10. edycja festiwalu, 700-lecie założenia Lublina. Liczby zobowiązywały do tego, by Inne Brzmienia 2017 były wyjątkowe. Czy się udało? Zacznijmy od tego, że, standardowo, oprócz koncertów działo się też bardzo wiele innych ciekawych rzeczy: począwszy od wystaw, spotkań i filmów poświęconych głównie Ukrainie, ale i choćby Białorusi czy Mołdawii, przez targi wytwórni muzycznych i przeróżne warsztaty, aż po kreatywne i zajmujące eventy dla najmłodszych.
Przy tak imponującej liczbie wartościowych polskich wydawnictw, jakimi obrodziło w 2016 roku, zebranie tych najciekawszych w jednym tekście to zadanie naprawdę trudne. Zachęcam więc do potraktowania niniejszego przeglądu naszej sceny muzycznej jako możliwie wyczerpującego katalogu tropów i intuicji, odsyłającego do tego, co w mojej ocenie było esencjonalne.
Kontynuując zamysł przyświecający mi przy pierwszej części, pora na kilka najciekawszych w mojej ocenie polskich muzycznych propozycji maja i czerwca. Miłego słuchania!
Od ósmego do dwunastego lipca Lublin stał się najważniejszym miejscem na muzycznej mapie Polski. W ciągu pięciu dni na scenach zaprezentowało się tu dziewiętnaście zespołów (kilkakrotnie z materiałem przygotowanym specjalnie na festiwal), z Einstürzende Neubauten i Tonym Allenem na czele. Główną motywacją do wycieczki na niemal drugi koniec kraju (pięć godzin w dusznym przedziale z komentującymi co chwilę sześćdziesięciominutowe opóźnienie współpasażerami – nie polecam) był dla mnie fakt, że w line-upie obrodziło wartymi zobaczenia kapelami z ogromnym stażem, a kolejnej okazji do złapania ich w Polsce może po prostu nie być.
Jak wiadomo, im starsi jesteśmy, tym łatwiej przychodzi nam idealizowanie przeszłości. Jak fascynująca musi być zatem teraźniejszość, że nawet krytycy starej daty twierdzą, że polska muzyka improwizowana wchodzi w swój najwspanialszy okres w dziejach.
Brakuje mi buntu ze strony młodych ludzi. Muzyka jest zjawiskiem społecznym, opartym na oddolnym pomyśle i potrzebie grania, dzielenia się swoimi emocjami: ta najważniejsza, rewolucyjna powstaje właśnie w domach, garażach czy piwnicach.
W tym roku tematem festiwalu Konteksty było POWIETRZE, pojęcie bardzo szerokie, konotujące z ludzkimi potrzebami, pragnieniami, ale także niedoskonałościami. Powietrze rozumiane metaforycznie oraz zupełnie fizycznie, kojarzące się z przestrzenią festiwalową, z Sokołowskiem, podupadłym, a niegdyś świetnym uzdrowiskiem dla cierpiących na choroby płuc. Zastygłe, ciche, zapomniane miejsce stało się idealną sceną dla działań performerów, w jednej chwili obudziło się do życia.
Stasiuk i Trzaska w jednym stali domu. Domem tym scena, ale hałasu robili i tak co nie miara. Stasiuk prawie melorecytował, Trzaska prawie grał. „Prawie” robiło pewną różnicę, ale że efekt finalny był zadowalający – wybaczalną.