Doświadczenie sztuki i teorie Władysława Strzemińskiego implikują ciekawie napięte połączenie problemów postrzegania i realizmu. Strzemiński stworzył kompletną wizję dziejów sztuki, którą pojmował jako historię zmiany świadomości wzrokowej człowieka. Ujawnił ewolucję sposobów widzenia i wpływu wiedzy na to co widzimy. Kluczowe dla niego rozróżnienie: sztuka a rzeczywistość rozpatrywał w kategoriach rozwoju percepcji rzeczywistości przez artystę. Progresja realizmu według Strzemińskiego wynika z empirycznej obserwacji, nie zaś z ewolucji duchowej i uczuciowej artysty. W Teorii widzenia napisał: realizm nie jest metafizycznym platońskim absolutem, lecz historycznie kształtującym się procesem rozwoju poznawczej działalności ludzkiej [4].
Strzemiński i Dobiszewski nie działają na przykładzie człowieka indywidualnego lecz potencjalnego. Pierwszy posługuje się wywodem wskazującym na podobny rozwój świadomości wielu ludzi, drugi doświadczenie pojedynczych ludzi kumuluje w jednym raporcie. Jakkolwiek z punktu widzenia współczesnej socjologicznej metodologii są to założenia błędne i ujmujące badawczemu charakterowi, na poziomie artystycznym są ciekawe. Strzemiński nie doświadczał rzeczywistości, w których przestawały dominować ogólne narracje. Dobiszewski działa natomiast w oparciu o system uśredniający widzenie, którego pragmatyczna przydatność potwierdzona jest skutecznością badanych w ten sposób reklam.
Ciekawe jest to, co pisał Strzemiński o impresjonizmie, potocznie postrzeganym jako malarstwo indywidualistyczne i skrajnie osobiste. Malarstwo wrażeń było dla niego potwierdzeniem rzeczywistego procesu fizjologicznego oglądania świata. Określił go fenomenem realizmu widzenia ruchomego, bliskiego naturalnemu postrzeganiu człowieka. Nie zastanawiał się nad efektem rozmazanych plam na płótnach, skupił się na procesie, który do nich doprowadził. Proces ten w jego mniemaniu przyspieszył wzmocnienie świadomości, że zjawiska należy rozpatrywać również z punktu widzenia obserwatora [5]. W przypadku Strzemińskiego był to obserwator ruchomy u Dobiszewskiego jest zbiorowy.
Wrażenie i chwila postrzegania dla Fiksacji są kluczowe. Osoby badane nie miały czasu na długą kontemplację obrazu. Jedynie doświadczały chwili obecności przed jego fotograficzną reprezentacją na ekranie monitora. Artystę interesowało pierwsze spojrzenie, chwila zawieszenia wzroku nie poparta zrozumieniem obrazu. Element twórczy pojawił się tylko raz w pracy badanego zespołu ludzi, kiedy mieli za zadanie rysować przy użyciu wzroku proste formy domu, krzesła, wahadła.
Julian Przyboś analizując dorobek teoretyczny Władysława Strzemińskiego, zwrócił uwagę na późne, pounistyczne prace artysty, w których nie tyle abstrakcyjna forma jest przedmiotem rozważań, co przede wszystkim światło i kolor. Opisał je jako kompletną syntezę wszelkich elementów widzenia. Zestawił przykład wizerunków słońca, które wykonał Strzemiński z naiwnymi, zdaniem autora, wirującymi gwiazdami Van Gogha. Strzemiński szaleńcze marzenie malarzy uczynił rozumnym [6].
Część prac-raportów powstałych w ramach Fiksacji są to tzw. mapy cieplne. Ich zadaniem jest dokumentacja najczęściej dostrzeganych miejsc kompozycji, a nie jak wcześniej drogi, jaką przebiega gałka oczna. Na wizerunkach znanych dzieł zaznaczone są obszary, które najczęściej absorbują wzrok. Ekspresyjne zielono-żółto-czerwone plamy paradoksalnie zasłaniają najczęściej dostrzegane punkty pokazywanych kompozycji. Mapy cieplne są abstrakcyjnymi kompozycjami, obliczonymi przez program komputerowy, ich tłem zaś jest wybrana reprezentacja rzeczywistości. Spośród obrazów wykorzystanych w projekcie najbardziej problematyczna wydaje się fotografia.
Geneza drogi twórczej Tomasza Dobiszewskiego tkwi w fotografii. Najciekawsze projekty autora wynikają z niestandardowej analizy tego medium. Artysta od lat prowadzi grę z możliwościami percepcji czy też z nieoczywistym wykorzystaniem elementów technologii fotograficznej. Lekceważy tradycyjne cele i uwypukla poetykę samego działania. Nie wywołuje naświetlonych klisz filmowych (Hidden Trips, 2009), fotografuje aparatami wykonanymi z opakowań po tabletkach (Re-medium, 2002-2005) lub z mebli (Shadowplay, 2010).
Fotografia, obok dawnego iluzjonistycznego malarstwa, jest chyba sztuką najbardziej obciążoną refleksją na temat obiektywizmu świata w niej przedstawionego. Dziś wiemy, że fotografia ma swoją własną zatrzymaną realność i czas, a obiektywizm medium jest czysto iluzoryczny. Nowe prace Tomasza Dobiszewskiego idą krok dalej i udowadniają różnice w percepcji fotografii.
Niestety wiele zdjęć nie ożywa pod moim spojrzeniem. A nawet większość, z tych, które jakoś dla mnie istnieją, działa na mnie tylko ogólnie i, jeśli tak można powiedzieć grzecznie. Nie ma w nich żadnego punctum. Podobają mi się lub nie, lecz nic we mnie nie wywołują: mają w sobie jedynie studium. Studium to szerokie pole swobodnego pożądania, różnego oddziaływania, niepewnego smaku: lubię / nie lubię, I like / I don’t. Studium należy do porządku to like, a nie to love. Mobilizuje półpożądanie, półchcenie; to jest ten sam rodzaj zainteresowania nieokreślonego, gładkiego, bez zobowiązań, jakie odczuwamy wobec ludzi, przedstawień, ubrań, książek, o których uważamy, że są „w porządku”.
Roland Barthes [7]
Artysta pochylił się nad zbiorem fotografii opisanych w książce Rolanda Barthesa Światło obrazu. Używając języka francuskiego myśliciela, wszystkie te fotografie mają zdolność ożywania pod spojrzeniem. Interpretacja fotografii według Barthesa opiera się na wyróżnieniu dwóch właściwości zdjęć: studium i punctum. Obecność punctum w fotografii podnosi jej walory, jest to jednak niestety dalece nieprecyzyjna i subiektywna kategoria.
Przyglądając się fotografii Roberta Mapplethrope’a przedstawiającej Phila Glassa i Boba Wilsona, Roland Barthes wyciągnął odmienne wnioski niż te wynikłe z projektu artysty . Uwagę Barthesa przyciągnął Wilson, uwaga większości uczestników poddanych badaniu przez Dobiszewskiego skoncentrowana była natomiast na figurze Glassa. To jego twarz zasłania wielka czerwona plama. Z kolei w przypadku portretu rodzinnego autorstwa Jamesa van der Zee, element wskazany jako punctum (bucik zapinany na pasek) pozostał niemal nie zauważony przez badanych. Wyciągnięte z tego wnioski wskazują, że doświadczenie indywidualne, reprezentowane przez Barthesa, nie jest tożsame ze zbiorowym, podliczonym przez okulograf.
Artysta skupił się na badaniu wrażeń, może nawet stereotypów, które mogą funkcjonować z powodzeniem w postrzeganiu obrazów, w tym reprezentacji dzieł sztuki. Mimo całej komplikacji i wielowymiarowości przeprowadzonych przez artystę badań, wydają się one mieć dalsze ciekawe perspektywy rozwoju. Zastanawia mnie w jaki sposób będą się kształtować średnie wyciągnięte z ruchu gałek ocznych starannie wyselekcjonowanych grup ludzi, np. studentów historii sztuki, osób zupełnie niezaznajomionych z pokazywanym im kanonem, osób o różnej wrażliwości czy też ludzi przynależnych do różnych grup wiekowych. Zastanawia mnie też, co by było, gdyby Tomasz Dobiszewski w badaniach posłużył się prawdziwymi dziełami sztuki, a nie ich reprodukcjami, gdzie możliwe do doświadczenia są skala i trzeci wymiar oraz walor emocjonalny związany z realnym doświadczeniem. Projekt Fiksacje uzmysławia w ten sposób konieczność życia w świecie reprezentacji i symulacji, którego doznanie zmysłowe jest chwilowe, zapośredniczone i powierzchowne.
1 comment
Dziękuję Krzysztofie, miałam bowiem inne wyobrażenie eksperymentu i tej wystawy.
Comments are closed.