Czytaj również: Opis stworzenia światów na 53. Biennale w Wenecji. Część 2
Koncepcja ekspozycji Making Worlds – głównej prezentacji w ramach 53. Międzynarodowej Wystawy Sztuki w Wenecji (w Pawilonie Włoskim na terenie Giardini di Castello oraz w Arsenale), stworzona przez Daniela Birnbauma1, została oparta na kilku teoriach, z których co najmniej pięć jest kluczowych dla konstrukcji idei wystawy.
Po pierwsze zamysł samej wystawy jak również jej tytuł został zaczerpnięty z książki Nelsona Goodmana Ways of Worldmaking. We wprowadzeniu do katalogu wystawy kurator przytacza cytat: Worldmaking as we know it always starts from worlds already on hand; the making is remaking – Tworzenie świata jakie znamy, zaczyna się zawsze od światów już istniejących; tworzenie jest przetwarzaniem2. U podstawy wystawy legło przekonanie, że creatio ex nihilo mogło zaistnieć tylko raz, każde kolejne ma w sobie piętno zapożyczenia, inspiracji, przetworzenia. Teraz obowiązuje raczej ex nihilo nihil.
Po drugie Daniel Birnbaum bardzo wyraźnie podkreśla proces kreacji światów (worldmaking), który jest immanentnie przypisany dziełu sztuki. Narracja, którą wywołuje artefakt, jest głosem, który objaśnia różnorodność dzisiejszej złożonej rzeczywistości czy też może raczej jest głosem tej rzeczywistości. Dzieło z przypisaną funkcją worldmaking daje możliwość, w perspektywie historycznej, rozpoznawania minionych opowieści, ale co najważniejsze jest bodźcem do penetracji świata wokół nas. „Dzieło sztuki uosabia wizję świata, odczytywane wielokrotnie musi być postrzegane jako sposób tworzenia świata”. Aby zagadnienie ująć nieco precyzyjniej, kurator wyjaśnia znaczenie różnorodności formalnej współczesnej sztuki. Jego zdaniem są to zwyczajnie różne sposoby tworzenia światów. Od wyrafinowania ich konstrukcji intelektualnej zależy siła, nie zaś od użytego medium.
Po trzecie w konstrukcji koncepcji kuratorskiej wiele miejsca zajmują przemyślenia skoncentrowane wokół procesu tłumaczenia – przekładu językowego. Powołując się na poetę i krytyka literackiego Édouarda Glissanta, Birnbaum mówi, że proces tłumaczenia nie zubaża materiału wyjściowego np. wiersza, jak mogłoby się wydawać w oparciu o tradycyjne przeświadczenia. Przeciwnie translacja wzbogaca każdy wytwór o wartości zakorzenione w nowym języku. „Każdy język, którego nie użyjemy, przyczyni się do zubożenia tekstu”. Podążając takim tokiem rozumowania, zbliżony do pełni wyraz miałby utwór przetłumaczony na każdy język i dialekt świata. Trudno empirycznie potwierdzić tę prawdę – nikt nigdy nie pozna wszystkich języków świata. Sieciowe programy komputerowe do automatycznego tłumaczenia podobnie dalekie są jeszcze od doskonałości. Znacznie łatwiej jest przetłumaczyć tytuł wystawy na kilkadziesiąt najważniejszych języków, które wydrukowano na okładkach katalogu3.
Po czwarte proces opisanej transpozycji językowej i związany z nią konflikt między nabyciem nowych wartości a utratą dawnych, nie mógłby zaistnieć gdyby nie czynniki umożliwiające ogólnoświatową wymianę i dążenie do konfrontacji kulturowej. Współcześnie nie ma dużej wystawy światowej sztuki bez widma dyskursu globalizacji. Istnieje jakieś podświadome przeświadczenie, że najciekawsze „światy” powstają w chwili partycypacji w dziele sztuki innych kręgów kulturowych. „Błędne odczytania też są twórcze – podkreśla kurator, na nie też jest miejsce w wystawie”.
Po piąte uwikłanie sztuki w kontekst silnych tożsamości narodowych oraz globalnych tendencji ujednolicania kultury, powoduje, że sztuka silnie kojarzona z jednym konkretnym kręgiem wzmacnia tożsamość narodową, ale inaczej niż zabiegi polityków4.
1 comment
Najważniejszym wydaje się być chyba sama konkluzja trafiająca w sedno: “Choćby jak bardzo karkołomna była to rozmowa, warto ją podtrzymywać…” I chyba też tak oceniam tą mocno zróżnicowaną – po różnymi względami – prezentację tegorocznego biennale.
Można by dodać, że świat się zmienia w ostatnim czasie wyjątkowo szybko. Szczególnie pod kątem gospodarczym, co nie pozostaje bez wpływu na kulturę. Nowe kraje dołączają siłą rzeczy do dialogu, powiedziałbym w nurcie głównym, inne są “przyczepiane”, tak by pokazać, że tam też “coś się dzieje” i jest to znów inne “coś”. Taka sobie pseudomoralność wystawiennicza. Czy nas to wzbogaca, czy tylko zaciekawia, to ciekawy temat.
Comments are closed.