W dolnej sali galerii Wozownia zostaną zaprezentowane prace malarskie, video, fotografie oraz rzeźby młodych polskich artystów. Widziane wcześniej na jawie prace młodych artystek i artystów zawiązały się nagle w sieć znaczeń, od razu, jakby odgórnie, opatrzoną hasłem Mdłości i pytaniem, czy może mamy do czynienia z czymś w rodzaju generacyjnego manifestu.
Marta Smolińska pisze w katalogu wystawy:
Koncepcja wystawy, tytułem nawiązująca do książki francuskiego filozofa, nawiedziła mnie pewnej nocy we śnie. (…) Z czasem idea podlegała świadomemu, zracjonalizowanemu uzupełnianiu, ale jej pierwszy przebłysk przybył ze sfery snu, który spowodował, że […] zostałam otoczona przez mdłości. Istotne wydało mi się pytanie o to, w jaki sposób współcześni młodzi twórcy wyrażają swoje zmagania z istnieniem i doznawane przy tym poczucie łagodnego wstrętu.
Kuratorka dodaje:
Nie pytałam, czy czytali powieść Sartre’a. Zobaczyłam w ich sztuce, z mojej perspektywy, wspólny wszystkim wybranym pracom aspekt jakiejś prawie nieznośnej zmysłowości czy wzmożonego apelowania do zmysłu dotyku i drażnienia go poprzez podsuwanie czegoś dwuznacznego: pociągającego i łagodnie wstrętnego zarazem, fascynującego i nieco odpychającego, a mówiąc językiem Julii Kristevej – czegoś abiektalnego.
(…) Na obrazach Zawickiego roślinność rozsadza glebę, miesza się z ziemią, szkieletami, odpadkami cywilizacji i osobliwymi narządami, rozrastając się w blasku dziwacznego światła o nieokreślonym źródle i tworząc mdłą kipiel . Jak ujął to już XVIII-wieczny antropolog Karl Rosenkranz, doznajemy uczucia wstrętu wobec nadmiernie żywego wicia się i rojenia, które wykazuje podobieństwa także z procesami gnilnymi. To więc podobnie jak wobec malarstwa Zawickiego, gdzie wszystko zdaje się śluzowato tętnić życiem, choć często utkanym ze śmierci: pełzają tam bowiem oderwane odnóża, splatają się jelita, bezpańskie odwłoki i rozwarte paszcze.
Owe szeroko rozwarte, zębate paszcze z obrazów Zawickiego, przyciśnięte do dna kie-liszka rybie wargi na fotografii Kluz-Knopek, zestawione z waginą Barbary U. usta ryby na jej portrecie autorstwa Mausolf oraz wyrażające niemy krzyk otwarte usta chłopca na kolejnej fotografii Kluz-Knopek, zatytułowanej Zombie, korespondują ze stwierdzeniem Karola Darwina, który sugerował, że otwarte usta są pierwszym znakiem fizycznym wstrętu, kojarzonym z krzykiem matki i dziecka w trakcie porodu. Michaił Bachtin porównywał je natomiast do rozwartych na oścież wrót, prowadzących w głębiny ciała, których uwidocznienie konfrontuje nas z własną cielesnością i śmiertelnością, wywołując uczucie niepewności i utraty pewnego gruntu pod nogami.
Pokrewne wrażenia może wzbudzać fragmentaryzacja ciała, jego rozbicie i odbywające się poza naszą kontrolą rozrastanie się jego tkanek, sięgające poza spójne granice organizmu. Zjawisko to uwidacznia się w rzeźbie Beaty Szczepaniak o wymownym tytule Niekontrolowane, której elementy, przypominające części ciała, jakby samowolnie rozsypują się przed skuloną na podłodze nagą sylwetką ludzką. Zwinięta postać kryje twarz w dłoniach i przyciska ją do podłoża, pozostając nieprzystępna w swojej izolacji i bezsilności. Ciałokształtne haptyczne formy o barwie konotującej delikatną różowość skóry zdają się toczyć do przodu i żyć własnym nieokiełznanym życiem niczym opisana przez Sartre’a roślinność zwieszająca wszędzie zielone łapy i niesamowita natura na obrazach Zawickiego czy na płótnie Flowar Mausolf. Takie samonapędowe byty są utrapieniem szczególnym, bo ich peregrynacje obnażają kruchość, przygodność i umowność wytyczonego ładu. W Initium/finis Szczepaniak gra z kolei skojarzeniami z typowo abiektalnymi wydzielinami ciała, kreując zespół brązowych form o organicznej obłości, jednocześnie wabiących dotyk swoimi krągłościami, jak i go odstręczających poprzez przypominanie wyglądu ekskrementów.
Paradoks polega na tym, że same te formy także sprawiają wrażenie defekacji, wydzielając z siebie ciemną substancję i sugerując, że abiekt sam generuje kolejny abiekt, tkwi w nim wszak jeszcze jakaś wewnętrzna cielesność, która produkuje odrażającą i fascynującą zarazem wydzielinę. Zdaniem Kristevej percypując to, co abiektalne, infiltrujemy własną, pozornie czystą cielesność i uzmysławiamy sobie – ściśle powiązane ze śmiertelnością – wyparte aspekty naszego ja, co w efekcie ukazuje kruchość i złudność jego mozolnie wywalczonej tożsamości. Aspektu tego w jeszcze bardziej dobitny sposób dotyka kolejna praca Szczepaniak, zatytułowana Pękło, ukazująca wyciek białej masy z cieleśnie ukształtowanej formy, zawieszonej na rzeźnickim haku. Proces wylewania się następuje poza kontrolą, ciało po prostu pękło i zaczęło się rozlewać, przypominając nam o kruchości naszych organizmów i złudnej jedynie szczelności jego powłok. (…)
Aspektem pobudzającym od wieków doznanie mdłości i obrzydzenia były też fałdy , w które z kolei obfituje ciemnoczerwony tors kobiecy, określony przez Martynę Pająk jako Stosunek masy. Piersi i brzuch jawią się niczym hiperboliczne wypukłości, związane z płodnością i pochłanianiem, a rozlewanie się ciała zdaje się powstrzymywać jedynie jego jakby zastygła, niesamowicie gładka i połyskliwa powierzchnia, poddana rygorystycznej estetyzacji. Podobnie pofałdowany jest brzuch nagiej kobiety, która – w wideo o słodkim tytule Pink autorstwa Kluz-Knopek – wije się konwulsyjnie w rytm nieprzyjemnej muzyki pośród przyklejających się do jej ciała drobnych kuleczek styropianu. W końcu zaczyna pulsować, rosnąć i tętnić własnym życiem także jej wagina, która, niczym niebezpieczne zwierzę żyjące do tej pory w ukryciu wewnątrz ciała, nagle wydostaje się na zewnątrz i bezwstydnie ob-wieszcza swoje istnienie, bez pardonu dotykając naszego wzroku.
Marta Smolińska
Artyści: Katarzyna Giełżyńska, Urszula Kluz-Knopek, Monika Mausolf, Justyna Olszewska, Martyna Pająk, Damian Reniszyn, Beata Szczepaniak, Marcin Zawicki
Kuratorka: Marta Smolińska
Mdłości
Wernisaż: 10 stycznia 2014 roku, godz. 18.00
Wystawa potrwa do 23 lutego 2014 roku
Galeria Sztuki Wozownia
ul. Rabiańska 20
Toruń