Jerzy Stuhr
TYDZIEŃ Z ŻYCIA MĘŻCZYZNY

Wszyscy jesteśmy niedoskonali

fragmenty wywiadu Aliny Gutek z Jerzym Stuhrem
(całość w miesięczniku ZWIERCIADŁO - wrzesień 1999 )

"- Na ekrany kin wchodzi właśnie "Tydzień z życia mężczyzny". Powiedział pan, że jest to pierwszy film, pod którym może się pan podpisać obiema rękami. Co pan miał na myśli?

- To, że biorę za niego pełną odpowiedzialność. Mam poczucie, że jest to mój najdojrzalszy film pod względem warsztatowym.

- Czy to znaczy, że - znany i podziwiany przede wszystkim jako aktor - zdał pan tym filmem także egzamin na reżysera?

- Reżyserowałem wcześniej, jak wiadomo, dwa filmy, ale tak naprawdę egzamin na reżysera zdawałem dopiero teraz. Tym sprawdzianem były niesłychanie trudne, wymagające skoordynowania dźwięku z obrazem, sceny z udziałem chóru pod dyrekcją Macieja Niesiołowskiego. Musiałem już na zdjęcia mieć przygotowane playbacki. Chciałem, żeby widownia razem z chórem uczyła się pieśni, żeby czuła, jak ta pieśń się rozwija.

- Mówi pan o warsztacie, a ja sądziłam, że na pierwsze pytanie odpowie pan tak: podpisuję się pod tym filmem obiema rękami, bo wyrażam w nim moje poglądy na temat życia, człowieka. Jestem pewna, że po obejrzeniu filmu wielu ludzi będzie tak sądzić.

- I słusznie, bo rzeczywiście jest w tym filmie część moich poglądów na temat życia.

- Na przykład jakich?

- Uważam, że nie można pochopnie oceniać innych. Że zawsze, zanim wyda się osąd, trzeba wysłuchać ich racji. Inny, osobisty pogląd, który wyrażam w tym filmie, jest następujący: są w życiu sprawy, o których trzeba decydować natychmiast, bo inaczej może się to okrutnie na człowieku zemścić. Prokurator surowo osądza ludzi. Dla ich przestępstw bez trudu znajduje kwalifikacje prawne i wynikające z litery prawa kary. Jako profesjonalista jest zdecydowany i bezkompromisowy, jako człowiek - słaby i nie zawsze czysty.

- Chciał pan powiedzieć, że wszyscy jesteśmy słabi? My, widzowie, nie lubimy wysłuchiwać o sobie gorzkiej prawdy...

- Rzeczywiście, wzięcie na warsztat takiego tematu niosło groźbę pretensjonalności - że reżyser chce widzów pouczać. Aby więc uniknąć zarzutów o tani dydaktyzm, wziąłem wszystkie grzechy bohatera na siebie. Gram główną rolę - człowieka, który "rzuca kamieniem", choć sam nie jest bez winy - i tym samym mówię widzom: to wszystko zdarzyło się nie wam, ale mnie. (...)

- Pana bohater przyznaje: tak sobie czasem źle myślę o ludziach. Czy panu też zdarza się źle myśleć o innych?

Moje pokolenie miało łatwość wydawania ocen, w pewnym sensie usprawiedliwioną politycznym rozdrażnieniem. Długo musiałem uczyć się tolerancji i ostrożności w ferowaniu wyroków.

- Czy ten film mógł powstać tylko w takim momencie pana życia, kiedy jest pan w pełni dojrzałym człowiekiem i ukształtowanym artystą?

- Powiem inaczej: w tym momencie mojego życia zdecydowałem się uwolnić od czegoś, co od dawna mi ciąży - od świadomości, że człowiek jest istotą słabą. Wymagało to ode mnie pewnej odwagi, bo niełatwo jest mówić o swoich słabościach. Wiele cech wspólnych łączy mnie z ekshibicjonistą, ale jednak jest pomiędzy nami różnica zasadnicza - on lubi się obnażać, a ja z tego powodu bardzo cierpię. Zdaję sobie sprawę, że ten film, jakże odmienny od dwóch poprzednich, może widzów zaskoczyć. Wiem, że ludzie są w stanie znieść prawdę o sobie tylko do pewnej granicy. Ale podjąłem to ryzyko. Pocieszam się, że nie jest to taka okrutna prawda.

- Pana bohater, ów surowy prokurator, którego pasją jest śpiewanie w chórze, mówi: kiedy śpiewam, mam nadzieję, że staję się lepszy. Czy pan uważa, że sztuka może rzeczywiście zmienić człowieka?

- Proszę zwrócić uwagę, że mówi on właśnie: "mam nadzieję", że jest ostrożny w samoocenie. Ja też wierzę, że sztuka i piękno w ogóle czynią nas lepszymi. Gdybym nie miał tej wiary, że na chwilę komuś przynoszę ulgę, kogoś bawię albo na chwilę prowokuję do refleksji, to trudno byłoby mi robić to, co robię. Jeszcze raz powtarzam: na chwilę. Nie uzurpuję sobie prawa do ulepszania świata. (...)

- Czy pan jako artysta, w tym przypadku reżyser, stawia sobie jakiś cel? Czy chce pan coś ludziom powiedzieć? Co?

- Takie cele stawiam sobie zawsze. Często są one proste, wręcz banalne. Na przykład - bądźmy tolerancyjni, nie sądźmy człowieka pochopnie, zanim nie poznamy jego racji.

- Stąd już tylko krok do relatywizmu. Nie boi się pan takich zarzutów?

- W tematach moralnych, a takie poruszam w filmie, nie uznaję tego pojęcia. Zbyt daleko posunięty relatywizm zarzucał współczesnej nauce papież w encyklice "Wiara i rozum". Rzeczywiście taki jest dzisiejszy świat - pozbawiony jasnych drogowskazów, co w nim jest dobre a co złe. Nagle zaczęliśmy bać się wygłaszania własnych sądów, nad każdym się pochylamy i mówimy: przypadek szczególny. Mój syn kończy w tym roku psychologię. Często dyskutujemy o różnych sprawach i ja go wtedy pytam: a jakie jest na ten temat twoje zdanie? On mi na to: wiesz, Jung tak to widział, a według psychologii behawioralnej wygląda to jeszcze inaczej. Na takie właśnie rafy narażony jest współczesny człowiek.

- A czy pan sam nie nawołuje do takiego właśnie pochylania się nad drugim człowiekiem?

- Mówię raczej, że każdy z nas ma prawo do obrony, do przedstawienia swoich racji. Po projekcji ktoś powiedział, że ten film usprawiedliwia nasze słabości. Bo skoro każdy ma coś na sumieniu, to znaczy, że nie jest z nami aż tak źle. Myślę, że to dość pokrętne tłumaczenie. Oczywiście film prowadzi do wniosku, że człowiek nie jest odosobniony w swych słabościach, że w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy niedoskonali. A świadomość, że ktoś obok nas też się boryka z problemami, czyni nasze życie nieco bardziej optymistycznym.

- Dla mnie optymistyczne jest to, że człowiek, mimo wszystko, pragnie być lepszy...

- Tak, oczywiście, ale w tym akcie uświadomienia sobie podobieństwa do innych, jest coś, co starożytni Grecy nazywali katharsis. Nie jestem sam, myśli widz i, mam nadzieję, to mu pomaga. Nie usprawiedliwia go, ale mu pomaga. Bo - żeby była pełna jasność - podstawowe wartości, takie, jak prawo do życia, miłości, godności, są niepodważalne i ponadczasowe. (...)



" Wszyscy jesteśmy niedoskonali -mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Aliną Gutek"
ZWIERCIADŁO , nr 9/1835, wrzesień 1999

Info
Obsada
Twórca o Tygodniu z życia mężczyzny
Streszczenie
O filmie
Wszyscy jesteśmy niedoskonali
Jerzy Stuhr
Gosia Dobrowolska
Edward Kłosiński
Wojciech Kilar