Cykl Miasteczko z lat 60. XX wieku łączy się znaczeniowo z Portretami rodzinnymi oraz następną grupą rysunków – Portretami mebli. Na wszystkie te cykle miała zapewne wpływ działalność scenograficzna artysty, o której mówił jako o tworzeniu własnego, czarownego świata. Na każdym rysunku pojawiają się sylwetowo potraktowane postaci – fotograf, zegarmistrz, dentysta, kardynał… Jednak to przedmioty zdają się być od postaci ważniejsze, to one dookreślają tytułową postać. Zwraca uwagę rysunek pt. Ławka, tak jak pozostałe, budowany kontrastami światła i cienia; tu jednak z większym odrealnieniem zarówno postaci siedzących na ławce, jak przestrzeni wokół niej.
(Anna Kroplewska-Gajewska)
Fascynację przedmiotem rozwinął artysta także w cyklu Portrety mebli z lat 1964-1966. To realistyczne, rysowane tuszem studia np. kredensu czy fotela, w których udało się oddać Drzewieckiemu swoistą aurę tajemniczości za pomocą pewnej i energicznej kreski oraz teatralnej stylizacji.
W 1967 roku powstał bardzo ciekawy cykl podkolorowywanych rysunków tuszem pt. Fabryka. To ponownie, jak w martwych naturach, przedmioty ukazane w szerokiej gamie barwnej i nagromadzone w jednej, powołanej przez malarza, przestrzeni. Utraciły swoją pierwotną funkcję i stały się dekoracyjnym znakiem fabryki.
W powstałym w latach 1970-1973 cyklu Introwersje udało się artyście najdobitniej skomentować w artystyczny sposób sytuację i problemy społeczne Polaków na początku lat 70. XX w. Swoje Introwersje malarz tłumaczy jako zagłębianie się w sobie. Przedmiot z poprzednich lat nabiera biologicznych form i znaczeń, które nie od razu są odgadnione. To świat uczuć – nieprzewidywalności, nadziei, strachu… Budowany kontrastem pomiędzy monumentalizmem jednych form i przestrzeni a minimalizmem drugich oraz kontrastem intensywności barw. W tym abstrakcyjnym świecie pojawiają się czasem realistyczne formy zaczerpnięte ze świata roślinnego i biologii. (…) Druga, niezwykle interesująca część Introwersji to wnętrza-przestrzenie przedstawione jako geometryczne układy prostych form z kulą, która staje się niejako najistotniejszym elementem kompozycji – ustala konotacje i odniesienia oraz napięcia. Szczególnie mocno w tym cyklu zauważalne jest podejście surrealistyczne do przedmiotu i rzeczywistości.
(Anna Kroplewska-Gajewska)
W sierpniu 1984 roku w Galerii Kordegarda w Warszawie, w 40. rocznicę Powstania Warszawskiego, miała miejsce wystawa prezentująca obrazy Romualda Drzewieckiego z cyklu Epitafium dla pokolenia. Cykl obejmował 18 obrazów malowanych w latach 1976-1984 wystawianych często w towarzystwie wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Powstanie Warszawskie było osobiście przeżytą inspiracją do namalowania cyklu Epitafium…, które odnosi się do poświęcenia życia przez młodych ludzi niezależnie od miejsca i czasu. Malarz w 1944 roku miał 11 lat i przeżywał jak wszyscy euforię i zwątpienie, wściekłość i bezsilność, strach, głód, śmierć i zniszczenie . Cykl nie ilustruje powstańczego bohaterstwa i całej jego gehenny, próbuje natomiast środkami artystycznej ekspresji ukazać tragizm losów owych młodych, pięknych ludzi. W katalogu towarzyszącym wystawie w Kordegardzie malarz pisał, że chciałem zanotować na tych tablicach śmierć cichą, spokojną z determinacją w nadziei, że nie pójdzie ona na marne i że tak trzeba. Owe emocje z dzieciństwa wyraził Drzewiecki za pomocą fragmentarycznie ukazanych młodych postaci kobiet i mężczyzn – nagich, niewinnych, ale dumnych i pewnych siebie. (…)Cykl wpisuje się w tendencję w sztuce polskiej lat 80. XX w. do bardziej dosłownego, silniejszego i określonego przekazywania myśli i uczuć. U Drzewieckiego jest to obraz śmierci pokazany w beznamiętny, lapidarny, estetyczny sposób, bez patosu i tragizmu. Jeden z epitafijnych obrazów to odwrócona twarzą do ściany postać młodego chłopca przecięta serią z broni maszynowej. Trudno w tym miejscu nie odnieść się do cyklu Rozstrzelań Andrzeja Wróblewskiego i mimo oczywistych różnic, nie zobaczyć podobieństw intencji obu malarzy.
(Anna Kroplewska-Gajewska)