Konstrukcja intelektualna wystawy Daniela Birnbauma podejmuje n a m i ę t n o ś c i rządzące współczesną humanistyką. Analizując po kolei składowe tej wizji, dostrzeżemy, że jest to kompilacja na tyle ogólna a przez to pojemna, aby swoją penetracją, po pierwsze objąć możliwie wiele dyskursów świata sztuki, jak również po drugie stworzyć perspektywę wystawy, pretendującej do diagnozy.
Pogląd o aktualnych perspektywach kreacji, poczytywanej jako przynajmniej częściowa kompilacja materiału już zastanego, wpisuje się w wieloletnią tradycję postmodernistyczną w praktyce artystycznej, krytycznej i kuratorskiej. W obszarze dyskursu filozoficzno-teologicznego istnieje niemal od zarania dziejów. Jeszcze dawniejszym osiągnięciem jest pojmowanie dzieła sztuki jako źródła komunikatu na temat złożoności świata nas otaczającego. W przeróżnych formach idea ta sięga początków historii sztuki jako nauki uniwersyteckiej w początkach XIX wieku. Nieco świeższe teorie obecne w zarysie teoretycznym Biennale oscylują wokół zagadnień ochrzczonych mianem g l o b a l i z a c j a i im należy się dogłębnie przyjrzeć w kontekście dzieł zaprezentowanych.
Jest to problem obecny w zabiegach kuratorskich i artystycznych, z których, aby oddać sprawiedliwość historii należy wymienić Documenta XI w 2002 r. w Kassel. Kurator tamtej wystawy Okwui Enwezor podzielił wystawę na pięć części (platform) prezentowanych na pięciu kontynentach – w zamiarze podkreślenia odmienności lokalnych kultur. Ciekawe są również działania artysty Antonio Muntadasa, skoncentrowanege na problemach translacji (np. On Translation. Internet Project, Documenta X, Kassel 1997). Projekt Muntadasa był obecny również na 51. Biennale w Wenecji (2005 r.) w pawilonie hiszpańskim5.
Zmiany struktury społecznej wynikłe w obliczu wzmożonej wymiany kulturowej, która jest następstwem rozwoju handlu międzynarodowego i nowoczesnych systemów komunikacji, przejawiają się najlepiej w obszarze przekładu – tłumaczenia. Zagadnienia podnoszone przez Birnbauma i wcześniejszych oscylują wokół przeświadczenia niemożności oderwania procesu translacji od uwarunkowań lokalnych. Z tej perspektywy błędne odczytanie wydaje się znacznie lepsze aniżeli symulacja prostoty zjawiska w oderwaniu od kontekstu. Takie nadużycia są codziennością mass mediów.
Globalizacja w świecie sztuki ma zapewne wiele poziomów, z których te sprowadzone do metafory języka są silnie uwydatnione. Wypada zatem doprecyzować charakterystykę kodu, którym wypowiada się sztuka współczesna. Na początek genealogia: ready made Duchampa, publicystyka rodem z Fluxusu, pop z USA oraz sztuka postkonceptualna, zarzucająca wgląd we własne jaźnie na rzecz emancypacji kontekstu; dalej miejsce urodzenia: Świat Zachodni; orientacja ideowo-ideologiczna: lewicowa krytyka społeczna rozwijana w kontekście liberalnej demokracji; zasięg eksportu: cały świat z dominacją egzotyki.
Globalizacja w świecie sztuki w sferze ideowej, napotyka w mojej opinii, na duże niebezpieczeństwa związane z nieprzekładalnością kodu kulturowego, który wypracowała sztuka Świata Zachodniego w XX wieku – w odróżnieniu od zjawisk rynkowych, które rozwijają się sprawnie, ale autonomicznie wobec procesów asymilacji kultury. Artyści o rodowodzie spoza Europy czy USA wykorzystują język faktycznie im obcy, nierodzimy, nabyty, w którym nigdy nie będą myśleć swobodnie, w którym reguły gramatyki zawsze będą sztywno stosowane. Wydaje się, że w sztuce tak jak w literaturze – najciekawsze są wytwory wynikające z odstępstw od reguł, od gramatyki, ale do tego język musi być pierwszą formą ekspresji pisarza-artysty, nie może być umiejętnością nabytą. Artyści, pochodzący z Azji, Afryki lub Ameryki Południowej, tworzą dzieła zadziwiająco podobne do znanych europejskich czy amerykańskich produktów. Oczywiście wzbogacają język, którym właśnie się posługują, nawet jak posługują się nim nieumiejętnie. Towarzyszy im egzotyczny i może nazbyt często pożądany „ornament”. Ten sztafaż poczytać można nie tylko jako popularną manierę, ale podobny do orientalizmu epoki romantyzmu, snobistyczny trend, podbudowany mrzonkami o krzewieniu zdobyczy kulturowych na całym świecie i wzmacnianiu zachodniego monolitu o egzotyczną przygodę.
Koncepcje ukierunkowane na tematy okołoglobalistyczne mogą ujawniać słabości i ograniczenia sztuki Świata Zachodniego. „Eksport” sztuki współczesnej w rejony kulturowo jej obce, napotyka te same przeszkody, z którymi zmagają się krzewiciele demokracji w krajach islamskich na zasadach bezwzględnego narzucenia swojej wizji. Demokracja nie w każdej sytuacji współcześnie jest jedynym najlepszym systemem politycznym. Kraje Europy do tego poziomu dochodziły całe wieki. Podobnie rozwój sztuki na zasadach wypracowanych gdzie indziej, w nowym środowisku musi trwać pewnie pokolenia. Trudno w kontekście globalnej rzeczywistości dopuścić myśli, jakoby nasza kultura– kultura Świata Zachodniego, była jedynie lokalna i nieprzekładalna.
Należałoby przeprowadzić również badania i odpowiedzieć na pytanie – czy krytyka świata sztuki wykształciła już umiejętności podejmowania dyskusji o dziełach przynależnych do innych kultur? Czy narzędzia metodologiczne, którymi krytyk czy badacz dysponuje nie obejmują jedynie powierzchni dialogu obecnego w realizacjach artystycznych?
Making Worlds to nie wystawa o globalizmie, co może sugerować nieco długi wywód wyżej, ale chyba jednak przede wszystkim o komunikacji – sztuce jako komunikacie i komunikacji dzieł w dialogu międzykulturowym. Rozmowa w każdym wypadku wymaga tematu. Tematem sztuki są wartości, naturalnie wartości, o których mówi sztuka tutaj nie są wartościami, o których mówi sztuka tam. Choćby jak bardzo karkołomna była to rozmowa, warto ją podtrzymywać, jeśli nie dla jakichś wzniosłych wartości humanistycznych, to choćby dla strawy intelektualnej.
1 comment
Najważniejszym wydaje się być chyba sama konkluzja trafiająca w sedno: “Choćby jak bardzo karkołomna była to rozmowa, warto ją podtrzymywać…” I chyba też tak oceniam tą mocno zróżnicowaną – po różnymi względami – prezentację tegorocznego biennale.
Można by dodać, że świat się zmienia w ostatnim czasie wyjątkowo szybko. Szczególnie pod kątem gospodarczym, co nie pozostaje bez wpływu na kulturę. Nowe kraje dołączają siłą rzeczy do dialogu, powiedziałbym w nurcie głównym, inne są “przyczepiane”, tak by pokazać, że tam też “coś się dzieje” i jest to znów inne “coś”. Taka sobie pseudomoralność wystawiennicza. Czy nas to wzbogaca, czy tylko zaciekawia, to ciekawy temat.
Comments are closed.