Pokolenie ignorantów
9 sierpnia 1974 roku znokautowany aferą Watergate trzydziesty siódmy prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Milhous Nixon oświadczył narodowi, że rezygnuje z dalszego pełnienia urzędu. Zaledwie miesiąc później jego następca Gerald Rudolph Ford jr, który przejął władzę w wyniku nominacji, a nie wyborów powszechnych, niespodziewanie ogłosił dla niego akt łaski („Proclamation 4311 – Granting Pardon to Richard Nixon”, 8 września 1974). Polityka grubej kreski formalnie uniemożliwiła pociągnięcie skorumpowanego poprzednika do odpowiedzialności karnej za domniemane niezgodne z prawem działania w czasie prezydentury. Hipokryzja na szczytach władzy sięgnęła zenitu. 30 kwietnia 1975 roku upadł Sajgon. Stolica Wietnamu Południowego poddała się bez walki. Ogłoszono bezwarunkową kapitulację, a generał Nguyễn Văn Thiệu oskarżył Waszyngton o zdradę. Amerykańscy chłopcy wycofani z Indochin trzy lata wcześniej leczyli teraz rany w ojczyźnie i nie brali udziału w ostatnim akcie wojny. Trwająca kilkanaście lat krwawa jatka, uznawana w armii za militarny sukces, kończyła się całkowitą – polityczną, finansową, społeczną katastrofą. Kosztowała niemało: życie ponad pięćdziesięciu ośmiu tysięcy żołnierzy, zdrowie kolejnych trzystu trzynastu tysięcy i według różnych szacunków około stu czterdziestu miliardów ówczesnych dolarów. Skutkiem wojny był kryzys ekonomiczny, gigantyczna pokoleniowa trauma oraz rozwarstwienie utrwalające w społeczeństwie dyskryminujące podziały na bogatych i biednych. Problemy gospodarcze dodatkowo dramatycznie pogłębił krach na światowych rynkach paliw. Recesja i inflacja zaczęły zbierać obfite żniwo, kiedy pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej państwa zrzeszone w grupie OPEC ogłosiły ograniczenie wydobycia, skokowy wzrost cen oraz embargo na dostawy ropy naftowej do Stanów Zjednoczonych i części krajów Europy Zachodniej po udzieleniu przez te kraje militarnego wsparcia Izraelowi w wojnie Jom Kippur (6–26 października 1973).
Nowy Jork – stolica światowego handlu i finansjery – od dawna borykał się z problemami. U szczytu powojennej prosperity w latach pięćdziesiątych miasto było ekonomiczną potęgą. W największym porcie świata zatrudniano ponad dwieście tysięcy osób. Kryzys rozpoczął się w drugiej połowie kolejnej dekady, skutkował postępującym spadkiem zatrudnienia, produkcji, rentowności, zasobów kapitałowych w przemyśle. Choroba trawiła miasto, ale egocentryzm, władza i pieniądze jeszcze pozwoliły wznieść i 4 kwietnia 1973 roku z pompą otworzyć World Trade Center (WTC, Światowe Centrum Handlu) – charakterystyczne czterystumetrowe bliźniacze wieże zdominowały panoramę Dolnego Manhattanu. Rósł dług publiczny, inflacja i bezrobocie. Biznes ograniczał lub zwijał interesy. W 1975 roku władze stanęły w obliczu bankructwa. Gigantyczny, półtoramiliardowy deficyt wywołał bezprecedensowy kryzys finansów i zmusił Abrahama D. Beame’a, sto czwartego burmistrza Nowego Jorku – pierwszego Żyda na tym stanowisku – do głębokich i chaotycznych cięć budżetowych[1]. Zamrożono płace, drastycznie – w ciągu roku o sześćdziesiąt pięć tysięcy – zmniejszono zatrudnienie w przedsiębiorstwach komunalnych i policji. Kiedy zwrócono się o federalne gwarancje finansowe dla wierzycieli, prezydent Gerald Ford odmówił. Obawiał się – skądinąd słusznie – że natychmiast podobne żądania wysuną inne amerykańskie metropolie. Po wojnie wietnamskiej wiele, zwłaszcza silnie uprzemysłowionych ośrodków walczyło z podobnymi problemami. 30 października dziennik „New York Daily News” na pierwszej stronie wielkimi czarnymi literami oznajmił mieszkańcom hiobowe wieści: „FORD TO THE CITY: DROP DEAD” („FORD DO MIASTA: JESTEŚ TRUPEM”). Ron Nessen, rzecznik prasowy, kuriozalnie tłumacząc trudną decyzję głowy państwa, porównał miasto do narkomana, któremu nie wolno dawać gotówki, bo i tak wszystko wyda na nałóg.
Bezrobocie rosło w lawinowym tempie, podobnie jak przestępczość najcięższego kalibru. W 1975 roku odnotowano tysiąc sześćset czterdzieści pięć zabójstw[2]. Mieszkańcy żyli w nieustannym strachu. Jednym z najniebezpieczniejszych miejsc było metro. Dla przeciętnego nowojorczyka codzienna jazda do pracy kolejką – nazywaną od jakiegoś czasu Mugger’s Express (Bandycki Ekspres) – była tak samo ryzykowna jak zabawa odbezpieczonym granatem. Słynny Times Square przypominał lunapark wszelkich podejrzanych rozrywek. Szerzyło się stręczycielstwo. Na ulicach, w nocnych klubach, salonach masażu, peepshowach i kinach porno pracowało czterdzieści tysięcy prostytutek, z czego niemal połowę stanowiły dziewczyny od piętnastego do dwudziestego roku życia. Olbrzymia, szacowana na dwieście tysięcy, armia narkomanów była uzależniona od heroiny[3]. Dilerka odbywała się niemal na każdym rogu. W niektórych dzielnicach narkotyki można było kupić łatwiej niż coś do zjedzenia. Przez kilkanaście miesięcy miasto terroryzował David Berkowitz, wielokrotny morderca znany jako Son of Sam (Syn Sama) lub 44 Caliber Killer (Zabójca Kaliber 44). Ujęty i skazany na sześciokrotne dożywocie twierdził, że „słyszał głosy demonów” mieszkających w jego kamienicy i dlatego zabił sześć przypadkowych osób, a kolejnych siedem ranił[4]. Symbolem bezradności władz okazał się słynny blackout. W środę wieczorem z 13 na 14 lipca 1977 roku na skutek uderzenia pioruna doszło do awarii w elektrowni. W mieście pozbawionym prądu przez ponad dobę panował kompletny chaos. Uzbrojone hordy złodziei wyszły na ulice. Wybuchły zamieszki. Odnotowano tysiąc pożarów, tysiąc sześćset sklepów splądrowano, zdewastowano kilka dzielnic. Policja aresztowała ponad trzy tysiące siedemset osób, najwięcej w historii. Kongres oszacował straty na co najmniej trzysta milionów dolarów.
Morderstwa, handel narkotykami, prostytucja, gwałty, napady, rozboje, przemoc wobec dzieci, korupcja i bieda były codziennym doświadczeniem mieszkańców niemal do połowy lat dziewięćdziesiątych. Nowy Jork był miastem upadłym, dekadentem – delirycznym, mrocznym, groźnym, ale jednocześnie wciąż bardzo pociągającym. Miejscem diametralnie odmiennym od kosmopolitycznej, bogatej i zadowolonej z siebie metropolii, jaką wydaje się być dzisiaj.
Amerykański socjolog, filozof technologii, autor inspirujących studiów na temat urbanistyki i architektury Lewis Mumford (1895–1990) uważał, że najistotniejszą funkcją miasta jest „inspirowanie możliwie jak najliczniejszych kontaktów i interakcji między możliwie jak najróżniejszymi osobami, klasami, grupami”[5]. Bez wątpienia Nowy Jork zawsze spełniał te kryteria, przez całe lata wchłaniając wielomilionowe tłumy emigrantów przybywających tu niczym do ziemi obiecanej. Kryzys spowodował, że od 1970 roku największe miasto w kraju zaczęło się dramatycznie wyludniać, w takim stopniu, że w ciągu dekady jego populacja zmniejszyła się o prawie milion mieszkańców[6]. Ludzie masowo przeprowadzali się na przedmieścia lub do spokojniejszych dzielnic położonych daleko od centrum. Zostawali tylko ci, którzy nie mieli żadnej innej alternatywy – kolorowi, emigranci, biedacy, przestępcy, narkomani i… artyści.
Zrujnowane budynki, pozamykane sklepy, wyludnione ulice, znikomy ruch samochodowy – niektóre dzielnice wyglądały jak po przejściu śmiercionośnego kataklizmu. Prawdziwą plagą były podpalenia. Każdego roku notowano setki pożarów. Właściciele nieruchomości niejednokrotnie sami wzniecali ogień, licząc na wyłudzenie odszkodowania. Było to jedyne rozwiązanie w sytuacji, kiedy nie mogli znaleźć najemców lub gdy ze względu na wywołane kryzysem niskie ceny na rynku nie opłacało się sprzedać budynku. Inną strategią była świadoma dewastacja nieruchomości. Właściciele przymykali oko, kiedy najemcy niszczyli, a nawet podpalali mieszkania z nadzieją, że miasto w końcu przesiedli ich w jakiekolwiek inne miejsce. W rezultacie ludzie koczowali, nierzadko bezprawnie, w opuszczonych, zrujnowanych, zaszczurzonych budynkach, w których – pozbawieni elementarnych wygód – byli nieustannie narażeni na napaść bandytów albo interwencję policji. 15 czerwca 1974 roku władze stanowe, walcząc z patologią, znowelizowały prawo lokalowe (ETPA – Emergency Tenant Protection Act, ch. 576). Ustawa miała powstrzymać falę nielegalnego zasiedlania pustostanów oraz zapobiegać wymuszaniu niesprawiedliwych, nieuzasadnionych i opresyjnych czynszów, narzucanych najemcom przez właścicieli nieruchomości. Paradoksalnie, bardzo wielu marzącym o sławie młodym artystom, zwłaszcza tym pochodzącym z prowincjonalnych dzielnic lub z innych stanów, ta administracyjna decyzja otworzyła drogę do przeprowadzki na Dolny Manhattan i wynajęcia za grosze (lub do nielegalnego zasiedlenia) pustych loftów[7].
Manhattan – synonim i wizytówka Nowego Jorku, materialne świadectwo potęgi Stanów Zjednoczonych. To miejsce, gdzie wszystko zawsze musiało być największe, najnowsze, najdroższe, najwspanialsze. Sercem wyspy jest położony na południe od 14 Ulicy (14th Street) Dolny Manhattan (Lower Manhattan), umownie nazywany Downtown. Poza światowej sławy finansowym centrum, którego symbolem jest Wall Street i drapacze chmur tworzące spektakularną panoramę, znajduje się tu wiele bardzo charakterystycznych mniejszych dzielnic (między innymi Greenwich Village, TriBeCa, SoHo, East Village, Lower East Side), które gdzieś od połowy XIX wieku w różnym czasie i w różnym natężeniu katalizowały twórczy ferment nowojorskiej bohemy, pozostając zawsze w wyraźnej kontrze do tego, co płynęło z zamożnych dzielnic Środkowego (Midtown Manhattan) i Górnego Manhattanu (Upper Manhattan, Uptown), siedzib niezliczonych, instytucjonalnie ufortyfikowanych bastionów nauki, edukacji, rozrywki i kultury wysokiej, takich jak Columbia University, Museum of Modern Art (MoMA), Broadway, Carnegie Hall czy Lincoln Center.
Nowojorski krytyk, znawca awangardy Richard Cory Kostelantez twierdzi, że słowo Downtown zaczęło zdobywać popularność w końcu lat pięćdziesiątych, kiedy stało się synonimem działań radykalnie myślących artystów zamieszkujących dzielnice położone poniżej 14 Ulicy, między innymi kompozytora Johna Cage’a. „Termin «Downtown» odróżniał metamuzyczne prace Cage’a od bardziej tradycyjnych (czytaj: serialistycznych) utworów komponowanych przez kompozytorów «Uptown», związanych z Columbią”[8]. Niezwykłą energię, która charakteryzowała Downtown, doskonale oddają słowa pioniera filmowego podziemia Jacka Smitha: „Szkoła artystyczna? Szkoła artystyczna? Nie miałem luksusu uczęszczania do szkoły artystycznej. Musiałem przyjechać do Nowego Jorku i zasuwać prosto do roboty, robić sztukę”[9]. Młoda sztuka zawsze szuka alternatyw. Artyści błyskawicznie dostrzegli nadarzającą się okazję i zaadaptowali na swoje potrzeby możliwości płynące z recesji na rynku nieruchomości. Już w październiku 1968 roku marszandka Paula Cooper jako pierwsza otworzyła galerię poniżej Houston Street. Wszyscy pukali się w czoło, kiedy Paula Cooper Gallery inaugurowała działalność przy 96 Prince Street w SoHo[10]. Podczas wernisażu i politycznej antywojennej zbiórki pieniędzy na rzecz organizacji Student Mobilization Committee to End the War in Vietnam (Studencki Ruch na rzecz Zakończenia Wojny w Wietnamie) zaprezentowano prace minimalistów: Donalda Judda, Roberta Rymana, Carla Andrego, Jo Baer, Dana Flavina, oraz jeden z pierwszych rysunków na ścianie Sola LeWitta. Nowe miejsce szybko zdefiniowano jako ważny punkt na mapie amerykańskiego minimalizmu i konceptualizmu. Śladem Cooper poszli inni handlarze sztuki – Leo Castelli, Max Hutchinson, Ivan C. Karp, Charles Cowles. W dzielnicy nie brakowało zabytkowych budynków, które stały puste, odkąd przestały być atrakcyjne dla przemysłu lub handlu. Na najwyższych kondygnacjach znajdowały się lofty. Przestrzenie idealne dla artystów – przestronne, wysokie, oświetlane naturalnym światłem słonecznym. Kosztowały grosze, ale wynajem powierzchni fabrycznych na cele inne niż produkcyjne obwarowany był licznymi regulacjami. Zgodnie z obowiązującym prawem budowlanym nie nadawały się do zamieszkania. Przymykano na to oko, dopóki nie było popytu. Kiedy SoHo znalazło się na celowniku artystów, administracja miasta w obawie przed utratą przemysłowego charakteru tych miejsc zaostrzyła liberalny dotychczas kurs. Marszand Charles Cowles wspomina: „Stale mieliśmy stracha, że ktoś nas nakryje […]. Każdy miał składane łóżko i musiał chować prysznic”[11]. W 1974 roku SoHo było już szpanerską dzielnicą sztuki. „New York Magazine” na pierwszej stronie ogłosił, że to „najbardziej ekscytujące miejsce do życia w mieście”[12], a wewnątrz numeru zamieścił przewodnik po galeriach i loftach. Czynsze oczywiście szybowały w górę, za wynajęcie loftu trzeba było teraz zapłacić co najmniej trzysta dolarów miesięcznie, nic więc dziwnego, że twórcza migracja obrała wkrótce nowy kierunek – na wschód, do położonych nieopodal i wciąż relatywnie tanich dzielnic: East Village i Lower East Side.
- W czasie kadencji Beame z pomocą funduszy federalnych zrównoważył budżet, ale po kolejnych wyborach zapłacił za to utratą stanowiska. E. J. McMahon, F. Siegel, Gotham’s Fiscal Crisis. Lessons Unlearned, „The Public Interest” 2005, No. 158 (Winter), s. 96–110.↵
- Informacja opublikowana przez biuro burmistrza Nowego Jorku Michaela R. Bloomberga (The City of New York, Office of the Mayor, Mayor Bloomberg and Police Commissioner Kelly announce 2012 sets all-time record for fewest murders and fewest shootings in New York City history, PR48912, December 28, 2012, (data dostępu: 21 czerwca 2015).↵
- B. Frank, An Overview of Heroin Trends in New York City. Past, Present and Future (data dostępu: 19 marca 2018).↵
- W czasie śledztwa okazało się, że Berkowitz rzeczywiście słyszał, ale nie „głosy”, tylko szczekanie czarnego labradora retrievera należącego do właściciela posesji, co doprowadzało go do szaleństwa.↵
- L. Mumford, cyt. za: E. Winnicka, Nowy Jork zbuntowany. Miasto w czasach prohibicji, jazzu i gangsterów, Warszawa 2013, s. 27.↵
- W 1970 roku miasto liczyło 7 894 862 mieszkańców, w 1980 już tylko 7 071 639. Szokujący spadek wyniósł 10,4%. Zob. C. Gibson, Population of the 100 Largest Cities and Other Urban Places in the United States: 1790 to 1990, Washington 1998, (data dostępu: 19 marca 2018).↵
- Por. J. Hawkins (ed.), Downtown Film and TV Culture 1975–2001, Chicago 2015, s. 45 [ebook]↵
- M. J. Taylor, Playing the Field. The Downtown Scene and Cultural Production, [w:] idem, Downtown Book. The New York Art Scene 1974–1984, Princeton–Oxford 2006, s. 18.↵
- J. Smith, cyt. za: Captured. A Film & Video History of the Lower East Side, ed. by C. Patterson, New York 2005, s. IV.↵
- Nazwa SoHo bezpośrednio odnosi się do położenia dzielnicy na wschód od Houston Street, czyli South of Houston Street. Na tej samej zasadzie: TriBeCa to Triangle Below Canal Street, NoLita – North of Little Italy. Pomysł nazywania miejsc i dzielnic w zgodzie z logiką akronimu przypisywany jest nowojorskiemu urbaniście Chesterowi A. Rapkinowi.↵
- T. Lawrence, Hold On to Your Dreams. Arthur Russell and Downtown Music Scene: 1973–1992, Durham–London, s. 49.↵
- D. Seiberling, The Most Exciting Place to Live in the City, New York, 20 May 1974, 52, cyt. za: T. Lawrence, Hold On to Your Dreams, s. 49–50.↵