Zuzanna Sokołowska: Jak narodził się pomysł na wystawę Tekst i jego wykonanie, którą można właśnie oglądać w krakowskim Bunkrze Sztuki? Jej zasadniczym elementem stały się teksty z zakresu prawa.
Agnieszka Kilian: Cztery lata temu przygotowałam w bytomskiej Kronice wystawę Rękawiczki Jeffa Koonsa, poświęconą figurze autora i jego funkcji. W naszej cywilizacji autorstwo wypływa z życia, nie można się umówić na bycie autorem lub nie. Jest sferą faktów, podobnie jak sprawstwo. A jednocześnie o ocenie tych faktów decyduje się w pewnych ramach, ramach tekstu prawnego. Od modeli czytania bardzo dużo zależy. Sama jestem prawnikiem, wykonującym zawód adwokata. Świadomość potencjału kształtowania się pewnych fundamentalnych dla życia społecznego konstrukcji zawsze mnie inspirowała. Wystawa Tekst i jego wykonanie daje temu pewnego rodzaju wyraz. Prawo, poszczególne konstrukcje, stanowi fundament życia społecznego. Stwarza całe grupy społeczne, ma charakter społecznotwórczy. Lub inaczej mówiąc – miewa.
Jakie są największe słabości i ograniczenia prawniczego języka?
Sama nauka prawa dokonuje rozróżnienia na język prawny oraz język prawniczy. Ten pierwszy to język aktów prawnych, ten drugi z kolei to język dyskursu prawnego, sądów czy teoretyków i praktyków, którzy język prawny omawiają, komentują i interpretują. Z pewnością ograniczeniem języka prawnego jest jego funkcja: musi być pojemny i w pewien szczególny sposób elastyczny. Nie może być kazuistyczny, czyli opierać się na enumeratywności i przesadnej drobiazgowości. Musi być więc pojemny, a przez to ogólny, tak by jednocześnie znalazł swoje zastosowanie w szeregu sytuacji. Konieczność pojemności, znalezienia najbardziej uniwersalnego modelu opisu wywołuje wrażenie ogólnikowości i niezrozumienia. Oczywiście stworzono zasady poprawnej techniki legislacyjnej, precyzujące, czym powinno się kierować przy tworzeniu prawa. To między innymi zasada „określoności przepisów prawnych”. Jednak prawo też musi sięgać po pojęcia nieostre, jak „dobro ogółu” czy „niebezpieczeństwo powszechne”. One zawsze wymagają doprecyzowania, a to wynika z przekonań.
Dlaczego pojawiają się rozbieżności w zakresie interpretacji prawa?
Bo za każdym czytelnikiem stoi inny bagaż wrażliwości, przekonań. Tam gdzie ja dopatrywałabym się przejawu działalności twórczej, ktoś inny nie. Samą interpretację można nazwać za Wittgensteinem zastępowaniem jednego wyrazu innym. Jednak przy tej czynności dużo się dzieje. Przede wszystkim nie jest mechaniczna, nie jest ograniczona. Jest wyborem. A za nim kryją się różne wyobrażenia o świecie.
Czy język prawa można przełożyć na język sztuki?
Trochę nie zgadzam się z tak postawionym pytaniem. Bo nie ma obszarów, które są zarezerwowane dla sztuki, i tych „obcych”, nieprzystających, do których nie zagląda się lub jeśli tak, to na specjalnych warunkach. Zresztą pozycja jednostki wobec świata i jego społecznych uwarunkowań – a język prawny nam tę pozycję przecież definiuje – zawsze była tematem sztuki, wyrażanym wprost czy pośrednio. Artyści sięgają po ten temat i nie czynią tego odmiennie aniżeli w innych wypadkach. Analizują czy opisują tę sytuację suwerennie, na swoich prawach. Film Carlosa Amoralesa Supprimer, Modifier et Préserver odnosi się do kodeksu napoleońskiego, wciąż obowiązującego we Francji – a więc do pewnego rodzaju zbioru reguł i ich notacji. Artysta przygotował przy użyciu grafitu ołówka egzemplarz francuskiego kodeksu cywilnego. Ten gest był wstępem do zaproszenia prawników, by dokonali dowolnej ingerencji w strukturę tekstu – usunęli czy zmodyfikowali fragment. Poszczególne zmiany, drobne przesunięcia miały wpływ na sposób odczytania całości. Amorales kontynuował to zainteresowanie znaczeniem zapisu także w swojej późniejszej pracy Erased Symphony, poświęconej partyturze Arnolda Schönberga. Analogicznie, praca francka leibovici i Juliena Seroussi także może być widziana z tej perspektywy. Sam franck leibovici również często pracuje z partyturą. Zdecydowanie ciekawy jest ten nurt osadzenia w notacji muzycznej, pewnego rodzaju partyturze. Zbieżny także z tym, co się dzieje w teorii prawa.
Jak zaproszeni artyści podeszli do zagadnienia prawa, które jest przecież bardzo szerokie? Co ich najbardziej zainspirowało, jeżeli chodzi o prawnicze zawiłości?
Nie interesował ich podział na gałęzie prawa, lecz odczytania pozycji jednostki i wspólnoty. Artyści dostrzegli potrzebę spojrzenia na istotę prawa, jak Mateusz Kula w pracy Raczej nic niż coś, czy na modele radzenia sobie z konfliktem, czego przykładem jest praca Magdaleny Fabiańczyk. Postrzegali prawo jako element kultury i funkcji społecznej. Stąd też w moim przekonaniu odwołania do kwestii języka i translacji obecne w pracy Alicji Rogalskiej czy francka leibovici i Juliena Seroussi. Myślę, że ta głębsza refleksja nad prawem pozwoliła wydobyć choćby to, że nasze myślenie o prawie często jest bardzo schematyczne, a przez to okrawa nasze możliwości poznawcze. Nie stawiamy sobie pytań chociażby o wpływ formy „podawczej” czy poetyki prawa.
Jakie prace można zobaczyć na wystawie?
W przestrzeń wystawienniczą wprowadza nas aranżacja Evy Dertschei i Carlosa Toledo z wiedeńskiego studia TiD. Na spirali schodów prowadzących do Galerii Dolnej umieścili pierwsze słowo tytułu (tekst). W ten sposób potraktowali tekst wbrew pewnym nawykom i oczekiwaniom; widać to także w kształcie stołów warsztatowych. Co ważne, Toledo i Dertschei wprowadzili w obszar wystawy także naszą cielesność (ciała widzów), zamieniając jeden z filarów w lustro. Tymi dość prostymi środkami oddali niektóre założenia wystawy. Nie tylko wywołali efekt „lustrzanego odbicia”, a przez to konieczność dyslektycznego czytania, spojrzenia w inną stronę i w inny sposób, ale też wprowadzili nas, widzów, w obszar dyskusji i refleksji nad prawem. Ten model wprowadzania odmiennej wrażliwości pojawia się w innych pracach, na przykład we wspomnianym przeze mnie filmie Carlosa Amoralesa. Oglądając poszczególne wybory modyfikacji kodeksu cywilnego, wsłuchujemy się w rozmowę o skutkach zmian – ograniczeniu lub wzmocnieniu pozycji jednostki, jej prawa do prywatności, prawie krwi i pochodzeniu. Widzimy prawo w ruchu i, co ważne, tekst wypowiadany czyimś głosem. Prawo w ruch wprawia też opowiadanie Patricka Berniera, prezentowane w części warsztatowej wystawy, gdzie niejako „w poprzek struktur” można przeczytać figurę autora poprzez obywatela i obywatela przez autora. Inną pracą także wykorzystującą formę literacką zapisków jest praca Agaty Biskup, która pokazuje odmienne pokłady znaczeń i potencjał rozmowy o pozycji jednostki i autorstwa. Czyni to w perspektywie relacji prywatnych, mariaży artystycznych, a także na przestrzeni różnie definiowanych instytucji, osobowości prawnych i fikcyjnych. Osoba prawna to przecież fikcja prawna. Formy tekstowe czy literackie jednak nie dominują. Pozostałe prace na wystawie to realizacje wyrażone przy pomocy innych mediów: głosu, ruchu, obrazu. Ważne dla mnie było podkreślenie relacji pomiędzy ciałem a tekstem. Jest ona widoczna w instalacji Alicji Rogalskiej czy w zapisie performansu Piotra Wyrzykowskiego z 1995 roku. W trakcie jego trwania artysta odczytywał właśnie nowo wprowadzoną ustawę o prawie autorskim, jednocześnie dając sobie wytatuować na ramieniu notę copyrightową. Wyrzykowski, antycypując dyskusję z następnej dekady, wskazywał na utowarowienie jednostki i procesy globalizacyjne, rodzące konflikt. Pytania o naturę konfliktu i prawa dotyka wspomniana instalacja Mateusz Kuli Raczej nic niż coś. Co ciekawe, ta instalacja wykracza poza ramy galerii. Jej częścią jest prezentowany w galerii obiekt, którego forma wyprowadzona została z przebiegu zainicjowanej przez Mateusza dyskusji. Jednak praca ta ma dalszą cześć. Stanowi platformę do następnych spotkań, których tematem będzie status prawa, jego geneza i funkcje. Pierwsza z rozmów dostępna jest już na podkaście radiofonii.
Dużo miejsca ekspozycja poświęca również postępowaniom sądowym.
Tak, to prawda. Postępowanie sądowe daje możliwość obserwowania prawa w jego specyficznym momencie – działania. Gdy negocjuje się znaczenie samego tekstu ustawy, przywołuje jego możliwe interpretacje, w grę wchodzi cały szereg pozawerbalnych elementów wykonania prawa, jego objawiania się w inny sposób – poprzez gesty czy architekturę prawa. Jak w pracy Wojciecha Gąsiorowskiego Akustyka instrumentów prawnych, do której punktem wyjścia było odkrycie rozporządzenia ministra sprawiedliwości, ponownie wprowadzającego na sale rozpraw młotek sędziowski. Sam dźwięk odbierający głos czy wprowadzający określony porządek uzmysławia, że tekst rozgrywa się już w naszym wyobrażeniu majestatu prawa. Swoistym postscriptum, a zarazem częścią pracy Wojtka jest to, że podobnie jak elementy wystroju sal sądowych młotki sędziowskie produkowane są przez samych osadzonych w jednym z zakładów karnych w Polsce, w Rawiczu. Postępowanie objawia różnego rodzaju społeczne relacje. Sędzia zazwyczaj jest tą osobą, która jednocześnie z władzą sędziowską – prowadzeniem i decydowaniem o kształcie postępowania – ma władzę związaną z pozycją innej natury – pozycją społeczną: wiedzą o świecie, doświadczeniem życiowym, kompetencjami kulturowymi. Powinien wiedzieć więcej. Praca francka leibovici i Juliena Seroussi muzungu (ci, którzy poruszają się wkoło po okręgu) ukazuje z kolei inną sytuację: sędziego, który jest konfrontowany ze zbrodniami wojennymi w Demokratycznej Republice Kongo. Specyfika tego postępowania polegała na tym, że tło kulturowe, wierzenia, rola i pozycja szamana, język, jakim się posługiwano, stawały się pierwszoplanowymi kwestiami, ich znajomość była decydująca. Oddzielenie kwestii prawnie istotnych i nieistotnych nabierało zupełnie innego wymiaru. Praca ta wydobywa też zazwyczaj ukryty proces deliberacji, podejmowania decyzji, która musi mieć umocowanie w konkretnych zdarzeniach. W tym momencie prawo mocno zderza się z życiem.
Dziękuję za rozmowę.