Artystyczny reportaż, jako formuła twórczości zakładająca nie tylko wierne oddanie rzeczywistości, ale również jej interpretację, nie powstał jednak w postalinowskiej próżni. Już wcześniej międzynarodowe kontakty umożliwiały poznanie dokonań zachodnich, czego najbardziej wyrazistym przykładem jest działalność Władysława Sławnego, polskiego fotoreportera mieszkającego w Paryżu od lat 30., który w okresie socrealizmu został kierownikiem działu fotograficznego ogólnopolskiego tygodnika ilustrowanego „Świat”. Współpracujące z magazynem grono fotografów, w nim Konstanty Jarochowski, Jan Kosidowski, Wiesław Prażuch, w dużej mierze dzięki działalności Sławnego, dorównywało poziomem Zachodowi, podobnie wysoko ocenić trzeba inne magazyny lat 50. i 60., szczególnie takie jak „Polska” z Tadeuszem Rolke, Markiem Holzmanem, Ireną Jarosińską, Eustachym Kossakowskim, Piotrem Barączem czy „Ty i Ja”. W tym samym czasie środowisko fotografii artystycznej, skupione wokół ZPAF i miesięcznika „Fotografia”, jako jedną z wiodących formuł fotografii prezentowało dokonania fotoreporterów agencji Magnum, a za najdoskonalszy przejaw takiej formuły fotografii uznawało amerykańską wystawę The Family of Man, znaną w Polsce pod tytułem Rodzina człowiecza, która ostatecznie, na mocy kooperacji pomiędzy ZPAF a Ministerstwem Kultury i Sztuki, trafiła do Warszawy jesienią 1959 roku i odbyła półroczne tournée po innych miastach kraju. Był to jednak schyłek największego zainteresowania fotografią reportażową wśród krytyków i fotografików.
Za reportażowym boomem okresu odwilży kryje się jednak nie tylko głód zachodnich nowinek i warsztatowa świadomość fotoreporterów. Stoją za nim przede wszystkim potrzeby odbiorców oraz środowiska fotograficznego, które mają szerszy kontekst społeczny. Doktryna realizmu socjalistycznego, po śmierci Stalina krytykowana i odrzucana z różnym natężeniem, nie zlikwidowała jednak potrzeby sformułowania programu artystycznego odpowiadającego nowej, socjalistycznej rzeczywistości. Formalne nowatorstwo oparte na zachodnich wzorcach powinno iść w parze z zaangażowaniem w przemiany społeczne – do takiej formuły sztuki dążyli artyści, a szczególnie krytycy, chcący pogodzić niedawną fascynację realizmem socjalistycznym z szansą na korektę własnych przekonań i doktrynalnych „wypaczeń”. Reportaż pasował do tych potrzeb doskonale, tym bardziej, że był wówczas ceniony również na zachodzie, a co ważne – w komunizującej Francji, ku której szczególnie chętnie zwracały się oczy polskiego środowiska artystycznego. Tzw. fotografia humanistyczna, a więc francuska odsłona społecznie wrażliwej twórczości reporterskiej niepozbawionej estetycznego wyrafinowania, przyjęła się więc nad Wisłą szybko i skutecznie, chociaż sam humanizm krył tutaj w sobie nieco inny zestaw skojarzeń, a twórcza swoboda była wciąż ograniczona.
Potrzeba przyjmowania postawy zaangażowanej względem rzeczywistości, wraz ze wszystkimi jej przyczynami, sprawiła również, że od fotografii, podobnie jak od literatury, oczekiwano realizmu, a nade wszystko „prawdy”. Szybko okazało się jednak, że fotografia, mimo wierności względem swego przedmiotu, jest materiałem podatnym na manipulację i świetnym narzędziem propagandowym; raz po raz krytycy dystansowali się wobec wcześniejszego entuzjazmu, a najbardziej zdecydowane stanowisko zajął wówczas Witold Wirpsza tomikiem poetyckim Komentarze do fotografii The Family of Man. Jego przestroga przeciwko bezkrytycznemu zawierzeniu fotografiom miała zresztą głębsze znaczenie, była ostrzeżeniem przed ideologizacją i utylitaryzmem sztuki.
Tomik Wirpszy przypomniano przed paroma laty w reedycji Instytutu Mikołowskiego, na przestrzeni ostatniej dekady, a zwłaszcza w ostatnich latach pojawił się także szereg publikacji przybliżających sylwetki reporterów, dokonania dokumentalistów, dzięki czemu możliwe staje się rekonstruowanie i badanie fenomenu fotografii reporterskiej, we wszystkich jego przejawach, mutacjach i powiązaniach. Raz po raz ujawniana jest również zawartość kolejnych archiwów. Moment schyłku dziennikarstwa prasowego jest więc jednocześnie czasem, w którym odbywa się odzyskiwanie historii reportażu.
Pytanie o ciąg dalszy nie jest jednak nieaktualne. Fotografia reportażowa, nawet jeśli podlega elitaryzacji i na dobre wkracza do galerii, nie musi sprzeniewierzać się swojej pierwotnej funkcji, choć niewątpliwie jej znaczenie nie polega już na oddziaływaniu informacyjno-społecznym, ale raczej estetycznym. Wydaje się jednak, że w sytuacji, kiedy kryzys reprezentacji fotograficznej jest już sprawą nienową, zainteresowanie reportażem ma nie tylko historyczne uzasadnienie, ale podobnie jak przed półwieczem dotyka sfery potrzeb. Ponownie atrakcyjne staje się poszukiwanie prawdy, jednak w innych niż wówczas ramach. Dowartościowanie fotografii dokumentalnej i reportażowej, zarówno przez badaczy, jak i artystów oraz odbiorców, nie musi być zatem wyłącznie świadectwem rosnącej świadomości tej dziedziny.
2 comments
Dzien dobry.
Wladyslaw Slawny, moj ojciec, nie byl nigdy czlonkiem komunistycznej partji Francji (zreszta, polskiej tez nie) byl jednak zawsze, jak to sie teraz mowi, lewakiem.
Dzień dobry,
rzeczywiście, bardzo poważna i niefortunna pomyłka.
Nawet w katalogu wystawy Władysława Sławnego w DSH – o której pisałam – można przeczytać, że nie był on członkiem żadnej partii.
Ogromnie przepraszam, lada moment powinna pojawić się korekta.
Dzien dobry.
Wladyslaw Slawny, moj ojciec, nie byl nigdy czlonkiem komunistycznej partji Francji (zreszta, polskiej tez nie) byl jednak zawsze, jak to sie teraz mowi, lewakiem.
Dzień dobry,
rzeczywiście, bardzo poważna i niefortunna pomyłka.
Nawet w katalogu wystawy Władysława Sławnego w DSH – o której pisałam – można przeczytać, że nie był on członkiem żadnej partii.
Ogromnie przepraszam, lada moment powinna pojawić się korekta.
Comments are closed.