Cywilizacja w czasie (zmiany epok i pokoleń) z dalszej perspektywy wydaje się mieć naturę obrusa wciąż plamionego, wciąż brudzonego, na którego powierzchni pierwotny wzór i splot materiału z czasem stają się coraz mniej widoczne. Jednak i ten obrus bywa prany, przynajmniej niektóre plamy są wywabiane, a od czasu do czasu ktoś poświęca się studiom nad następstwem plam. Jest możliwe, ze kiedyś ktoś uzna, ze nasz obrus wymaga nowej fundacji, a stary wyrzuci na śmietnik, odda do muzeum, lub zrobi coś, czego nie możemy dzisiaj przewidzieć. Na razie jednak badacze zawzięcie konkurują pomiędzy sobą wróżąc z plam na obrusie i wieszcząc jego granice w różnych rejonach; walczą o pierwszeństwo dostrzeżenia nowej plamy, dziury, przetarcia.
reguła dialektyczna/retoryczna kontra reguła metafizyczna = weryfikacja/falsyfikacja
“Nauka (sztuka też) kupowana jest nie dla PRAWDY, ale dla zwiększenia MOCY…”
Po rozdzieleniu Kościoła od Państwa (Feyerabend) można się w tym samym “laickim” duchu domagać oddzielenia Państwa od Nauki (przeciw metodzie). Ale co z rozdziałem Nauki i Pieniądza? Albo – czy artyści rzeczywiście chcą oddzielenia Sztuki od Państwa?
Technika wkracza wtedy, gdy dążymy do optymalizacji skuteczności (Lyotard) – optymalizacja skuteczności polega zaś na zwiększeniu wyjścia (OUTPUT) przy równoczesnym zmniejszeniu wejścia (INPUT), czyli uzyskaniu większej ilości informacji przy użyciu mniejszej energii.
Technika wkracza za cenę dodatkowych nakładów, im wyższa technika, tym większe nakłady. Jeżeli przyjmiemy, że “nowe technologie” w sztuce ważne są z punktu widzenia jej istoty (jaka by ona nie była), to okaże się, że nie ma sztuki bez technologii, czyli nie ma sztuki bez pieniędzy;
bogactwo / władza = sztuka.
Przedmiot trwa – fenomen się zmienia; fenomen trwa – zmienia się przedmiot.
Chcę ten cytat umieścić koło dwóch innych: “wyższość istot rosnących nad rzeczami robionymi”, “lęk sztuki przed sztuką”.
Dość wcześnie zauważyłem różnicę pomiędzy chodzeniem po mieście, a wędrowaniem w bardziej otwartej przestrzeni – po polach, lasach i górach. Chodząc po mieście mamy ograniczoną możliwość dokonywania skrótów, chodzimy ulicami odpowiadającymi koncepcji komunikacji związanej z lokacją miasta.
natura cywilizacja
Zawsze się zastanawiałem, co się dzieje, gdy kolejny raz wkraczam na przechodzoną już wcześniej ulicę – czy dokonuję jej nowego nagrania, czy nowym przejściem wymazuję, czy też dogrywam poprzednie. Może tak, jak dogrywa się ścieżki na wielośladowym magnetofonie? Jest też podobieństwo do gramofonowej igły penetrującej raz po razie ten sam rowek, lecz coraz bardziej w tym rowku skrzypiącej, wyrabiającej płytę, niszczącej dźwięk. Kolejne przejścia mogą nakładać się jedne na drugie, jak kolejne warstwy, zwoje, poziomy. Miasto rośnie, przybywa mu pięter. Nie jest to jednak wzrost jednokierunkowy, gdyż wystarczy chwila nieuwagi (uwagi?) i piramida się zapada. Wpadamy w niższe poziomy, błądzimy między epokami, możemy czasem dostrzec własne plecy. Dałbym głowę, że kilka razy widziałem na ulicy dawno nie odwiedzanego miasta siebie sprzed lat. Przecież dobrze wiemy, że czas nie wszystkim jest jednako łaskawy i nie wszędzie płynie z tą samą prędkością.
A przecież to nie jest wszystko. Z czasem, z ilością i bogactwem miast, dochodzimy do momentów, gdy w odwiedzanym po raz pierwszy potrafimy odnaleźć miejsca już dobrze znane.
Tak samo jest z tekstem.
Przywykliśmy nadawać rzeczom nazwy, używać ich imion w mowie i piśmie, i tak słowa stają się równoważne rzeczom. Możemy zapytać: czy rzecz ma właściwe imię?, lecz przecież jest również możliwe pytanie: czy słowo ma właściwą rzecz?
Podobnie ze sztuką.
Artur Tajber 2001, Kraków