1) Strzępy terytorium obracają się w proch
Jed Martin, główny bohater „Mapy i terytorium” Houellebecq’a, zyskał sławę (a później bogactwo), przetwarzając w Photoshopie fotografie map Francji Michelina. Trudno powiedzieć, na ile przyczyniła się do tego siła jego artystycznej wizji (recenzje zebrał wyśmienite), a na ile romans z Olgą, wpływową menedżerką firmy produkującej opony i wydającej słynne przewodniki turystyczne.
Stylizowana miejscami na monografię napisaną po śmierci artysty (znamy to choćby z „Cząstek elementarnych” opisujących genezę opus magnum Michela Dzierżyńskiego), „Mapa i terytorium” przypomina klasyczny Künstlerroman, a ze względu na bardzo uczone i adekwatnie do tego interesujące dysputy o naturze sztuki, polityce i ekonomii budzi skojarzenia z solidną jak Pan Bóg przykazał powieścią modernistyczną (choć z drugiej strony ascetyczny tryb życia Jeda Martina jest idealnym zaprzeczeniem wszystkich tych zwyrodniałych sposobów, w jakie z nadmiarem wolnego czasu radzi sobie na przykład równie znudzony światem Des Esseintes z „Na wspak” Huysmansa). Pod koniec powieść zamienia się w kryminał – a mimo to największą zagadką nie jest wcale pytanie, kto zabił. Mnie przynajmniej o wiele bardziej nie dawała spokoju ciekawość, jak mogły tak naprawdę wyglądać prace Jeda – a zwłaszcza jego mapy.
Autor poświęca sporo miejsca mapom – a dokładniej ich opisom, recenzjom, interpretacjom. W ten sposób otrzymujemy wielopiętrowe odzwierciedlenie świata: rzeczywistość – mapa – fotografia – retusz – tekst recenzji/interpretacji (ekfraza). W gruncie rzeczy Houellebecq daje nam więc nie tylko popłuczyny po pracach Jeda, które musimy sobie wyobrażać na podstawie natchnionych, pretensjonalnych (i zmyślonych) recenzji krytyków z Le Monde – tak naprawdę dostajemy od autora „Możliwości wyspy” zniekształcony obraz świata wynaturzonego przez serię odbić i transpozycji.
2) O sztuce i sztuczności
Krajobraz „widziany z perspektywy Boga” (obserwatora patrzącego na świat mechanicznym okiem aparatu) zastępuje autentyczną przestrzeń, podobnie jak hotele z katalogu Michelina dostosowują swój obraz regionalnej Francji do wyobrażeń najbogatszych klientów z Chin czy Rosji.
Świat w najnowszej powieści Michela Houellebecq’a opanowała sztuczność. Zanim poniesie sztuczną śmierć w jednej ze szwajcarskich klinik, ojciec Jeda z powodów zdrowotnych zostaje wyposażony w sztuczny odbyt. Trudno się dziwić, skoro pół życia konsumował sztuczne wytwory przemysłu i kultury.
Ojciec Jeda był absolutnie oddanym pracy architektem. Powielając wciąż ten sam schemat, projektował idealne, wielokrotnie nagradzane nadmorskie sanatoria – kolejne kopie bezosobowych miejsc do mieszkania. Sztuczności i powtarzalności architektury zdominowanej przez zdehumanizowane koncepcje Le Corbusiera i Miesa van Der Rohe autor „Mapy i terytorium” przeciwstawia sentymentalną samotnię rodzinnego domu, do której udają się na wygnanie ze świata powieściowy Houellebecq, a potem Jed, kiedy już osiągną odpowiedni moment wewnętrznego rozwoju. Izolacja jest jedynym ratunkiem przed światem, który zmierza do tego, aby zamienić wszystko w symulakry.
Ten sam proces można prześledzić na poziomie stylistyki na przykładzie języków i branżowych żargonów (gorszy pieniądz wypiera z obiegu lepszy). Houellebecq’owi zarzucano plagiat, m.in. skopiowanie kilku notek z Wikipedii (pewnie stąd ironiczne podziękowania dla jej twórców), ale to rzecz jasna zupełnie bzdurne oskarżenia. Pisarz pastiszuje też bez litości choćby pretensjonalny język krytyków sztuki czy głupawe kalki językowe z broszur i przewodników turystycznych – sztuczne twory, brutalnie deformujące rzeczywistość, którą powinny w miarę wiernie opisywać.
Jeśli mowa o brutalnej deformacji, Houellebecq nie oszczędza też samego siebie – a przynajmniej swojego symulakrum na kartach książki. Psychopata, który porcjuje zwłoki francuskiego pisarza, a potem rekonfiguruje elementy, tworząc z nich własną układankę („marna imitacja prac Jacksona Pollocka”), uosabia najpewniej „przetwórcze” stadium kultury (albo może to, jak bezmyślni krytycy obchodzą się z jego książkami?).
Pojęcia utraciły znaczenia, a języki – kontakt z rzeczywistością (dlatego powieściowy Houellebecq popada w depresję godną Lorda Chandosa). Ciało (a szerzej – człowiek) zostało zdegradowane (uwznioślone?) do rangi tworzywa, zupełnie jak w szalonych pracach Australijczyka Stelarca (albo Buffalo Billa, psychopatycznego krawca z „Milczenia Owiec”, który obdzierał ofiary ze skóry, aby potem uszyć z niej „strój kobiety”).
Nie jest to zresztą koncepcja taka świeża – realizował ją już, choć bardziej w przestrzeni nauki niż sztuki, opisany m.in. w „Biegunach” Olgi Tokarczuk XVII-wieczny niderlandzki anatom Fryderyk Ruysch. Oprócz bogatej kolekcji preparatów (głównie zdeformowanych organizmów i narządów) i przeprowadzania publicznych sekcji zwłok (tak zwane „lekcje anatomii” były w jego czasach bardzo popularne, o czym świadczą liczne przedstawienia malarskie, z „Lekcją anatomii doktora Tulpa” Rembrandta na czele), Ruysch stworzył cykl dioram, przedstawiających alegoryczne scenki rodzajowe. Za tworzywo do nich posłużyły mu m.in. dziecięce szkieleciki i ludzkie tkanki. Ruysch tworzył krajobrazy, wykorzystując np. kamienie nerkowe – drzewa sporządzał ze specjalnie spreparowanych żył, a do wykonania trawy i krzewów używał mniejszych naczyń krwionośnych. Opłakujące swój los czaszki ocierały łzy przy pomocy chusteczek misternie wykonanych z tkanek płucnych i mózgowych, szkielet małego dziecka grał na skrzypcach smyczkiem zrobionym z utwardzonej tętnicy.
Ruysch oczywiście nie musiał mordować, aby wejść w posiadanie składników do swoich projektów, jak czynił to psychopatyczny chirurg z „Mapy i terytorium”, w którego piwnicy policjanci znaleźli instalacje zbudowane z wynaturzonych organów. Trudno jednak poza tym znaleźć znaczące różnice pomiędzy ich postawami: dlaczego Ruyscha nazywamy „naukowcem”, a chirurga-mordercę – „psychopatą”? Co odróżnia artystę od szaleńca? Czy w ciągu trzystu lat tak zmienił się świat (albo ludzkość i jej stosunek do ciała i duszy?), że podobna twórcza ciekawość kompletnie straciła uzasadnienie? Chirurg powtarza gest Ruyscha w zmienionych warunkach, naśladuje jego sztukę owładniętą obsesją śmierci, symuluje makabryczne prace znane dziś wyłącznie z rycin – ciężko jednak przypuszczać, by Houellebecq’owi chodziło jedynie o proste spostrzeżenie, że to kontekst nadaje działaniu znaczenie.
3) Panie Houellebecq, żarty Pan sobie stroisz?
„Mapa i terytorium”. Trzeba przyznać, że trudno o bardziej pretensjonalny tytuł. Oczywiście, od razu przychodzi na myśl Baudrillard i „O ścisłości w nauce” Borgesa – a w dalszej kolejności, pod wpływem dysputy o istocie architektury, choćby Jencks i jego koncepcja „double coding”. W książce roi się od uczonych dyskusji o ekonomii i przenikliwych antropologicznych obserwacji. Odnajdujemy całe mnóstwo odniesień i cytatów, a także to błyskotliwe balansowanie na krawędzi fikcji i rzeczywistości. Są tam też oczywiście ulubione tematy Houellebecq’a (śmierć, depresja, niezdolność przeżywania uczuć, samotność) i motywy znane doskonale z jego poprzednich książek (geniusz odludek z „Cząstek elementarnych”, spędzane w samotności święta i głupawy żargon pracowników biur podróży z „Lanzarote”). Pisarz reprodukuje i przetwarza swoje pomysły (oraz samego siebie) nie z lenistwa czy wyrachowania (fikcyjny Houellebecq celnie zauważa, że artystę, który zbyt często zmienia temat i technikę, odbiorcy posądzają zwykle o miotanie się), a chyba po to tylko, by jeszcze mocniej zaakcentować zjawisko, które portretuje w swojej powieści.
Autor prowadzi nas za rączkę – czy rzeczywiście chce mieć pewność, że dobrze zrozumiemy wszystkie erudycyjne aluzje? A może to tylko przynęta na przemądrzałych recenzentów, którzy ochoczo rzucają się na okruszki dryfujące na powierzchni? Wszystko to jest przecież tak oczywiste, że nie sposób nie zapytać, jakie terytorium kryje się pod mapą, którą z ironicznym uśmiechem kreśli Houellebecq.
1 comment
Dobrym odniesieniem do recenzji będzie rozmowa z Michelem Houellebecq’iem przeprowadzona przez Stanisława Beresia, która znajduje się tutaj: http://magazyn.o.pl/2010/wywiad-michel-houellebecq-stanislaw-beres/
Comments are closed.