Zdawać by się mogło, że (nie)czytelność jest pojęciem nierozerwalnie związanym ze zmysłem wzroku, to bowiem za jego pomocą próbujemy nadać sens temu, co niejasne, trudne, zamglone, po prostu – nieczytelne. Jednakże co stanie się w momencie, kiedy komunikat, którego spodziewalibyśmy się od tekstu, jest niedostępny? Czy taki „tekst” wciąż pozostaje nośnikiem wiedzy? Czy inne zmysły mogą pomóc nam w odszyfrowaniu ukrytego znaczenia?
Jak pokazuje wystawa Nieczytelność. Palimpsesty, którą do 30. marca bieżącego roku można oglądać we wrocławskim Muzeum Pana Tadeusza, nieczytelny tekst może uruchomić zmysły inne niż wzrok, ujawnić dodatkowe sensy i odmienne rodzaje dedukcji. To wystarczy aby przedziwne formy zapisu, przypominające niekiedy dekoracyjne ornamenty czy też osobliwe instalacje, ożyły w świadomości odbiorcy jako wyjęte spod jarzma znaczeń autonomiczne twory – przeznaczone już nie do odczytania, lecz do bycia. Paradoksalnie, pomimo swej nieczytelności taki zapis może być zrozumiały – konfrontacja z nierozstrzygalnikiem, jakim jest nieczytelny zapis, pozwala wejść na inny – wyższy – poziom percepcji, z którego to, co niedostępne stanie się w naszych oczach klarowne – bo przecież niejednokrotnie z oddali widać lepiej. Gdy rozmyty tekst uwiedzie dodatkowo zmysł dotyku, dojść może do zespolenia ciała reprezentowanego przez zapis z intelektem, który przywoływany jest przez pozorny brak znaczenia/komunikatu. Nawarstwienie się dodatkowych kontekstów – niepowiązanych już ze słowem pisanym, lecz z prawdą uniwersalną, ogólnoludzką, czyni nasz odbiór pełniejszym i spójnym na kilku poziomach percepcji, gdzie znaczenie zapisu jest zaledwie punktem wyjścia dla dalszych procesów dedukcji.
Na wystawie pokazano prace trzydziestu dwu artystek i artystów, których dzieła są rodzajem wariacji na temat zapisu – formą nawiązują do pisma i alfabetu, czy też znaków interpunkcyjnych, a nieczytelność jest świadomie wpisaną w ich charakter strategią artystyczną. Realizacje te, częściowo pozbawione pierwotnego znaczenia, żyją własnym życiem, pozostając świadectwem ludzkiego gestu. Bowiem za każdym tekstem kryje się Autor, jego ciało i ślad, jaki pozostawiło na zapisanej płaszczyźnie. Można więc uznać, że nieczytelny zapis jest w pewien sposób podwójnie cielesny – funkcjonuje jako repozytorium ludzkiej obecności, ale i autonomiczny twór, który pozbawiony prymarnej funkcji, jaką jest komunikacja, pozostaje znakiem samym w sobie. Dopiero wówczas, przepracowując epistemiczną traumę, wynikającą bezpośrednio z niemożliwości odczytania zapisu, dostrzegamy pismo jako pismo, które przywołuje swój macierzysty zmysł – zmysł dotyku. I choć przeznaczone jest dla oczu, stanowi świadectwo ciała, z którego doświadczeń wyrasta.
Marta Smolińska – krytyczka i historyczka sztuki, związana zawodowo z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu, która dała się poznać jako kuratorka wystaw dotyczących intrygujących zjawisk i motywów w sztuce współczesnej, tym razem zwraca uwagę na pojęcie nieczytelności – trudne i zdawać by się mogło – mało efektowne pod względem wizualnym. Jednakże Nieczytelność. Palimpsesty to wystawa niezwykle frapująca, poruszająca zagadnienia istotne już dla rosyjskich i włoskich futurystów na początku XX wieku, ale i postmodernistycznych filozofów – Paula de Mana i Jacquesa Derridy. Podążając tropem wspomnianych myślicieli, których konstatacje stanowią niejako ramę teoretyczną ekspozycji, Smolińska zestawiła ze sobą prace artystek i artystów, dostrzegających krytyczny potencjał w nieczytelności, wykorzystywanej jako przemyślana strategia artystyczna. Równie świadoma i spójna jest koncepcja kuratorska. Przestrzeń ekspozycji została bowiem zaaranżowana tak, aby to co nieczytelne mogło zostać odczytane – jednakże nie za pomocą słów, lecz „dopisanych”, nawarstwiających się kontekstów.
Bez wątpienia najważniejszym kontekstem jest samo miejsce, w którym prezentowana jest wystawa. Muzeum Pana Tadeusza to młoda instytucja, otwarta w maju zeszłego roku, która wyrosła wokół jedynego rękopisu mickiewiczowskiej epopei – chyba trudno o bardziej literacki kontekst dla nieczytelności! Co ważne – Muzeum absolutnie nie przypomina zatęchłych placówek, straszących nudą i patosem, gdzie złote ramy pokrywa warstwa kurzu. To miejsce niezwykłe nowoczesne, w którym w sposób przystępny i interesujący serwuje się „anachroniczne” wartości. Nic więc dziwnego, że Nieczytelność zagościła właśnie tam – w instytucji tak otwartej i innowacyjnej, pokazującej, że Romantyzm nie jest zamkniętą przeszłością i kłopotliwym mitem, lecz obszarem refleksji i twórczej polemiki. Istotne jest więc miejsce, w którym trwa wystawa, ale i sposób, w jaki pokazano prace artystek i artystów, bo on również jest nietypowy – zaskakujący i niekiedy prowokujący.
Większość prac umieszczono w sali wystaw czasowych na pierwszym piętrze, jednakże kilkanaście obiektów „ukryto” w przestrzeni ekspozycji stałej, potęgując niekiedy ich nieczytelny charakter, innym razem przewrotnie akcentując literacki potencjał. Efekt jest doprawdy niezwykły. Prace korespondują ze zbiorami stałymi, zmuszają do refleksji i odmiennych sposobów odczytywania.
Wystawę zwiedzać można na dwa sposoby. Zaczynając od sali wystaw czasowych, gdzie zgromadzono większość prac, bądź od ekspozycji stałej, w której obiekty i instalacje współczesnych artystek i artystów płynnie wnikają w muzealną tkankę. I to właśnie ten sposób odbioru wydaje mi się najciekawszy – podążanie stałą ścieżką ekspozycji, wiodącą od sal poświęconych kulturze romantyzmu, skończywszy na ekspozycji dedykowanej Władysławowi Bartoszewskiemu i Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu, i odkrywanie umieszczonych tam nieczytelnych prac, to ogromna przyjemność, ale i intelektualny wysiłek.
Ta niezwykła strategia kuratorska, pozwalająca odczytać nieczytelne za pomocą dodatkowych kontekstów, pobudza wyobraźnię, dając impuls do wnikliwych interpretacji. Zestawienia prac bywają przewrotne – żartobliwe, prowokacyjne, niekiedy poważne. I tak na przykład wewnątrz niszy, w której stoi marmurowe popiersie naszego Wieszcza, umieszczono niezwykłą rzeźbę Zbigniewa Sałaja, przypominającą gigantyczny język (taki jest też tytuł pracy) stworzony z ulotek i tekstów propagandowych! Doprawdy, zabawne, ale i mądre połączenie, które nikogo nie obraża! O tym, że „nieczytelne prace” zostały z rozmysłem wpisane w muzealną narrację, poświadcza chociażby obraz/relief Romy Hałat El Castillo c.d., Triada, wykorzystujący zapis nut na pięciolinii, który umieszczono w Salonie Romantycznym, w pobliżu stojącego tam fortepianu. W poważniejszym tonie utrzymana jest z kolei Komora Lemkina Jakuba Jasiukiewicza – szczelnie zamknięta w transparentnej gablocie książka o czarnych, „zatrutych” stronach, którą przeglądać można jedynie przy użyciu laboratoryjnych, gumowych rękawic. Do pamięci dotyku odwołują się również inne prace – szczególnie Szum II Piotra Korzeniowskiego – kolaż stworzony z przerobionych niszczarką dokumentów, które oprócz tego, że nieczytelne, są również przestrzenne. Swą formą przypominają żywy, falujący organizm, którego szumu nie jesteśmy w stanie pojąć. Absolutną rewelacją jest ingerencja w największy skarb Muzeum – rękopis Pana Tadeusza – niejako nieczytelny sam w sobie z kilku powodów. Po pierwsze dostęp do niego jest utrudniony – znajduje się w specjalnej szkatule, po drugie charakter pisma Mickiewicza nastręcza wielu problemów z odczytaniem treści. Gablota, w której umieszczono manuskrypt, stała się tłem dla poetyckich klipów Katarzyny Giełżyńskiej Błędne fale, Chmura znaczników i My, ikony, w których artystka dotyka problemu nadprodukcji wiedzy oraz utrudnionej lektury w sferze cyfrowej – niezwykle wymowne połączenie przeszłości z teraźniejszością, krytyczny „znak czasów”.
To tylko kilka przykładów dzieł wprzęgniętych w muzealną narrację, których odkrywanie/odczytywanie jest przyjemnością samą w sobie – zwłaszcza dla kogoś, kto – tak jak ja – po raz pierwszy (lecz z pewnością nie ostatni!) odwiedził Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu. W sali wystaw czasowych zgromadzono natomiast obiekty, które oprócz tego, że korespondują ze sobą nawzajem, czerpią z bardzo różnych, odmiennych strategii związanych z nieczytelnością, takich jak między innymi: skreślanie, zamazywanie, nawiązywanie do dzieł literackich oraz gry z cenzurą czy nawarstwianie, czyli tworzenie palimpsestów.
Palimpsest to pojęcie niezwykle bliskie nieczytelności, określa bowiem rękopis powstały na zapisanym już materiale piśmienniczym – jest więc formą nałożenia kilku warstw tekstu na siebie, który w efekcie staje się nieczytelny. Kuratorka wystawy za Ryszardem Nyczem przyjmuje palimpsest jako metaforę współczesnej kultury, gdzie wielopoziomowa tożsamość kształtuje się poprzez nakładanie kolejnych znaczeń i kontekstów – stąd też tytuł wystawy Nieczytelność. Palimpsesty. Warto pamiętać, że wrocławską edycję Nieczytelności poprzedziła ekspozycja w Galerii Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk w Poznaniu (luty-maj 2016). Wystawa w Muzeum Pana Tadeusza jest więc palimpsestem samym w sobie, przekształconym i zapisanym w inny sposób – zmienił się nie tylko tytuł, który w Poznaniu brzmiał Nieczytelność. Konteksty pisma, ale i zestaw wybranych dzieł, na które nałożono dodatkowo romantyczny kontekst.
Na szczególną uwagę zasługuje praca Andrzeja Bednarczyka Dwanaście ksiąg, będąca świadomą polemiką zarówno z pojęciem nieczytelności, jak i romantycznym mitem epopei narodowej. Umieszczona na dziedzińcu Muzeum instalacja site-specific, łączy w sobie tradycję i nowoczesność, dlatego też jest idealnym podsumowaniem zarówno niniejszego tekstu, jak i wystawy. Nad dwunastoma, ustawionymi w rzędzie kubikami, których pulpity zadrukowano poszczególnymi księgami Pana Tadeusza, zawieszono kamienie. Aby odczytać tekst księgi, należy pochylić się nad kubikiem mając zawieszony na metalowej lince kamień nad głową, który jak każdy mit – uporczywie ciąży, będąc jednocześnie symbolicznym „kamieniem milowym” dla polskiej kultury. Romantyzm, co pokazuje ekspozycja w Muzeum Pana Tadeusza, nie skończył się wraz z Mickiewiczem. Nie odszedł do lamusa nawet z solidarnościowym zrywem – ostatnim społecznym powstaniem o romantycznej proweniencji. Romantyczna nuta wciąż pobrzmiewa, choć jej zapis na pięciolinii kultury bywa nieczytelny, ale w tym właśnie tkwi jej uroda i potencjał. Nieczytelności pozwala bowiem spojrzeć w odmienny sposób na utrwalone w naszej pamięci schematy i formy zapisu, dostrzegając w nich świadectwo ludzkiego ciała, jak i autonomiczny byt, który pozbawiony sensu, otwiera się na dodatkowe konteksty i interpretacje, nawarstwiające się niczym tytułowy palimpsest.