachęcie.