Otwieranie formy
Szczęśliwie udało się uniknąć hagiografii. Utrefiona w cudowność, z iście Vasariańskim sznytem i mitomańskim rozmachem, sylwetka artystów-demiurgów, to bardziej sfera postromantycznej legendy niż zainteresowania kuratorów odbywającej się w Muzeum Sztuki Nowoczesnej wystawy. Całe szczęście. Prezentowana w warszawie opowieść o Hansenach to nie lapidarium ciekawostek – próżno szukać w niej czegoś na kształt sztambucha pękającego w szwach od bon motów na każdą artystyczną czy towarzyską okazję – to próba spojrzenia na dzieło przez pryzmat człowieka. Architektura jest przecież tą ze sztuk, która najsilniej i najgłębiej wchodzi w interakcję z codziennością.