Kult młodości i piękna, który opanował popkulturę wkroczył w istotnym stopniu do sztuki. Kategoria młodej sztuki jest eksploatowana od pewnego czasu przez galerie, instytucje sztuki, przez organizatorów konkursów, przeglądów, festiwali. I bardzo dobrze. Ktoś pomaga biednym, młodym twórcom odnaleźć się w świecie sztuki i na brutalnym rynku. Co oznacza faktycznie deklaracja: propagowanie szeroko pojętej sztuki młodego pokolenia, tak często używana a może nadużywana? Oświadczenie to stało się hasłem-złotą myślą, nie wiemy, co propagować – propagujmy młodą sztukę, a ona, każdy wie, jaka jest: najnowsza, z przyszłością, witalna, skłonna do eksperymentów i tania. A ponieważ tania można sobie na nią pozwolić i niewątpliwie zarobić w przyszłości. Czy na pewno? Jak długo młoda sztuka będzie młoda? Kiedy stanie się stara albo dojrzała? A wówczas – już jej drogi kolekcjonerze nie sprzedasz, bo każdy będzie chciał kupić nowszą. To prawda, młodzi artyści za chwilę będą stanowić o tym, jak będzie wyglądać sztuka najnowsza. Więc kupując dzieło sztuki, należy raczej ze względów wiadomych zrezygnować z nadmiaru luksusu, który wiąże się ze sztuką „starą” i pozwolić sobie tylko na młodą sztukę. A skoro luksus to luksus (bo sztuka była zawsze, jest i w Polsce raczej długo będzie luksusem) to i tak pozwolimy sobie na luksus. Proszę tylko w klasyfikacjach nie kierować się wiekiem dzieła ani datą urodzenia artysty. Młody to po prostu tańszy, dostępniejszy, jeszcze niezupełnie popularny, ale z potencjałem do bycia gwiazdą, odniesienia sukcesu. Podobnie z młodą krytyką. Młodzi krytycy i młodzi kuratorzy są ładniejsi i sprawniejsi, ich mózgi z łatwością chłoną nowe i przełomowe teorie. I są tańsi. Pasja cenniejsza niż pieniądze. W czasach kryzysu należy postawić na młodość. Co oznacza jednak współcześnie ta kategoria, gdy młodym artystą jest także artysta czterdziestoletni lub bez-określonego-wieku? Brak doświadczenia?
4 comments
Zgadzam się, że przymiotnik “młoda” niepokojąco często zastępuje inne np. znakomita, świetna, dobra, które chociaż zbyt emocjonalne dla racjonalisty przełomu wieków, więcej mówią o dziele, bo wynikają z bezpośredniej reakcji, wrażenia, uczestnictwa, namiastki erotyzmu. To śmieszne, że przymiotnik “młoda” nabrał znaczenia nobilitującego, klasyfikującego. Przecież bliskie są mu niedoświadczona, wczesna, szkolna. To zaskakujące, że stał się synonimem “ciekawa”. Nie wystarczy być młodym, aby być artystą. Nie ma na to algorytmu, a promocja młodości to tylko kolejna sztuczka w procesie oswajania nieoswojonego.
Do problemów z “młodą sztuką” należy dodać jeszcze jej częstą wtórność względem twórców starszych generacji. Szczególnie tych twórców, którzy nie zaistnieli jeszcze w szeroko pojętym Internecie. “Młodzi” często wykorzystują fakt “niedostępności” artystów starszego pokolenia w sieci i bez większych skrupułów “skanują” stare katalogi, wertują publikacje z minionych kilku dekad i… odgrzewają starsze prace na nowo. Tyle że z wyjątkowym talentem posługiwania się mediami – głównie właśnie Internetem – do wypromowania “swoich” tworów jako… no właśnie… “swoich”. Krytycy niestety często nie pomagają w unaocznieniu sytuacji, pomimo, że wydawałoby się powinni mieć do tego predyspozycje. Chętnie przyłączają się niestety do “odkrywania” na nowo dzieł, które powstały już, tyle że w głowie innych, starszych artystów. W ten sposób to oni – krytycy – są również tymi “młodymi dynamicznymi” i zgarniają laury za nie swoje. Tu pojawia się problem dla kolekcjonera, gdyż istnieje jednak jakieś prawdopodobieństwo, że ten aspekt zostanie w końcu zauważony, starszy artysta przedostanie się do sieci i zostanie uznany. Wówczas to ten młody będzie miał problem. Jaka zaś jest jedyna recepta na sukces kolekcjonerski? Wydaje się, że długofalowo jest nią jednak zwyczajna, przyzwoita uczciwość historyczna.
A mi się wydaje Piotrze, że przesadzasz. Jest masa tematów, które zawsze będą poruszane, masa archetypów i symboli wykorzystywanych nieustannie na nowo. W naszej kulturze poruszony został już każdy temat, nie można wymagać od młodych twórców aby pisali o najnowszych odkryciach w dziedzinie astronomii, żeby tylko się nie powtórzyli. Nie chcę tu deprecjonować, wspomnianych przez Ciebie “starszych artystów”, ale może po prostu przekaz młodszych, choć może mniej doskonały, jest bardziej czytelny, świeży, kipi energią, skuteczniej dociera. Idee i wartości nigdy nie ulegają przedawnieniu, ale forma przekazu owszem.
Oczywiście, jeśli ktoś powiela czyjś pomysł świadomie, to jest to wstrętne. Ale nikt z nas nie czytał wszystkiego, co zostało napisane. Niektóre pomysły powielają artyści nieświadomie, wystarczy poczytać korespondencję choćby pomiędzy artystami czasów Młodej Polski żeby się o tym przekonać. To tyle w obronie Młodych.
Wspaniała Pani Agnieszko!
Ironizując pisze Pani, że w czasach kryzysu należy postawić na młodość. Drobna korekta: w czasach kryzysu trzeba postawić na rozum – to ostatnia szansa. Młodość bardzo szybko przestanie być młodością i się szybko zgra.
Do wyżej poruszanych problemów proponuję zapoznać się ze znakomitym blogiem, którego autorem jest Zbigniew Rabsztyn:
http://zbigniewrabsztyn.blog.onet.pl/
a także proponuję blog Aleksandra Brauna:
http://a-braun.blog.onet.pl/
Pozdrawiam ambitną autorkę. Pani Agnieszko: wyżej, szerzej, dalej! Trochę więcej śmiałości i niezależności, tej pod prąd. Więcej ryzykownej stanowczości wobec najnowszych mód i trendów. Wiem, Pani taka młoda.
Ale duże brawa!
Pozdrawiam
Mariusz Zieliński
Comments are closed.