Ludzie powinni zajmować się staroświecką nauką eksperymentalną.
Freeman Dyson[1]
Materialne efekty projektu Fiksacje nie różnią się znacząco od wyników procesu badawczego, który miałby za zadanie określić średnią postrzegania rzeczywistości. Narzędziem projektowym była okulografia – technologia, która umożliwia badanie drogi ruchu gałki ocznej podążającej za bodźcami – elementami obrazów stałych i ruchomych. Działania zostały przeprowadzone przy udziale grupy kilkudziesięciu ochotników. Efektem jest raport o punktach obrazów, które w trakcie krótkotrwałego oglądu przyciągają wzrok najsilniej i najczęściej. Zazwyczaj podobne pomiary są całkiem przydatne w szacowaniu marketingowej skuteczności reklamy i kryptoreklamy.
Badanie Tomasza Dobiszewskiego osadzić można wśród wcześniejszych aspiracji artystów, którzy wykorzystując naukową metodologię, dążyli do osiągnięcia obiektywnej wiedzy, charakteryzującej jakieś konkretne zjawisko. Ciekawym przykładem takiej postawy jest działalność Witalija Komara i Aleksandra Melamida, którzy w latach 1994-1997 przeprowadzili międzynarodową ankietę, zmierzającą do ustalenia formy najbardziej i najmniej pożądanego obrazu (People’s Choice).
Wykroczeniem poza standardową procedurę laboratoryjną tego typu badań w przypadku Dobiszewskiego był dobór materiału wizualnego. Osoby zaproszone do udziału w projekcie oglądały najpierw przestrzenie wystawowe, później reprodukcje kanonicznych dzieł sztuki. Wykroczeniem zaś poza standardowy ogląd dzieł sztuki był ograniczony czas obserwacji. W większości były to dzieła w jakiś szczególny sposób związane z rozwojem kompozycji na przestrzeni wieków. Znalazły się tam obrazy dawnych mistrzów (Boscha, Rembrandta, Velazqueza czy Vermeera) oraz klasyków awangardy – geometryczne kompozycje Pieta Mondriana, uduchowiona abstrakcja Wassily’a Kandynski’ego, Kompozycja unistyczna Władysława Strzemińskiego, Akt schodzący po schodach, Impresja Moneta i inne. Najciekawiej wypadły artefakty, które są obciążone dodatkowymi przymiotami, utrudniającymi jednoznaczną percepcję. Na przykładzie banalnego zdjęcia piramid w Gizie widz mierzy się z utrwalonym ponad miarę w świadomości każdego człowieka obrazem turystycznym. Oglądając kluczowe dzieła suprematyzmu (Czarny kwadrat na białym tle Kazimierza Malewicza) i konceptualizmu (Jedno i trzy krzesła Josepha Kosutha) odkrywa plastyczną wartość sztuki, która w zamiarze chciała uwypuklać ideę. Natomiast na przykład punkty kompozycji w obrazie Jacksona Pollocka w efekcie chwilowego postrzegania wcale nie są, jak powszechnie jest napisane w podręcznikach, allover.
W kolejnej fazie eksperymentu uczestnicy zostali poproszeni o połączenie za pomocą wzroku kilkudziesięciu punktów na płaszczyźnie, które układają się w konturowy rysunek. Później rysowali wzrokiem nieskomplikowane przedmioty. Efekty pokazują, że to trudna sztuka a gałka oczna jest dalece nieprecyzyjnym narzędziem nawigacji.
Dobiszewski zbadał także statystyczne reakcje wzrokowe na swoje własne prace, w koncepcji których już wcześniej igrał z fizjologią spojrzenia. Należący do tej grupy szczególnie ciekawy cykl Movemental (2009) to obrazy wnętrz stereotypowych, eleganckich pokoi hotelowych czy reprezentacyjnych pałaców. Dwuwymiarową reprezentację tych przestrzeni artysta poddał dekonstrukcji. Przedmioty starannie wycięte i oddzielone od bliskiego kontekstu pozostały nieczytelnymi fragmentami, trudnymi do rozpoznania. Prace te uświadamiają, jak wiele indywidualna wiedza mówi nam o tym, co widzimy. Krzesło zasunięte pod stół, mimo że na zdjęciu możemy widzieć jedynie fragment jego oparcia jest dla nas czytelne i błyskawicznie rozpoznawalne. W chwili kiedy ten fragment oparcia odcięty i odsunięty jest od stołu zaczyna być obcy. Prace z cyklu Movemental ukazują bezradność widza wobec postrzeganej iluzji rzeczywistości w dwuwymiarowym obrazie. W efekcie artystycznych zabiegów obłąkane oko widza wędruje intensywnie po całej płaszczyźnie obrazu. Badania okulograficzne przeprowadzone na cyklu Movemental prezentują dziesiątki punktów przyciągających wzrok, które są obecne na jednej płaszczyźnie.
Podczas działań artysty powstał raport złożony z wykresów, schematów i modeli. Koncepcja uwypukliła proces twórczy, który jest zmodyfikowanym procesem naukowym. Próba ta wpisuje się w tradycyjną wiarę w potęgę nauki, uprawomocnioną użyciem niedostępnego powszechnie i skomplikowanego sprzętu. Wydaje się, że na tym zasadza się typowa dla artysty, bo obserwowana we wcześniejszych realizacjach, strategia poznawcza, fascynacja technologią i medialność jego pomysłów. W erze postmedialnej studiowanie problemów widzenia i analiza empiryczna jest staroświecka. Wbrew pozorom taka niemodna sztuka jest jakby bardziej otwarta na interpretacje, bo nie narzuca konieczności kontekstualnego wyjaśnienia.
Niemniej ważne w twórczości Dobiszewskiego są wrażenia zmysłowe i poznanie intuicyjne. Nie oznacza to, że dzieła przesycone są artystyczną spontanicznością i ewokują intuicyjne odczucie. Wręcz przeciwnie, są chłodne, matematycznie precyzyjne i niekiedy emocjonalnie bezużyteczne jak meble Miesa van der Rohe. Zmysłowość i intuicja jest gdzie indziej – w procesie ich powstawania. Problemem tej sztuki jest proces badawczy i manipulacja artysty w doborze przedmiotu empirycznego doświadczenia. Tam należy szukać refleksji do budowania otwartych narracji. Taka postawa dąży do jakiejś uniwersalności w stosunku do niewiedzy teraźniejszości i tajemnicy przyszłości. Ewidentna niechęć artysty do wniosków jasnych i ostatecznych ciekawie koresponduje z wypowiedzią Freemana Dysona: miedzy tym, co wiemy, a tym, co się naprawdę dzieje, jest ogromna różnica[2].
Pomysły Tomasza Dobiszewskiego wiele zawdzięczają doświadczeniu Teorii widzenia Władysława Strzemińskiego i uwagom o fotografii Rolanda Barthesa. Artysta posłużył się przykładami dzieł, które obaj teoretycy analizowali i poddał je chłodnej naukowej procedurze. Rozprawia się przy użyciu swojej metody z obiektywnym i subiektywnym sposobem pojmowania przedmiotu.
Krzywe, jakimi określił fale, są chyba rezultatem jakichś nadludzko cierpliwych obliczeń matematycznych, sprowadzających pracę oka i widzenie bezpośrednie – a dają wrażenie ruchu fal, tak bezpośrednie wrażenie morza, jakiego nigdy nie doznałem patrząc na pejzaż morski. A przecież ten rysunek nie ma nic z naturalistycznego iluzjonizmu, i niewyrobione oko wziąć go może za abstrakcyjną igraszkę linii krzywych.
Julian Przyboś o rysunku unistycznym Władysława Strzemińskiego[3]
1 comment
Dziękuję Krzysztofie, miałam bowiem inne wyobrażenie eksperymentu i tej wystawy.
Comments are closed.