Teraz dawno nic nie pisałam, więc już zdążyłam zapomnieć, jak to się robi. No chyba się siada, wypija się pięć kaw i się pisze. Przedtem przez dwa lata się łazi i marudzi, że się jest nikim, nie ma się żadnego talentu i najwyżej zostanie się bibliotekarką. Teraz znowu mam taki typowy dla siebie stan, że jestem przekonana, że się skończyłam, wypaliłam, nic nie umiem, siedzę w domu i rysuję córce domek i płotek. Ponieważ nie przechodzę tego pierwszy raz, więc się tym nie przejmuję.
Info: Źródło: Wywiad dla Gazety Wyborczej, 22 września 2006 r.