Zataczając się wyszedł (po brzeg) ode mnie-
Gorzkim skurczem ból usta mu zwiódł.
Zbiegłam za nim schodami przez ciemnię,
zbiegłam za nim bez tchu aż do wrót.
Zawołałam: To żart! Tyś mi drogi!
Wróć!…Nie wrócisz- więc nie chcę już żyć…
I ten uśmiech męczęński i wrogi
i te słowa: Zaziębisz się. Idź