Przygoda z muzyką pisaną w zaciszu kompozytorskich pracowni rozpocznie się od Klasa Torstenssona, który zanajduje się w nieustannym artystycznym konflikcie między rozsądkiem a intuicją, chłodną kompozytorską kalkulacją a romantyczną fantazją, modernistycznym obiektywizmem a postnowoczesnym zaangażowaniem. Najpewniej dlatego bliska jest mu twórczość Edgara Varèse’a i Iannisa Xenakisa, mistrzów w łączeniu pozornie niemożliwego. Ale przecież także pionierów muzyki elektronicznej, której świat brzmieniowy Torstenssona niezmiennie fascynuje. Lubi kontrasty – rytmu, tempa, artykulacji, rejestrów, ale równie chętnie bawi się subtelnym cieniowaniem faktury, harmoniki, dynamiki i koloru. Słowem, jego muzyka łączy tradycję z nowoczesnością, klasyczne piękno z rozwiązaniami zaskakującymi, estetyczne bezpieczeństwo z ekspresyjną drapieżnością.
W Krakowie Asko|Schönberg wykona dwa ogniwa z cyklu Lantern Lectures. Czwarte z 2002 roku oraz piąte, słynny Self-portrait with percussion z 2006 roku. Warto przypomnieć, że Torstensson od 1973 roku mieszka w Holandii i od lat współpracuje z zespołem.
Szwedzką odsłonę muzyki współczesnej dopełni o trzy lata młodszy od Torstenssona Anders Hillborg, prawdziwa gwiazda europejskiej muzyki nowej. Mikrotonowa harmonika, żonglowanie dawnymi muzycznymi idiomami, swobodne poruszanie się między bachowską polifonią, melodycznym rozmachem Pucciniego a rytmiczną namolnością amerykańskich minimalistów to jego cechy charakterystyczne. Do tego dźwiękowa agresja zestawiana z modalną potulnością, bezpretensjonalny humor z przejmującym tragizmem. A wszystko, pozornie chaotyczne i bałaganiarskie, rządzi się ścisłą logiką. I wciąga.
Oprócz dwóch kompozycji na klarnet i fortepian – The Peacock Moment (1996) i Tampere Raw (1991), fortepianowego Velocity Engine (2003) oraz cyklu Six Pieces for Wind Quintet (2007), muzycy Ensemble Modern prawykonają nowe dzieło Hillborga. Będzie to New York na zespół kameralny, ukończony w tym roku.
Mocną reprezentację będzie miała muzyka fińska. W Krakowie zabrzmi muzyka dwóch najgorętszych nazwisk – utwory Kaji Saariaho i Magnusa Lindberga. Twórczość Kaji Saariaho rządzi się własnymi prawami, posiada charakterystyczny idiom i rozpoznawalną aurę. Priorytetem dla, mieszkającej od lat w Paryżu, kompozytorki jest brzmienie, jego struktura wewnętrzna, energia i sonorystyczna zmienność. Początkowo łączyła wyraziste linie melodyczne z fluktuacyjną harmoniką, po wyjeździe do Francji i kontakcie z twórczością spektralną coraz bardziej skupiała się nie tylko na walorach kolorystycznych, ale także chętniej sięgała do medium elektronicznego. Muzyka Saariaho jest delikatna, choć niepokojąca, oniryczna, nieuchwytna i pełna nieodkrytych tajemnic.
Kompozycje Pierwszej Damy muzyki współczesnej na festiwalu zagra formacja musikFabrik. Będę to Je sens un deuxième coeur (2003), The Tempest Songbook (2004) i dopiero co napisane Notes on Light (2010).
Magnus Lindberg nie lubił dźwiękowego historycyzmu. W młodości był radykałem, który został ukąszony modernistyczną niechęcią do muzyki, w środkach choćby tylko przypominającej dawne techniki kompozytorskie. Przeszedł fascynację wszystkimi chyba możliwymi nurtami awangardowymi. Pisał dzieła serialne, rysował partytury graficzne, pod wpływem Briana Ferneyhougha komponował muzykę skrajnie skomplikowaną, a po wyjeździe do Paryża związał się ze spektralistami. Ale z wiekiem jego ostrze krytyki wobec tradycji stępiło się. Nie zmieniło się tylko to, że do dziś uwielbia ekstrema. W utworach z przełomu lat 80. i 90. słychać nawiązania do dzieł barokowych, w których często formę konstruował mozaikowo, odbija się w nich również fascynacja rytmem i brzmieniem. Ostatnio pisze muzykę niemal impresjonistyczną, bez niegdysiejszej agresji, nierzadko łagodną w wyrazie.
Muzykę Magnusa Lindberga z kolei przybliżą artyści z paryskiego Ensemble Intercontemporain: Coyote Blues (1993), Corrente (1992), UR (1986) oraz Jubilees (2002).
W podróż do krainy fiordów zabiorą słuchaczy Rolf Wallin i Eivind Buene. Obaj studiowali na tej samej uczelni w Oslo. Pierwszy u nestorów nowej muzyki norweskiej, czyli Finna Mortensena i Olava Antona Thommessena. Drugi nie chce się przyznać do kompozytorskich korzeni. Wallin nie tylko komponuje, jest również wziętym trębaczem. I podobnie, jak zróżnicowana estetycznie jest jego muzyka, tak i dobór repertuaru, który wykonuje jest imponujący – gra zarówno muzykę barokową, jak i progresywny rock. Bo istotą jego twórczej osobowości jest kontrast. Znaleźć można w muzyce Wallina fascynację spekulacyjnymi technikami kompozytorskimi Drugiej Awangardy, muzyczną transpozycję fraktali oraz gęste i plastyczne klastery rodem z dzieł Ligetiego i Xenakisa i quasi-improwizacyjne ustępy.
Improwizacja jest istotna także dla Buene’a. Chociaż nie stroni od dźwiękowej tradycji i dawnych form. W jego dorobku jest sporo nawiązań do klasycznych gatunków, idei koncertowania czy polifonicznej koegzystencji. Ponadto jest młody Norweg niezwykle ciekawy świata. Inspirację czerpie z szeroko pojętej kultury, literatury, sztuki, teatru, filmu i otaczającego go świata – zarówno bezkresnych norweskich pejzaży, jak i miejskiej tkanki.
Dzieła Rolfa Wallina – The Age of Wire and String (2005), Three Poems by Rainer Maria Rilke (1994/2007) i Appearances (2002) – wykona Klangforum Wien. Retrospektywę muzyki Buene’a zaproponuje debiutujący w Krakowie Cikada Ensemble. W interpretacji skandynawskiego zespołu zabrzmią: Possible Cities (2005), City Silence (2005/2007), Landscape with Ruins (2006), Ultrabucolic Studies (2006), Molto Fluido (2007) i Nature Morte (2008).
Twórczość z ojczyzny Hamleta zobrazują kompozycje Pelle Gudmundsena-Holmgreena i Hansa Abrahamsena. Ten pierwszy nazywa siebie dźwiękowym zbieraczem, który obiekty odnalezione w historii muzyki lub współczesnej sonosferze osadza w innym kontekście. Sobie właściwym. Pewnie dlatego jednym z ukochanych jego kompozytorskich mistrzów jest Igor Strawiński, wirtuoz stylistycznych gier. Duńczyk lubi także jasny przekaz w muzyce. Stąd niewiele u niego komplikacji, faktury gęstej, ale mało charakterystycznej. Potrafi stworzyć zajmujące dzieło z kilku akordów, zarzucać słuchacza rytmicznymi gejzerami, atakować ostrymi współbrzmieniami. Jest synem słynnego duńskiego rzeźbiarza, dlatego posiada wrodzone wyczucie formy i wyjątkową wrażliwość na obecność muzyki w przestrzeni. Co ważne, w jego kompozycjach nie ma miejsca na przypadek, to mimo pozornej prostoty, swoistej dziecięcej naiwności, przemyślana dźwiękowa konstrukcja.