Szukałem słów, których jak zawsze nie było[1] – Witold Gombrowicz.
2017 rok obfitował w ważne biografie. Na rodzimym rynku ukazały się m.in. obszerne monografie poświęcone życiu Stanisława Lema, Kazimiery Iłłakowiczówny, Ireny Tuwim, Tony’ego Halika, Kornela Makuszyńskiego, Bolesława Prusa, Stanisława Wyspiańskiego, a także ostatnim latom Stefana Żeromskiego i Jarosława Iwaszkiewicza.
Bodaj najczęściej dyskutowaną biografią minionego już roku było jednak monumentalne, dwutomowe dzieło autorstwa Klementyny Suchanow, poświęcone życiu Witolda Gombrowicza. Autorka na poszukiwania dokumentów i źródeł oraz zapoznawanie się z zebranym materiałem poświęciła ponad 17 lat, a efekty jej dociekań złożyły się na ponad tysiącstronicową opowieść o jednym z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku.
Itek
Mały Witold przyszedł na świat 4 sierpnia 1904 roku jako najmłodsze dziecko Jana Onufrego Gombrowicza i Antoniny Marceliny z domu Ścibor-Kotkowskiej. Ziemiańska rodzina, z której się wywodził, musiała opuścić swą rodową siedzibę znajdującą się we wsi Małoszyce w 1911 roku, skąd przeniosła się do Warszawy. Tam mały Itek uczęszczał do Szkoły Świętego Stanisława Kostki[2], jako jeden z nielicznych wymigując się z poboru do wojny roku 1915. Wydarzenie to, skutkujące docinkami ze strony kolegów-weteranów, zmieni jego podejście do rzeczywistości: „te przygody pchnęły mnie w anarchię, w cynizm i po raz pierwszy zwróciłem się przeciw ojczyźnie, państwu i innym instrumentom zbiorowego nacisku na jednostkę”[3].
Po ukończeniu pierwszego etapu edukacji Itek kształci się na studiach prawniczych, po których odbywa kilkuletnią praktykę w sądzie. Czas poświęcony zapoznawaniu się z rozmaitymi sprawami karnymi stanowi de facto przykrywkę, ponieważ młody Gombrowicz zajmuje się wtedy przede wszystkim pracą nad swoim debiutem – opublikowanym w 1933 roku Pamiętnikiem z okresu dojrzewania. Co znamienne, w tym samym roku co Witold, swoje pierwsze utwory publikują również Bruno Schulz i Czesław Miłosz. W tym gronie tylko autor Pamiętnika… nie posiada koneksji w świecie literackim; Miłosz łasi się do Iwaszkiewicza, a za Schulzem stoi Nałkowska. W momencie swego debiutu Gombrowicz znajduje się w trudnej sytuacji: nie ma wsparcia ze strony rodziny, nie posiada żadnych wpływowych znajomych w świecie literackim, a dodatkowo jest świadomy, że nie dość, że wszystko będzie musiał wypracować samodzielnie, to jego zadanie będzie dodatkowo utrudnione, ponieważ jego wizja literatury jest odmienna od tego, co myślą pozostali.
Opublikowane w 1937 roku Ferdydurke spotyka się z szerszym odzewem, jednak nie przyniesie Gombrowiczowi upragnionych laurów – choć był on poważnym kandydatem do Nagrody Młodych Polskiej Akademii Literatury finalnie otrzymał ją jego kawiarniany znajomy, Stanisław Piętak, za książkę utrzymaną w nurcie chłopskim.
W międzyczasie w życiu Witolda dzieje się wiele. W kawiarni Ziemiańska, a potem w Zodiaku, na wzór Skamandrytów tworzy własne kawiarniane grono, w którym znajdują się m.in. Zuzanna Ginczanka czy Tadeusz Breza. Kwitnie także jego przyjaźń z Schulzem – to właśnie nauczyciel rysunków z Drohobycza zaprojektuje okładkę do pierwszego wydania Ferdydurke. Stopniowo Gombrowicz próbuje swych sił w pisaniu sztuk dramatycznych, jednakże ukończona w 1938 roku Iwona, księżniczka Burgunda na swoją teatralną premierę będzie musiała czekać jeszcze wiele lat.
Nadchodzi bowiem rok 1939, a Witoldowi – namiętnie czytającemu najnowsze doniesienia ze świata i przeczuwającemu, w jaką stronę może potoczyć się sytuacja – niemal w ostatniej chwili udaje się załatwić bilet na rejs statkiem Chrobry do Buenos Aires. W podróż z gdyńskiego portu do Ameryki Południowej wypływa 29 lipca 1939 roku.
Witoldo
Chrobry wpływa do argentyńskiego portu 20 sierpnia. Statek zabawi tam kilka dni, zostanie zaopatrzony w zapas jedzenia oraz w paliwo. Po tym czasie należy sposobić się do drogi powrotnej. 25 sierpnia Chrobry odpływa z portu w Buenos Aires; w ostatniej chwili ze statku zbiega wraz ze swymi walizkami Gombrowicz. Od tej pory jest zdany na własne siły – dorabia jako korepetytor dla zamożnych panien, czasem wygłasza płatne wykłady.
Choć sytuacja finansowa pisarza staje się coraz trudniejsza, to jego życie erotyczne przeżywa rozkwit. Jak bowiem pisze biografka: „[d]la Gombrowicza pobyt w Argentynie i cała wojna są okresem wyzwolenia z wszelakich form dotychczasowego bytowania i otwarciem na poezję życia. On, twórca pojęcia »niższości« w kulturze, znajduje tu doskonałe pożywienie, bo »oni nie brzydzą się… ani nie oburzają się… ani nie potępiają… oni nie wstydzą się…«”[4].
Obyczaje odmienne od tych panujących w przedwojennej Polsce sprawiają, że trzydziestopięcioletni Gombrowicz odmładza się nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Już w czasach szkolnych mówiono o nim „nasz Dorian”, a teraz nazywa się go „joven”. Żyje niemal bez książek, w tym okresie nie pisze również po polsku. Pierwsze tygodnie na argentyńskiej ziemi upływają mu w stanie zawieszenia w związku z wojną toczącą się na terenie Polski oraz jego, coraz bardziej odwlekającym się w czasie, potencjalnym powrotem do kraju.
Finansowe kłopoty pisarza przez pewien czas podreperuje posada w Banco Polaco. Jak bowiem stwierdza biografka: „[l]atem [1947 roku] skończył czterdzieści trzy lata i po raz pierwszy ma pracować na etacie. Czuje się tak upokorzony, że »z człowieka wolnego, z osoby« stał się urzędnikiem, że na kilka dni przed rozpoczęciem pracy wsiada »w pierwszy lepszy tramwaj« i jedzie »gdzieś aż za Avellanedę, byle dalej…«. Dołącza do grona pisarzy, którzy jak Kafka muszą wysługiwać się instytucjom, choć dzięki wyobraźni przebywają w innych warunkach. Ale, jak retorycznie zapytuje: »Cóż chcecie żeby robili tacy, jak ja, pisarze? Przecież mnie złamanego grosza nikt by z was nie dał, nie jestem z tych uznanych, popieranych przez wasze komitety, i z moją sztuką, z moją naturą, znalazłem się zupełnie sam…«”[5].
Witoldo stopniowo nawiązuje bliższe znajomości z argentyńską młodzieżą; po raz kolejny tworzy grupę skupioną wokół jego kawiarnianego stolika. Powoli urasta on w ich oczach do miana prawdziwego pisarza. Rzecz osobliwa: nowi znajomi bywają młodsi od napisanej przez niego Ferdydurke; od momentu opublikowania tej książki mija bowiem już 20 lat. Po wielu trudach – i z pomocą swoich kawiarnianych przyjaciół – na argentyńskim rynku wydawniczym ukazuje się wreszcie tłumaczenie Ferdydurke.
W tym czasie dzięki symulowaniu pracy w Banco Polaco Gombrowicz tworzy kolejne dzieła: Trans-Atlantyk, Ślub; początkowo ukazują się one na łamach paryskiej „Kultury”, redagowanej przez Jerzego Giedroycia. Zainspirowany lekturą Dziennika Andre Gide’a Gombrowicz zaczyna prowadzić własne zapiski, które złożą się na Dzienniki oraz Kronos.
Ponad 20 lat po pierwszym wydaniu Ferdydurke dzieło to zostaje na nowo odkryte nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Niespodziewany sukces paradoksalnie sprawia Gombrowiczowi kłopot: zawsze pozował na outsidera, zatem jaką strategię powinien przyjąć w obliczu swego sukcesu? Z odsieczą przychodzi mu Tomasz Mann, a konkretniej przyjęta przez niego postawa: nieustanne określanie siebie jako geniusza przy równoczesnym wytykaniu błędów i poniżaniu konkurencji.
Witold
Kolejne sukcesy przełożą się na większą rozpoznawalność Gombrowicza na arenie międzynarodowej. Dobra passa zaowocuje także zaproszeniem na stypendium do Berlina, z którego pisarz skorzysta. Po 24 latach spędzonych pod południowym słońcem wyrusza on w podróż powrotną do Europy. Zatrzymuje się na krótki czas we Francji, by tam spotkać się m.in. ze znajomymi z kręgu pisma „Kultura”. Podczas tego krótkiego przystanku zapoznaje się z wieloma pisarzami i oficjelami, w tym z Barbarą Witek-Swinarską, żoną reżysera Konrada Swinarskiego, pracującą dla polskiej Służby Bezpieczeństwa. Po spotkaniu z Gombrowiczem składa ona obfite zeznania obciążające pisarza. Skutkuje to napaścią nie tylko na autora Trans-Atlantyku, ale także całe środowisko paryskiej „Kultury”. Choć Gombrowicz śle listy prostujące swe rzekome wypowiedzi upublicznione przez Swinarską, to na nic zdaje się jego trud – nagonka jedynie przybiera na sile. Niewielu z jego polskich znajomych stanie w jego obronie.
W obliczu zawirowań stan zdrowia pisarza gwałtownie się pogarsza; na wiele dni trafia do niemieckiego szpitala. Wychodzi z niego osłabiony i wychudły; na szczęście kończy się jego stypendium i może wreszcie powrócić do Francji. Tam, nieopodal Paryża, w opactwie Royaumont, znajduje się dla niego lokum. Nie tylko dochodzi w nim do zdrowia, ale poznaje także Ritę Labrosse, doktorantkę z Kanady piszącą rozprawę o Colette. Spotykają się przypadkiem: Gombrowicz szuka dobrego miejsca do życia, a Rita chwilowo dorabia w opactwie jako telefonistka. Stopniowo zawiązuje się między nimi porozumienie, które Witold pogłębia proponując Ricie posadę sekretarki.
Zamieszkują na południu Francji w Vence, miasteczku mającym klimat odpowiedni dla cierpiącego na astmę Gombrowicza. Stopniowo więź między nimi się zacieśnia; prowadzą poukładane życie, czasem odwiedzają ich znajomi: państwo Paczowscy, Sławomir Mrożek, malarz Józef Jarema. Twórczość Gombrowicza staje się coraz bardziej znana, dzięki czemu pisarz dorabia się nie tylko nominacji do ważnych nagród, ale także wymarzonych… telewizora i samochodu.
Dopiero w ostatnich latach życia na autora Ferdydurke spływają nagrody, tłumaczenia i słowa uznania. Jedną z nich jest przyznanie pisarzowi za Kosmos Nagrody Formentora, w hierarchii ważności – drugiej nagrody po Literackim Noblu. Za powyższym wyróżnieniem idzie także spory zastrzyk finansowy – cóż jednak z tego, skoro „[n]agroda, choć zaszczytna, przynosi ze sobą także trochę goryczy. Trzydzieści lat walki o uznanie, a teraz jest za stary, by w pełni nacieszyć się pieniędzmi”[6]. Po otrzymaniu Formentora ruszają także spekulacje Noblowskie – Gombrowicz wymieniany jest jako jeden z czołowych reprezentantów teatru absurdu, którego dzieła są dodatkowo chronologicznie wcześniejsze od utworów Eugène’a Ionesco oraz Samuela Becketta.
Czy spekulacje związane z Noblem dla Gombrowicza znalazłyby swoje odbicie w przyznaniu mu nagrody – tego nie wiadomo. Odpowiednie dokumenty zostaną odtajnione dopiero w 2019 roku.
Prorok, mistrz i pajac[7]
Gombrowicz. Ja, geniusz jest pierwszą pełną biografią pisarza. Klementyna Suchanow już wcześniej wgryzała się w życiorys autora Bakakaju, a to za sprawą takich publikacji, jak Argentyńskie przygody Gombrowicza[8] czy też zredagowanego między innymi przez nią, wydanego w 2013 roku, Kronosu, będącego tajnym dziennikiem pisarza.
W skonstruowanej przez nią opowieści o człowieku wrzuconym w niesprzyjającą mu Historię, uwagę zwracają zwłaszcza szerokie kadry, przez które przebija świadomość wydarzeń zachodzących na świecie – np. porównanie narodzin i pierwszych lat życia Itka z odbywającym się niemal w tym samym czasie przyjściem na świat carewicza Aleksego Romanowa. Uwagę zwraca również tworzenie i rozwijanie możliwych historii alternatywnych, jak ta dotycząca Śmierci w Wenecji Tomasza Manna, w której pierwowzorem Tadzia równie dobrze mógł być przebywający w podobnym miejscu i czasie mały Itek[9].
Jedne z najciekawszych partii książki to te ukazujące Gombrowicza z mało znanej perspektywy, jak np. rozdziały opowiadające o argentyńskich latach pisarza, zawieranych wtedy przyjaźniach oraz ważnych, ale i trudnych latach, kiedy mało znany pisarz-emigrant przebijał się do szerszej świadomości czytelników polskich i zagranicznych.
Nie jest to opowieść napisana pospiesznie i przypominająca taśmowo produkowany bestseller, wręcz przeciwnie – to niespieszna przechadzka po twórczości i życiu twórcy oraz epoce, w której przyszło mu żyć. Ukazuje ona zmagania pisarza z własną rodziną, materią literacką, układami w światku literackim, ale także z samym sobą – swoimi skłonnościami i namiętnościami, ale również stopniowo pogarszającym się zdrowiem. Choć bardzo chętnie przywoływane są w niej kolejne gęby Gombrowicza, to ze stron tej biografii wyłaniają się również takie jego określenia, jak „samotny” czy „łaknący miłości”.
Na przeciwległym biegunie sytuują się anegdoty ukazujące osobliwe poczucie humoru Witolda, który kiedy uczył Ritę języka polskiego, to samych niecenzuralnych słów. Swego czasu biegał on też za Czesławem Miłoszem z nożyczkami, bo chciał mu obciąć jego sławne brwi.
Dwutomowa publikacja autorstwa Klementyny Suchanow obfituje również w szereg smakowitych cytatów, wyciągniętych z przepastnych archiwów i tomów zapisków pisarza. W ich morzu warto zwrócić uwagę zwłaszcza na jeden, wygłoszony z okazji trzydziestych urodzin Rity wykład o szczęściu:
Marzenie o szczęściu, szukanie wygody, która nie istnieje, której nigdy nie można osiągnąć, jest czymś płytkim i małodusznym. Życie to wieczna walka z trudnościami, które wciąż odradzają się na nowo w najróżniejszej postaci. Jak dzielny żołnierz, powinniśmy je pokonywać najlepiej, jak się da. Człowiek musi bezustannie próbować odnosić zwycięstwo nad rzeczami. Ta codzienna walka wymaga prawdziwej odwagi. W dziedzinie ducha jestem sportowcem. Żyć to znaczy walczyć. Niczego, absolutnie niczego nie zdobywa się raz na zawsze. Cierpienie jest częścią życia, trzeba to zaakceptować. Szukanie szczęścia i duchowego komfortu to życiowa tandeta. Trzeba umieć bawić się drobiazgami i dlatego wkładać możliwie najwięcej z siebie w to, co się robi (…). Starzejąc się, człowiek staje się podmiotem, a przestaje być przedmiotem. Przez to świat robi się o wiele bardziej interesujący. Dopiero stając się podmiotem, kobieta zaczyna żyć naprawdę i może znieść starzenie się. Tylu ciekawych rzeczy się nie zauważa, jeśli myśli się tylko o tym, żeby się podobać. Inni mogą ci się podobać, to co innego (…). Każdy jest samotny. Musisz się z tym pogodzić jako normalnym stanem rzeczy. Wszystkie zwierzęta są samotne. Widziałaś kiedy, żeby psy spacerowały pod rękę?[10].
Gombrowicz. Ja, geniusz to wielowątkowa lektura, opowiedziana z pasją i wielkim znawstwem. Choć gatunkowo jest to biografia, to czyta się ją jak dobrą powieść.
- Witold Gombrowicz, Ferdydurke, Wydawnictwo Literackie, 2002.↵
- Dzisiaj szkoła ta nosi nazwę Gimnazjum im. Św. Stanisława Kostki.↵
- Witold Gombrowicz, Wspomnienia polskie. Wędrówki po Argentynie, Warszawa 1990, s. 32 [za:] Klementyna Suchanow, Gombrowicz. Ja, geniusz, Czarne 2017, tom I, s. 152.↵
- Klementyna Suchanow, dz. cyt., s. 408.↵
- Tamże, tom II, s. 61.↵
- Tamże, s. 422–423.↵
- Takimi słowami określił samego siebie Witold Gombrowicz. Zob. Witold Gombrowicz, Wspomnienia…, s. 89 [za:] Klementyna Suchanow, dz. cyt., tom I, s. 321.↵
- Klementyna Suchanow, Argentyńskie przygody Gombrowicza, Wydawnictwo Literackie, 2005.↵
- Choć de facto pierwowzorem Tadzia ze Śmierci w Wenecji Manna był Władysław Moes, w dzieciństwie nazywany przez bliskich „Adzio”.↵
- Klementyna Suchanow, Gombrowicz…, tom II, s. 371.↵