Doskonale znamy obrazy przedstawiające świętych. Portrety lub ich sylwetki otacza aureola lub bijący od nich blask. Blask ten oznacza w naszej świadomości ich świętość i to on jest formą przekazu. Generalnie portret jest mniej ważny – blask oznacza wszystko.
Jeżeli wiec „oderwać” blask od postaci i rozpatrywać jako taki, to oznacza on sam siebie. Jest jednocześnie realnym tworem naszej wyobraźni
Kiedyś kupowało się obraz dlatego, że podobał się i żeby określić swój status intelektualny.
Obecnie nagminnie zmienia się komputery, telewizory i rożnego rodzaju odtwarzacze – ekran z kątami prostymi, ekran płaski, 16/9, HD, niedługo 3D – mimo, że wszyscy narzekają na program, że „jest 300 kanałów a nie ma co oglądać”. Posiadamy wiec telewizor dla blasku, oglądamy nie program ale jego obraz, coraz doskonalszy, coraz atrakcyjniejszy sam w sobie.
Nie ważne jest co on przedstawia – obraz cyfrowy jest samym sobą, reprezentuje siebie, jest atrakcją samą w sobie, emanuje „blaskiem” nieistniejącej rzeczywistości. Blask ten jest treścią i formą jednocześnie, jest tworem wirtualnym konsumowanym realnie, dodaje się do istniejącego świata jako nowy byt.
Ten sposób konsumpcji stał się kanonem naszej komunikacji wizualnej. Pierwsi jak zwykle dostrzegli to fachowcy od reklamy i propagandy. Pojawieniu się na rynku nowego produktu, towarzyszy kampania reklamowa. Dawniej była ona podkreśleniem i uwypukleniem jego pozytywnych i realnych cech. Dzisiaj obraz produktu, jego styl i znaczenie dla naszej egzystencji są konstrukcją wirtualną niemającą za wiele wspólnego z nim samym. Są jego blaskiem. Kupując wiec ten produkt, konsumujemy jego blask. I mimo, że towary są coraz gorsze jakościowo (choćby ze względów ciągłej tendencji obniżania ich kosztów produkcji), ich wspaniały blask funkcjonuje samodzielnie.
Podobnie jest np. z zarządzaniem. Jeszcze do niedawna o jakości rządu świadczyły dekrety i konkretne posunięcia. Dzisiaj rządzi się przez komunikację czyli obrazem władzy, obrazem osobowości zarządzającego, obrazem jego inteligencji i jego pozytywnej dla nas woli.
Oczywiście nikomu nie trzeba powtarzać, że jest to obraz całkowicie spreparowany a mimo to blask władzy zupełnie wystarcza (jest wręcz niezbędny!) by wygrać ponowne wybory.
Podobnie jest w ekonomii, stosunkach społecznych i prawie we wszystkich dziedzinach życia.
A jak jest w sztuce? W sztuce będzie tak samo.
Gdy sobie to uświadomimy, dostrzeżemy nagle istnienie wielu postaw dotychczas niezrozumiałych i bez sensu. „Realizacji”, które nie mieszczą się na zakreślonym terytorium sztuki. Są one tworem i kreatorem aktualnego stanu świadomości. Nie jest to ani dobrze ani źle. Tak jest teraz.
Przekonany jestem, że rolą artysty będzie tworzenie w obojętnie jakiej materii, momentu inności, radości, szczęścia i zadziwienia – blasku, który na chwilę rozjaśni szarą rzeczywistość. Wychowanym na dotychczasowym kanonie sztuki trudno jest zaakceptować, że blask jest chwilą samą w sobie, przed nim nie było nic i po nim nie ma nic.
1 comment
Coś w tym blasku jest, męczy już fakt, że blask jest oderwany od “produktu”. Choćby w żywności. Na ten blask ładowane są ogromne pieniądze a to co on odbija okazuje się zwykłym “junk foodem”.
A leki? wszystko błyszczy… a w tle: narod lekomanów… w sztuce? zależy gdzie. w Polsce blasku strzegą pewne grupy. I jeśli ktoś ma go nie dostać – nie dostanie choćby był najlepszym artystą. Przydałby się polski Prometeusz ;)
Comments are closed.