Wymykał się klasyfikacjom. Według swej przyjaciółki, Hannah Arendt, nie był ani filozofem – mimo niezwykłej wnikliwości refleksji nad światem – ani filologiem czy lingwistą – bez względu na przełomowość badań, jakie przeprowadzał w obrębie tekstu i języka. Nie był też teologiem – niezależnie od faktu, jak bardzo ezoteryczne było jego pisanie – ani krytykiem, o czym świadczyć mógłby ogrom recenzji, omówień i esejów, jakie poświęcił literaturze i sztuce. Nie sposób go wreszcie nazwać historykiem czy typowym tłumaczem.
Wywarł jednak potężny wpływ na humanistykę. Przyglądał się temu, co było przez nią dotychczas najczęściej odrzucane i bagatelizowane: reklamie, kiczowi, nudzie, tłumowi, modzie, fotografii, zabawkom, zapomnianym książkom, kolekcjonerstwu, językowi dzieci. Alegorii – uważanej za skrajnie skonwencjonalizowaną – oraz niedocenianym przez filologów niemieckim dramatom żałobnym epoki baroku. Był wnikliwym obserwatorem nowoczesności i fantasmagorycznej kultury masowej. Krytykiem pozoru, fałszywego postępu i mitu. Nie szukał filozoficznego systemu, był skupionym na peryferiach myślicielem fragmentu i konstelacji. Skutecznie potrafił łączyć przeciwstawne z pozoru postawy – żydowskiego mistyka i materialisty. Znakomita część jego twórczości wciąż pozostaje nie przełożona.
Berlińskie dzieciństwo na przełomie wieków
Walter Benjamin przychodzi na świat 15 lipca 1892 roku w Berlinie, w zamożnej żydowskiej rodzinie kupieckiej. W jednym ze swych najbardziej hermetycznych tekstów Agesilaus Santander czterdziestoletni już Benjamin sugeruje, jakoby jego rodzice przewidzieli, że będzie pisarzem i dla ukrycia żydowskiego pochodzenia dali mu dodatkowo dwa tajne imiona. Nie chce ich jednak zdradzać.
Przez prawie dwadzieścia lat waha się, czy nie wyjechać do Palestyny, a wątki filozofii judaistycznej – głównie te związane z mistyką – będą stale obecne w jego myśli. Są jednym z elementów jego wewnętrznego buntu przeciwko rodzinie i kręgom intelektualistów niemiecko-żydowskich. Kolejno zbliża się i oddala od stanowiska syjonistycznego.
Przyjaciele zapamiętali go jako niezwykle sumiennego i cierpliwego chłopca. Do przesady kurtuazyjnego. Po ukończeniu gimnazjum zdaje w Berlinie, w 1912 roku, maturę. Zafascynowany światem dziecięcym, poświęca swemu miastu zbiór refleksyjnych esejów Berlińskie dzieciństwo na przełomie wieków. Nie czuje szczególnego przywiązania do Niemiec jako narodu czy państwa. Kocha raczej miasta – poza Berlinem przede wszystkim Paryż. Do tej „stolicy XIX stulecia”, jak ją nazywa, przyjeżdża po raz pierwszy w 1913 roku i czuje się tam niemal bardziej u siebie niż w rodzinnym mieście. Początkowo uwodzą go europejskość i otwartość francuskiej metropolii. Jednak w późniejszych latach wyraźnie cierpi z powodu niedostatecznie ciepłego przyjęcia go przez paryski świat.
Gershom Scholem, filozof zajmujący się mistycyzmem żydowskim, widzi go po raz pierwszy w 1913 roku w Berlinie. Benjamin występuje jako przedstawiciel stowarzyszenia studentów, dyskutując z syjonistyczną młodzieżą. Nie patrzy na słuchaczy, tylko w daleki punkt na suficie sali konferencyjnej. Mówi tak, że przemówienie można od razu przelać na papier i drukować.
W latach 1912–1915 studiuje filozofię we Fryburgu Bryzgowijskim, uczęszczając tam na wykłady profesora Heinricha Rickerta, oraz w Berlinie – ucząc się pod kierunkiem Ernsta Cassirera i Georga Simmla. Od 1916 przenosi się na Uniwersytet Monachijski i Berneński, gdzie w 1919 roku broni z wyróżnieniem doktorat na podstawie dysertacji poświęconej pojęciu krytyki artystycznej w romantyzmie niemieckim. Mimo że usilnie próbuje, nigdy nie udaje mu się zmieścić stu linijek tekstu na jednej kartce papieru.
Marksistowski rabin
W 1914 roku poznaje Dorę S. Pollak, z którą trzy lata później bierze ślub. Mają tylko jedno dziecko – Stefana, który rodzi się w 1918 roku. W 1915 zaprzyjaźnia się z Scholemem, który wspomina później przewrotnie, że „tytuł marksistowskiego rabina Benjamin przyjąłby może z dialektycznymi zastrzeżeniami, zasadniczo chyba jednak przychylnie”. Silny intelektualny zwrot ku myśli judaistycznej miał jednak również podłoże emocjonalne. Jesienią 1916 roku Benjamin pokazuje Scholemowi list od korespondenta, z którym z pasją poruszali kwestie żydowskie. Tamten zauważa, że fascynacje Benjamina zainspirowane zostały przez kobietę. Ma rację – chodziło o córkę profesora Leona Kellnera, czołowego niemieckiego syjonisty. Scholem odbierając z rąk przyjaciela demaskatorski list, dostrzega na jego twarzy porozumiewawcze mrugnięcie.
Benjamin od początku widzi się w roli krytyka i eseisty. Odrzuca go zawód historyka literatury i typowego uczonego. Jak zaznacza Arendt, wybiera jednak drogę prawie niemożliwą. Działalność tę uważa się bowiem w Niemczech za podejrzaną, dlatego spychana jest na kolumny felietonowe w pismach literackich i gazetach. Trudna relacja, jaka łączy Benjamina z domem rodzinnym, wynika z faktu, że z jednej strony pragnie on pełnej niezależności, a z drugiej oczekuje stałego – i niemałego – wsparcia finansowego ze strony ojca. Dodatkowa komplikacja związana jest z obraną przez niego ścieżką zawodową: studia umożliwiają mu jedynie pracę na uniwersytecie, ta jednak nie przynosi pieniędzy, poza tym nieochrzczeni Żydzi praktycznie nie mogą jej utrzymać. Decyzję o doktoracie podejmuje Benjamin ze względu na rodzinę, licząc, że będzie dzięki temu dostawał pieniądze. Rok po obronie zaczyna rozważać podjęcie nauki hebrajskiego, z tych planów nic jednak nie wynika.
Zaczyna kolekcjonować książki. Fascynują go głównie rzadkie i nietypowe wydania, na przykład te napisane przez umysłowo chorych. Zbiera również literaturę dziecięcą. Arendt wspominała, że „Benjamin chadzał do wielkich domów aukcyjnych, tak jak inni chodzą do kasyna”.
Od Paula Klee do Bertolta Brechta
Wraca do Berlina w 1920 roku, boryka się z problemami finansowymi, także jego małżeństwo z Dorą Pollak przeżywa silny kryzys. Ma on źródło w roku 1916, kiedy artystka Jula Cohn, z którą Benjamin niegdyś blisko się przyjaźnił, rzeźbi jego drewniane popiersie (zaginęło w czasie wojny). Nie widzieli się przez pięć lat, ale gdy spotykają się w roku 1921, uczucie, którym Benjamin darzył rzeźbiarkę, odradza się ze zwielokrotnioną siłą. Ponownie bez wzajemności. W tym samym roku ma miejsce inne, tym razem – jak się okaże – przełomowe wydarzenie w jego życiu: w Monachium kupuje obraz Paula Klee Angelus Novus, który uważa za najcenniejszą z posiadanych rzeczy. Prawie dwadzieścia lat później dzieło staje się silną inspiracją dla katastroficznych tez historiozoficznych Benjamina. Jest również źródłem nieudanej próby założenia tajemniczego czasopisma „Angelus Novus”.
W połowie lat dwudziestych Benjamin poznaje Theodora W. Adorna i Siegfrieda Kracauera. Powoli staje się znany wąskiemu gronu czytelników i intelektualistów niemieckich. Odrzuca wysuniętą przez Scholema propozycję wspólnego wyjazdu do Jerozolimy, a galopująca inflacja potęguje jego problemy finansowe. Kariera akademicka jest wciąż silnym argumentem dla przyjmowania regularnej pomocy materialnej ze strony ojca. W roku 1923, zachęcony przez Richarda Herbertza, zaczyna przygotowywać habilitację na uniwersytecie we Frankfurcie. Początkowo ma to być rozprawa filozoficzna, ostatecznie przyjmuje charakter filologiczny. Pisze pod kierunkiem germanisty Franza Schulza. Przez prawie rok zbiera materiały do książki o niemieckim dramacie żałobnym epoki baroku. Pracując na Capri, poznaje Asję Łacis, łotewską komunistkę, kolejną kobietę, która wywiera na niego ogromny duchowy i emocjonalny wpływ. Dzięki niej Benjamin zaprzyjaźnia się z Bertoltem Brechtem. Zaczyna interesować się marksizmem (fakt ten nigdy nie znajdzie zrozumienia u Scholema). Jednak to nowe, niezwykle silne źródło intelektualnej inspiracji będzie obok myśli żydowskiej podstawowym wyznacznikiem rozległości horyzontów jego krytycznej refleksji. Pozwala mu zwrócić się przeciwko dotychczasowemu porządkowi, tak społecznemu, jak i temu, który obowiązuje w humanistyce. Było to w połowie lat dwudziestych XX wieku o tyle łatwiejsze, że powojenny świat odradzał się w duchu awangardy i nowego ładu.
Pisarz nie tyle trudny, co niezrozumiały
Recenzja rozprawy habilitacyjnej Benjamina, którą pisze profesor Hans Cornelius, jest miażdżąca. Uznaje on bowiem pracę za niezrozumiałą i twierdzi, że pomimo licznych niewątpliwie ciekawych i wartościowych odwołań do siedemnastowiecznej literatury nie wnosi ona do humanistyki niczego odkrywczego. Prosi jednak, aby Benjamin streścił mu sens swych rozważań. Zwraca się ponadto o pomoc do Adhémara Gelba i Maxa Horkheimera – ci również nie są w stanie zrozumieć ani zaakceptować tej książki. Argumentując, że wyjątkowo zawiły i hermetyczny styl pisania Benjamin świadczy o tym, iż nie sprawdzi się on jako nauczyciel akademicki, Uniwersytet we Frankfurcie w 1925 roku ostatecznie odrzuca jego rozprawę.
Z niezrozumieniem borykać się będzie już zawsze. W zapiskach do autoportretu wyznaje wprost, że chce pozostać nierozpoznany, więc jego pisanie nie powinno być proste i jednoznaczne. W liście do Scholema z lutego 1925 roku określa pierwszą część swojej książki o baroku jako „niebywałą hucpę”. Mimo trudności, jakie przysparza czytelnikom lektura jego prac, a także wyraźnej przekory, z jaką podchodzi do świata akademickiego, zyskuje uznanie. Hugo von Hofmannsthal jest zachwycony jego pracą z 1925 o Powinowactwach z wyboru Goethego. Wciąż jednak towarzyszy mu opinia pisarza nie tyle trudnego, ile niezrozumiałego. Przykładem niech będzie opinia Kara Krausa, który – jak podaje Scholem – nie był w stanie odczytać i zrozumieć eseju, który Benjamin o nim napisał.
W 1926 roku zaczyna regularną współpracę z „Frankfurter Zeitung”, „Literarische Welt” i frankfurckim radiem. Wiosną ponownie wyjeżdża do Paryża, gdzie wraz z Franzem Hesslem tłumaczy W poszukiwaniu straconego czasu Prousta (W cieniu zakwitających dziewcząt i Guermantes). Zimą 1926, po śmierci ojca, udaje się do Moskwy. Spotyka się tam ponownie z Asją Łacis, a z pobytu pisze Dziennik moskiewski. Podróżą jest wyraźnie rozczarowany. O ile w Niemczech nie potrafił zazwyczaj znaleźć z ludźmi wspólnego języka, to w jego odczuciu komunistyczna Rosja nie pozostawia literatom ani politycznej, ani osobistej wolności.
Kolejne niedochodowe i nieudane przedsięwzięcia
Inspirujące go kręgi znajduje we Francji – to głównie surrealizm i twórczość Louisa Aragona. W Paryżu spotyka Scholema i rozpoczyna pracę nad swoim największym i nigdy nieukończonym dziełem, Pasażami, mozaiką opatrzonych komentarzami Benjamina obserwacji, cytatów, opisów obyczajowych, reklam, ogłoszeń, karykatur układających się w syntezę przemian życia kulturalnego i społeczno-politycznego Paryża, stolicy XIX wieku.
Rok później, w 1928, ukazują się drukiem dwie książki: Ulica jednokierunkowa, a także Źródło dramatu żałobnego w Niemczech. Wydawnictwo Rowohlt nie informuje jednak, że to niedoszła habilitacja. Rozprawa przechodzi właściwie bez echa, napisano zaledwie kilka, głównie lakonicznych recenzji. Nawet Erwin Panofsky, współautor słynnej pracy Saturn i melancholia z 1964 roku, który przeczytał rozdział z książki o niemieckim dramacie żałobnym poświęcony melancholii w „Neue Deutsche Beitrage”, był nim wyraźnie rozczarowany. Pomimo licznych niepowodzeń o posadę dla Benjamina na Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie zabiega Hofmannsthal. Argumentuje, że nie będzie on co prawda typowym nauczycielem akademickim, ale za to niezwykle oryginalnym i cennym dla tych, którzy zrozumieją i docenią jego niekonwencjonalne podejście do humanistyki, otwarty umysł, a przede wszystkim poradzą sobie z jego ciężkim charakterem. Benjamin nie decyduje się jednak na wyjazd. Mimo trudnej sytuacji finansowej nie traci przekonania, że za swoją pracę powinien być godnie opłacany. Scholem wspomina, że Klaus Mann musiał odesłać zamówiony u Benjamina do „Die Sammlung” artykuł o Powieści za trzy grosze Brechta, ponieważ nie przystał na honorarium, którego autor zażądał.
Zależność Benjamina od domu rodzinnego jest nadal ogromna. To w nim mieszka mimo małżeństwa i narodzin syna. Rok 1930 zmienia jego życie diametralnie – najpierw rozwodzi się z Dorą, a kilka miesięcy później umiera mu matka. Planuje kolejne niedochodowe i nieudane przedsięwzięcie – założenie z Brechtem i Bernardem von Brentano pisma „Kriese und Kritik”.
Intelektualista na wygnaniu
Między kwietniem a lipcem 1932 roku pracuje na Ibizie nad Berliner Chronik. Według relacji Scholema pod koniec czerwca chce odebrać sobie życie. Sporządza testament, wszystkie swoje dobra zapisuje przyjaciołom. W marcu 1933, w wieku 41 lat, z powodów politycznych zmuszony jest opuścić Niemcy. Jego sytuacja finansowa pogarsza się coraz bardziej, ogranicza swoje potrzeby życiowe do absolutnego minimum. W tym samym roku nawiązuje kontakt z innymi niemieckimi intelektualistami na emigracji: Hannah Arendt, Hermanem Hessem i Kurtem Weilem. W lipcu 1934 roku pisze podanie do Duńskiego Komitetu Wspierania Intelektualistów na Wygnaniu. Ma głęboką nadzieję na otrzymanie pomocy. Argumentuje, że polityczne zmiany sprawiły, że nie tylko niemożliwa stała się jego praca jako niezależnego badacza i pisarza, ale przede wszystkim – ponieważ jest dysydentem i nie należy do żadnej partii politycznej – nie może być pewny swej wolności osobistej. Jego brat Georg (pediatra, członek Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec i Komunistycznej Partii Niemiec) od 1933 roku przebywa w obozach koncentracyjnych – w 1942 zostaje zamordowany w Mauthausen. Benjamin przedstawia w liście swoje wykształcenie i dorobek – studia, doktorat, współpracę z prasą i radiem. Podkreśla, że obok artykułów o literaturze francuskiej i rozpraw krytycznych jest autorem przekładów dzieł Prousta oraz Baudelaire’a. Przedstawia się z możliwie najlepszej strony. Wskazuje na swą wieloletnią przyjaźń z Hugo von Hoffmansthalem, a także wymienia samodzielne publikacje książkowe. Zaznacza, że jego nadzieje na ustatkowanie się w Paryżu nie spełniły się. Dorabia skromnymi honorariami pisząc pod pseudonimami (Detlef Holz albo K. A. Stempflin) artykuły dla „Frankfurter Zeitung”. Środki te jednak są niewystarczające dla życia w drogiej metropolii. W 1935 roku opuszcza stolicę Francji i znajduje schronienie u zaprzyjaźnionej rodziny Brechtów w Svendborg w Danii. Podkreśla, że jedyne, co na emigracji posiada, to niewielka biblioteka, którą przechowuje w ich domu. Nie może w nieskończoność korzystać z gościny innych – dlatego prosi Komitet o pomoc. Ten jednak milczy. Na przestrzeni kilku lat przeprowadza się kilkunastokrotnie: Paryż, Ibiza, ponownie Paryż (gdzie trzykrotnie zmienia hotele), Dania, Nicea, Monaco, San Remo i po raz kolejny Paryż. W tym czasie zacieśnia więzy z Brechtem, który staje się jego najważniejszym przyjacielem.
Ucieczka donikąd
Jako Deflef Holz publikuje w 1936 roku w Lucernie Deutsche Menschen – wybór listów wybitnych Niemców z komentarzami. Także tym razem nie ma szczęścia. Cały nakład książki ląduje w piwnicach wydawcy, który zbankrutował. Odnaleziony zostaje dopiero w 1962 roku podczas przygotowań do nowego niemieckiego wydania. Przez trzy kolejne lata skupia się na pracach o Baudelairze. Jego stosunki z Adornem i Scholemem pogarszają się. Obawia się, że Instytut Badań Społecznych, z którym wchodzi w konflikty, przestanie wypłacać mu pieniądze, dzięki którym utrzymuje się od czasu paryskiej emigracji. We Francji zacieśnia przyjaźń z Hannah Arendt.
Po wybuchu wojny zostaje internowany, ale po dwóch miesiącach zwolniony. Decyduje się na dalszą ucieczkę. Swoje rękopisy powierza Georgesowi Bataille’owi, któremu udaje się ukryć je w Bibliotece Narodowej w Paryżu. Poza papierami znajduje się tam także obraz Klee Angelus Novus. Zimą 1939/1940 w obawie przed bombardowaniem opuszcza Paryż i udaje się do pobliskiego Meaux, gdzie stacjonują francuskie wojska, więc miejsce jest równie zagrożone nalotami jak stolica. W styczniu 1940 na parę miesięcy wraca do Paryża, gdzie pisze Tezy historiozoficzne, a 13 czerwca, dzień przed wkroczeniem Niemców do Paryża, ucieka wraz ze swoją siostrą Dorą do Lourdes. Ta decyzja ratuje mu życie. Gestapo wkracza do jego mieszkania, konfiskuje dokumenty i bibliotekę. Ale nie jest bezpieczny. Już w sierpniu Francja Vichy, gdzie trafia, staje się wyraźnie antysemicka.
Nadzieją staje się wiza do Stanów Zjednoczonych, którą pomaga mu zdobyć Max Horkheimer. Benjamin nie widzi co prawda w Ameryce niczego pociągającego, a wręcz wyznaje, że jedyne, co będą mogli z nim zrobić, to obwozić po kraju niczym w teatrze osobliwości i pokazywać jako „ostatniego Europejczyka”. We wrześniu rozpoczyna wędrówkę przez Pireneje do Hiszpanii. Wszystko wydaje się idealnie zaplanowane. Ucieczkę organizuje Lisa Fittko – działaczka francuskiego ruchu oporu, która pomogła ocalić życie wielu szukającym ratunku przed Hitlerem. Dziesięciokilometrowa trasa ma biec od francuskiego miasta Banyuls do hiszpańskiego Portbou. Rok wcześniej po hiszpańskiej wojnie domowej przedostaje się tą trasą do Związku Sowieckiego generał Enrique Líster. Kilka miesięcy po Benjaminie tą samą drogą szczęśliwie uciekła przez Lizbonę do Stanów Hannah Arendt. Po dotarciu do Hiszpanii okazuje się jednak, że tego samego dnia granice zostają zamknięte. Wizy stają się nieważne. Benjamin wraz z towarzyszami musi wracać do Francji.
Śmierć przerywa sytuację bez wyjścia
25 września w pośpiechu pisze po francusku krótki list do jednej z uciekinierek, z którą miał przekroczyć granicę – Henny Gurland. Cztery lata później zostanie ona drugą żoną Ericha Fromma. „Nie pozostaje mi nic innego, jak przerwać tę sytuację bez wyjścia, w której się znalazłem. Moje życie skończy się w małej wiosce w Pirenejach, w której nikt mnie nie zna. Chciałbym prosić cię o przekazanie moich myśli mojemu przyjacielowi Adorno i wyjaśnienie mu okoliczności, które teraz nastały. Pragnąłbym szczerze wysłać jeszcze wszystkie te listy, ale nie mam już na to czasu”. Następnego dnia podaje sobie śmiertelną dawkę morfiny. O śmierci Benjamina powiadamia jego przyjaciół Hannah Arendt. Zdruzgotany Brecht powiedział ponoć wtedy, że w tej tragedii należy upatrywać pierwszy dramatyczny cios zadany niemieckiej literaturze przez Hitlera.