Tytuł wystawy Bieguni niezwykle trafnie dotyka charakteru prezentowanych na wysokościach rzeźb. To także bezpośrednie nawiązanie do tytułu książki autorstwa Olgi Tokarczuk, historii mówiącej między innymi o poruszaniu się, o nieustającym ruchu, co można odczytać jako swego rodzaju świętość. Wciąż poruszające się rzeźby Jerzego Kędziory wpisują się właśnie w takie rozumienie.
Plenerowa wystawa balansujących rzeźb zostanie otwarta w ramach Międzynarodowej Nocy Muzeów, towarzyszyć jej będzie przegląd filmów monograficznych o Artyście. Podczas wystawy będzie można zobaczyć specjalnie wybrane na tę wystawę rzeźby, które zawisną nad ziemią w Parku Strzeleckim w Tarnowie.
Jerzy Kędziora o swoich pracach w rozmowie z Katarzyną Górowską:
Pojęcia tego, rzeźby balansujące, użyła autorka artykułu Justyna Sikorska. Chętnie na nie przystałem. Sam nie miałem odwagi przywłaszczać sobie tego pięknego i adekwatnego do tych utworów tytułu. Wydawał mi się zbyt własny, przypisany książce i wiadomym wyznawcom. Użyć go możemy bez specjalnych nadużyć, gdyż rzeźby te w wielu aspektach go wypełniają. Są w ciągłym ruchu, nie tylko tym wahliwym, dwubiegunowym, ekspozycyjnym ale i permanentnie się przemieszczają, przeobrażają, zmieniają wygląd. Wielu dopatruje się w ich eksponowaniu, ustawianiu na linie niepewnego zawieszenia gdzieś między życiem a śmiercią, dobrem a złem, niebem a… Jest kilka zaprojektowanych biegunów z biegunami u podstawy m.in. Osaczany – aktualnie w realizacji, które albo same będą wpadały w ruch, albo będą prowokowały by je w taki wprowadzić. Sam również jestem swego rodzaju biegunem i to nie tylko z tego względu, że towarzyszę moim rzeźbom w drodze, ale i sportretowany dzielę los balansujących. (…)
Rzeźby powstały jako jeden z rysów Polaka czasów transformacji – takiej serii cykli, którą realizowałem w okresie przemian strukturalnych w Polsce. Przed jakimś nagłym wystąpieniem w tamtym czasie, nie znalazłem lepszego symbolu czy metafory na zilustrowanie takiego stanu ducha (chwiejny, niepewny) i chcąc nie chcąc, musiał przyjąć go na siebie jakiś będący na linie, na krawędzi. Miało być tylko kilka takich utworów. Pod presją wystawców, organizatorów wystaw groteska transformacji zaczęła pęcznieć, rozrastać się, ewaluować, tracić pierwotne ukorzenienie. Należało sobie postawić pytanie – po co tych ludzi pchać na liny? Stąd próby w nowych formach i tematach, nowe emocje, nowe wyzwania. (…)
Jerzy Kędziora o grupie Osaczający w rozmowie z Katarzyną Górowską:
Osaczający są fragmentem większej kompozycji pt. Osaczany. Projekt ten zakłada realizację spektaklu w otwartej przestrzeni, gdzie kilka zamaskowanych, utajnionych, często uzbrojonych postaci zainstalowanych nad ziemią otacza półnagiego, zagubionego, rozchwianego, ubiegunowionego Osaczanego (być może autoportret) ustawionego na ziemi, w centrum założenia. Wahliwi osaczający, postacie i inne trudniejsze w odszyfrowaniu formy łączą się i porozumiewają ze sobą kodem świetlnym i dźwiękowym. Widz, aktywny uczestnik spektaklu, może je wprowadzać w inny wymuszony ruch przy pomocy odciągów, wodzików, troków. Spowoduje tym wyzwalanie się dźwięków, migotanie odblaśników, odsłanianie maskowania. Tutaj to prezentowani są daleko zaawansowanymi szkicami do pierwszych Osaczających.