9 stycznia 2010 roku w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie miała miejsce otwarta debata zatytułowana Rekonstrukcja? Inspiracja? – etnomuzykologiczne strategie wobec muzyki tradycyjnej. Wydarzenie towarzyszyło wystawie Zakochany Chopin. Inspiracje mazowieckie.
W spotkaniu uczestniczyli paneliści prezentujący dwa różne podejścia do muzyki tradycyjnej. Badawcze czy też krytyczne podejście: Piotr Dahlig — profesor w Zakładzie Etnomuzykologii Instytutu Muzykologii Uniwersytetu Warszawskiego, Małgorzata Jędruch-Włodarczyk — niezależna dziennikarka, producentka muzyczna, menedżerka Open Sources oraz Dorota Szwarcman — krytyk muzyczny i publicystka, obecnie związana z „Polityką”. Podejście praktyczne wynikające z „uprawiania” muzyki tradycyjnej przypisać mogę pozostałym panelistom, którymi byli: Jagna Knittel — etnolożka, dziennikarka, wokalistka, autorka filmu Takich pieśni sobie szukam, koordynatorka projektu Spotkania na Polesiu — archaiczne pieśni we współczesnym świecie. Aktywizacja środowisk lokalnych, Maciej Szajkowski — dziennikarz, propagator muzyki folkowej i etnicznej, członek zespołu Kapela ze Wsi Warszawa, Remigiusz Hanaj — muzyk, animator, współzałożyciel warszawskiego Domu Tańca oraz Benjamin Cope — członek zespołu Nagual, wykładowca kulturoznawstwa, animator wschodniej sceny muzycznej, pracownik Galerii Sztuki Zachęta. Dyskusję moderował profesor Piotr Dahlig.
Podczas debaty poruszono wiele kwestii, dla których warto byłoby zorganizować oddzielne spotkania. Wspomnę tu o najważniejszych z nich. Po pierwsze ważny okazał się kontekst Chopina — debata towarzyszyła wystawie poświęconej kompozytorowi, która prezentowana jest w Państwowym Muzeum Etnograficznym do 30 maja 2010 roku. Na stronie internetowej PME czytamy: „Chopin zwracał uwagę na to, co banalne i pierwotne w swej naturze. Wielu mu współczesnych z pewnością postrzegało w ten sposób muzykę ludową, graną na wiejskich weselach czy zabawach. Dla Chopina melodie, których miał okazję słuchać choćby podczas wakacji w mazowieckiej Szafarni, były czymś świeżym, zachwycającym, a przede wszystkim prawdziwym. Z zainteresowaniem przysłuchiwał się tradycyjnym śpiewom i muzykowaniu ludowych kapel. Fascynacja ta znalazła swoje odzwierciedlenie w wielu jego kompozycjach, dzięki czemu styl i brzmienie Chopina stały się rozpoznawalne na całym świecie”1. Podczas debaty Dahlig podkreślał, że Chopin inspirował się i zachwycał tradycyjną muzyką polską wykonywaną w jej naturalnym środowisku, jakim była polska wieś, nie uznając innego rodzaju tradycyjnej muzyki polskiej. W stosunku do kultur muzycznych innych państw Chopin nie był tak wymagający — podobały mu się wykonania artystyczne, przetwarzające muzykę tradycyjną. Czym to tłumaczyć? Odpowiedź może kryć się w zakorzenieniu Chopina w polskiej kulturze — dla niego polska muzyka tradycyjna była jego własnym dziedzictwem kulturowym. Co więcej, był on blisko tego dziedzictwa. Trzeba przyznać, że jest to argumentacja przekonywująca. Odwołując się dalej do przykładu Chopina można, więc zapytać, tak jak to zrobił profesor, jaki dzisiaj mamy stosunek do własnej muzyki tradycyjnej? Z dyskusji wyłoniła się diagnoza dość smutna — w większości obecnie jesteśmy ludźmi, którzy nie wychowali się na muzyce tradycyjnej a ona sama jest dla nas czymś egzotycznym. Jednocześnie coraz częściej obecnie sięgamy po tego rodzaju muzykę korzeni o różnym charakterze — muzykę wiejską, religijną czy World Music, a więc muzykę tradycyjną kultur innych niż nasza własna.
Co oznacza ta diagnoza? Już na początku dyskusji pojawił się głos Doroty Szwarcman, której zdaniem, kultura tradycyjna umiera, już praktycznie niewiele z niej zostało. Pozostali paneliści zaprotestowali wobec takiego poglądu w trakcie trwania dyskusji. Remigiusz Hanaj przedstawił inną interpretację zjawiska zanikania pewnych tradycji, dostrzegając po prostu przemianę, która dokonuje się w kulturze tradycyjnej. Bardzo często też jest tak, że szczególnie ludzie dojrzali, dostrzegający kres pewnych tradycji czy zjawisk, oceniają je jako kres wszystkiego, podczas gdy to nie jest całkowite zamknięcie, ale jakieś przeistoczenie, przemiana. Szczególnie skłonność do takiego oglądu mają ludzie starsi, a jeśli w dodatku są oni postaciami publicznymi i szanowanymi, potrafią w bardzo spektakularny sposób ten dostrzegany przez siebie kres przedstawiać. Z tym głosem Remigiusza Hanaja korespondował głos etnografa z sali, który opowiadał o, przeprowadzonych przez siebie w jednym z regionów Polski, badaniach terenowych, dotyczących obrzędów świętojańskich. Podczas nich zaobserwował nową formę starych zwyczajów. Przy ognisku, popijając alkohol, siedziały dwie grupy ludzi: młodych do około 25 roku życia oraz dojrzałych — po 45 roku życia. Druga grupa śpiewała piosenki z repertuaru Hanki Ordonówny. W tym czasie młodzi słuchali śpiewów, siedząc razem przy ognisku. Gdy pokolenie ich rodziców i dziadków przestawało śpiewać, wtedy oni zaczynali swój repertuar — popularne piosenki z dyskotek. Młodzież zostawała także dłużej przy ognisku. Byłaby to, więc nowa forma dla tradycyjnego „obrzędowego” wspólnego spędzania czasu w oprawie muzycznej charakterystycznej dla współczesności. Przykład przytoczony powyżej rzeczywiście wskazuje na ciągłą obecność pewnych elementów kultury tradycyjnej, które jedynie zmieniają swoją formę.