Między słowem a czasem. Stanisław Dróżdż
Nasza codzienność często wygląda jak harmonia w dłoniach wprawnego muzyka: od-do-od-do… i tak aż do zaśnięcia. W tym rytmie zapominamy o pierwotnym sensie podjętych przez nas gestów, często gubiąc gdzieś potrzebę ciągłej refleksji. Zmęczenie tłumi świadomość, pozostaje nam dziki pęd od-do-od-do.