Taką inną formą, którą obecnie przybiera muzyka tradycyjna, mógłby też być folk. Dahlig mówił o kompletnej nieprzystawalności muzyki tradycyjnej i folkowej, argumentując to inną formą obu tych rodzajów muzyki, zupełnie innym kontekstem istnienia, a także reakcjami na nie swoich studentów oraz tradycyjnych muzykantów i mieszkańców wsi. Przedstawił także opis muzyki tradycyjnej, który uzupełnili pozostali paneliści. Forma muzyki tradycyjnej i folkowej jest rzeczywiście inna — podczas gdy ta pierwsza ma pewien kanon i osadzona jest w kontekście długiej tradycji, tę drugą cechuje znacznie bardziej gra i zabawa, niż jakikolwiek kanon. Długa tradycja, w jakiej osadzona była muzyka tradycyjna stanowiła cały kontekst życia ludzkiego, które nierozerwalnie związane było z kalendarzem przyrodniczym oraz religijnym. Muzyka natomiast ten kontekst wyrażała i z nim się ściśle wiązała. Aktualnie kalendarz religijny uległ rozerwaniu. Jeszcze nie tak dawno, aby posłuchać pastorałek, należało pojechać na wieś w okresie Świąt Bożego Narodzenia, natomiast pieśni żałobnych ludzie bali się śpiewać bez okazji pogrzebu, obawiając się, że sprowadzą na siebie i innych nieszczęście. Aktualnie raczej nie zdarzają się takie sytuacje, co dowodzi, że więzy kultury tradycyjnej znacznie osłabły, a ona sama ulega głębokiej przemianie. Wreszcie, bardzo ciekawe jest podejście ludzi do folku. Muzykanci wiejscy i mieszkańcy wsi nie uznają tej muzyki, widząc w niej chaos. Jest to zrozumiałe — świat muzyki tradycyjnej wiązał się bowiem z kontekstem, z obrzędem lub codzienną pracą a słowa opowiadały historie, przekazujące pewne sensy. Folk jest grą i zabawą, oderwaną całkowicie od funkcji użyteczności związanej z pracą i codziennym życiem, w dodatku często wykorzystuje słowa, bawiąc się nimi. Z perspektywy mieszkańca wsi może być to postrzegane jako świętokradcze, niezrozumiałe i nieuprawnione. Niezgoda na tę muzykę świadczy, więc niejako wbrew przemianom dokonującym się na wsi, o głębokim przywiązaniu ludzi do swoich korzeni i do tradycji, w której się wychowali. Zupełnie inną perspektywę mają natomiast obecni studenci. Obserwujemy duże zainteresowanie folkiem. Jak powiedział Dahlig, bardzo trudno jest przekonać młodych do badania muzyki tradycyjnej na wsi, natomiast oni sami bardzo często fascynują się folkiem. O czym to świadczy? Czy nie o tym, że ci młodzi wychowani są w epoce nowoczesności (czy też może raczej ponowoczesności, która odrzuca wielkie narracje i daje prymat wolności)? Nie są związani z kulturą tradycyjną, mają do niej dystans, a z drugiej strony, sięgając do folku, coś w nim odnajdują, czego nie daje im inna muzyka. Te dwie grupy — mieszkańcy wsi i obecni studenci w swej większości, reprezentują jak gdyby dwie strony przemiany kulturowej, która zachodzi i dwa spojrzenia z zupełnie innej perspektywy. Źródło natomiast, z którego czerpią jest jedno — jest nim muzyka tradycyjna.
Czy dla muzyki folkowej, tradycyjna jest inspiracją? A może jest tworzywem? A może najistotniejszą sprawą w tym wszystkim jest to, co folk niesie ze sobą i co daje młodym ludziom oraz pozostałym fanom tego rodzaju muzyki. Nie to jest istotne, jak muzyka folkowa wykorzystuje źródło, z którego czerpie, tylko to, co przekazuje, bo to znaczy, że ocala coś wartościowego i w tym „czymś” kultura tradycyjna jest ciągle żywa, chociaż funkcjonuje tu w inny sposób niż na wsi. I chyba na tym właśnie polega istota tej przemiany — zmienia się forma, ale „coś” jednak zostaje.
Wracając jednak do dyskusji w Muzeum Etnograficznym, ktoś z widzów, odwołując się do tematu debaty, zadał pytanie o etnomuzykologiczne strategie wobec muzyki tradycyjnej. Małgorzata Jędruch-Włodarczyk odpowiedziała, że takich strategii ona jako etnomuzykolog nie ma. Dahlig natomiast odparł, iż etnomuzykologia jako dziedzina badawcza podąża jedynie za praktyką i zajmuje się jej opisem, co oznacza, że często pozostaje w tyle za rzeczywistością, a jej zadaniem nie jest przyjmowanie jakichkolwiek strategii. Być może nieprecyzyjnie sformułowany został temat dyskusji, natomiast moim zdaniem „strategia” jednak się pojawiła, rozumiana jako podejście do tematu. Mianowicie zdaniem wyżej przywołanych etnomuzykologów „strategia” taka polega na całkowitej otwartości na to, co przyniesie rzeczywistość i co zaproponują praktycy „uprawiający” muzykę tradycyjną zarówno w jej „klasycznej” postaci, jak też w formie awangardowej, jaką jest muzyka folkowa.
Wydaje mi się jeszcze istotne, aby wspomnieć o pytaniu (które nasunęło organizatorom debaty i panelistom pomysł, aby zorganizować kolejne spotkanie tego rodzaju) – o edukację społeczeństwa polskiego w zakresie muzyki tradycyjnej. Niech odpowiedzią będzie zarzut postawiony przez Macieja Szajkowskiego (muzyka Kapeli ze Wsi Warszawa), iż dyskusja, dotycząca muzyki tradycyjnej i folkowej, toczy się jedynie w małych hermetycznych środowiskach. Czy to nie oznacza, że nasza edukacja jako społeczeństwa pozostawia wiele do życzenia? Jednocześnie chciałabym zauważyć, iż debata była swego rodzaju sytuacją edukacyjną, otwartą i jakkolwiek mało takich dyskusji się toczy, niech będzie ona przyczynkiem i zachętą do organizacji kolejnych tego rodzaju spotkań.
Warto również docenić pomysł uwieńczenia debaty koncertem trzech zespołów, prezentujących trzy strategie wobec muzyki tradycyjnej. Koźlarze spod Zbąszynia zaprezentowali tradycyjny sposób muzykowania na wsi. Dziczka to zespół składający się z młodych kobiet, które śpiewają tradycyjne pieśni ukraińskie, starając się je wiernie odtworzyć. Kapela ze Wsi Warszawa natomiast artystycznie interpretuje muzykę tradycyjną. Wobec powyższego zamiast etnomuzykologicznych strategii wobec muzyki tradycyjnej otrzymaliśmy praktyczne strategie „uprawiania” tej muzyki. I to ta „praktyczna” część spotkania przyciągnęła najszerszą widownię, co świadczyłoby o żywym zainteresowaniu muzyką tradycyjną w naszym ponowoczesnym świecie.