Sceny łóżkowe
Szukając ikonograficznego wyznacznika filmów tego typu najlepiej udać się do sypialni bohaterów, a ściślej – do łóżka. Bynajmniej nie zakłócimy im czynności lubieżnych – w stanach depresyjnych libido gwałtownie spada. Pokoje zatęchłe rozczarowaniami będą więc domowym grobowcem chroniczne przygnębionych bohaterów, a zagłówek łóżka i oparcie sofy wyznaczą granice ich smutnego mikroświata. Ten egzystencjalny barłóg będzie wiecznie nieposprzątany; skrajnie nieprzytulny, lecz nie pozostawiający optymistycznej alternatywy. Może – jak w Kobiecie na skraju dojrzałości (2011, J. Reitman) – wręcz wrosnąć w bohaterów, unieruchamiając zarówno ciało, jak i wolę. Emblematycznym kadrem dla współczesnych filmów o depresji będzie postać leżąca na łóżku plecami do góry, z twarzą wciśniętą między poduszki. Zdaje sobie sprawę z impasu i braku rozwiązania, więc pozostaje jej jedynie ostatni manifest niezadowolenia z życiowej porażki – bezwładne osunięcie się na łóżko i obwarowanie twarzy sypialnianymi tekstyliami.
Nietrudno stworzyć zbiorowy portret przewlekle smutnego bohatera. Skodyfikowany jest już jego reprezentatywny strój – dres (ang. sweats). Idealny dla introwertycznego nicnierobienia nie zachęca do interakcji. „Dresy” szczególnie kontrastują z urodą paradepresyjnych bohaterek: Scarlett Johanson (Między słowami [2003, S. Copolla]), Charlize Theron (Kobieta na skraju…), Jennifer Lawrence (Poradnik…), których obniżona atrakcyjność rymuje się z utratą życiowej satysfakcji. Katalog markowanych aktywności będzie ograniczał się tu do niewzruszonego oglądania telewizji (bardzo często infantylnych kreskówek), powolnego palenia papierosa, ewentualnie: wychodzenia na nudne imprezy w celu spotkania pozornie interesujących osób. Paradepresyjne postacie będą stopniowo dziecinnieć i cofać się w procesie socjalizacji. Nie zważając na społeczne konwenanse, mogą wyolbrzymiać swoje i nadinterpretować czyjeś emocje, być nadekspresywne lub nadmiernie gadatliwe – bohaterki Lawrence i Theron kompromitują się w miejscach publicznych, nie zważając na konsternację otoczenia. Etapy maniakalne, właściwe zaburzeniom diagnozowanym jako dwubiegunowość, są – podobnie jak paradepresja – traktowane przez kino raczej umownie i nieklinicznie. Z reguły przerywają okres marazmu i bierności np. kompulsywnym słowotokiem jak w Blue Jasmine lub fiksacją na czynnościach mających odwrócić uwagę od chronicznego rozczarowania.
Powyższe filmy bardzo często łączą poczucie wyalienowania z przekonaniem o własnej przeciętności. Symbolem pierwszego jest humorystyczna scena Między słowami, gdy Bill Murray wsiada do windy wypełnionej identycznymi niemal Japończykami i jest od nich wyższy o dwie głowy. Joaquin Phoenix w filmie Ona rezygnuje z kontaktów międzyludzkich, zastępując je wirtualnym substytutem. Do zasad małomiasteczkowego tradycjonalizmu trudno jest dostosować się protagonistkom Kobiety… i Pamiętnika… Czasem bohaterowie cierpią, gdyż nie wpisują się w wymóg wyjątkowości. „Jestem przeciętna” – powie Johanson w Między słowami; „Moje życie nie jest interesujące” – wyzna Jim Carrey w Zakochanym bez pamięci (2004, M. Gondry).
Smutno mi, że mi smutno
Filmy o paradepresji nie drwią z problemów, ani nie bagatelizują sytuacji. Niemniej, wydają się wystawiać moralne oceny. Zaburzenia nastroju często bywają następstwem egocentryzmu – nadmiernego koncentrowania się na własnych sprawach, wyolbrzymiania pozornego nieszczęścia, zbędnego przewrażliwienia. Gdy z horyzontu wrażliwości bohaterów zaczynają znikać inni i ich „realne” problemy, do kryzysu prowadzi równia pochyła. Egoizm przez kręte ścieżki depresji wiedzie ich aż do autodestrukcji. „Be positive!” – nieustannie powtarza Bradley Cooper w Poradniku… Jego bohater, mimo ogromnego samozaparcia i treningu psychologicznego, nie jest w stanie wykrzesać w sobie iskry optymizmu. Niemożność ta budzi w nim nieprzerwaną irytację i zamyka błędne koło depresji: tym głębiej tkwi w kryzysie, im silniej chce się z niego wydostać. Paradepresyjni bohaterowie z reguły wiedzą, że znajdują się w autodestrukcyjnej sytuacji bez wyjścia, a świadomość ta generuje dodatkowe poczucie winy.
Personifikacją „smutnego smutku” jest jedna z bohaterek Pixarowskiego W głowie się nie mieści. Animacja wpisana w schemat filmu familijnego mierzy się z trudnym tematem depresji dziecięcej. Niebieska istotka (blue po angielsku znaczy także „przygnębiony”) odpowiedzialna za generowanie zniechęcenia u 11-letniej Riley uosabia zrezygnowanie i apatię. Nie mogąc wyjść poza swoją naturę jest z jej powodu nieustannie załamana. W kierowanej do najmłodszych widzów opowieści został zawarty jeden z najtragiczniejszych wymiarów filmowej depresji: rosnące poczucie winy spowodowane świadomością stanu, którego nie można pokonać. Zanim filmy o paradepresji zwieńczy programowy happy end, zarówno bohaterowie jak i widzowie zakosztują jej goryczy.