Przykładów ostrych napięć pomiędzy artystami, nie tylko polskimi, a jedyną racją stanu, czyli katolikami można mnożyć. Jednym z licznych przykładów mogą stać się prace Zbigniewa Libery. Wywołują one sporo kontrowersji i wzajemnych przepychanek zarówno o wolność sztuki i instytucji kulturalnych, jak i walkę o szacunek dla uczuć religijnych. W odwiecznym konflikcie pomiędzy artystami a katolikami, wyłania się obraz współczesnego Polaka, takiego other – directed man’a, który kształtuje swoją osobowość na podstawie opinii innych ludzi – nie potrafi samodzielnie ocenić sytuacji w której się znajduje, szukając potwierdzenia swojego zachowania i myślenia w cudzych spojrzeniach, w tym przypadku grupy, jaką tworzą wspólnoty religijne. Nie sposób nie zauważyć pewnego rodzaju oportunizmu we wzajemnych potyczkach. Powołując się na wartości moralne, tak naprawdę obnaża się wewnętrzną niekompatybilność przeciętnego katolika, który jak najbardziej zdaje sobie sprawę z istnienia nakazów i zakazów, ale nie przeszkadzają mu jego własne odstępstwa od nich w życiowych sytuacjach. Z raportów badań socjologów wynika, że taka etyka sytuacyjna jest najbardziej popularna wśród wierzących Polaków. Wygląda na to, że katolicki konserwatyzm ma bardzo śliskie podstawy. Przykładem stają się tutaj obecne na wystawie perswazyjne gadżety, wykorzystywane między innymi przez organizacje antyaborcyjne, które stosują skuteczną terapię szokową, przedstawiając w skali 1:1 rzeźby ludzkich płodów.
Z zupełnie innej perspektywy obserwuje katolików Tom Swoboda. W swojej pracy Konterfekt (2009/2010) analizuje współczesny wizerunek Boga. Artysta przywołuje historię mężczyzny, który przeżywa wypadek zmiażdżenia głowy przez maszynę, na której pracował. Powstał tym samym dokument próbujący rejestrować, to co niewidzialne i jednocześnie niewytłumaczalne. Na podstawie zebranych historii o tajemniczych uzdrowieniach, wizjach i mistycznych kontaktach, Swoboda zamierza stworzyć „obraz Boga” utkanego z różnych wizerunków i interpretacji, będącą „prywatną ikonosferą danej osoby”.
Film Ksawerego Kaliskiego Passing (2005) to relacja z oddawania hołdu zmarłemu papieżowi Janowi Pawłowi II. Przepływający w szybkim tempie ludzie apatycznie spoglądają na zmarłego, robiąc od czasu do czasu zdjęcia, chyba dokładnie nie wiedząc po co i dlaczego się tam pojawili. „Powstaje wrażenie, że to sala muzealna z modnym obiektem, przed którym – jak przed „Moną Lizą” – tłoczą się turyści. U dołu ekranu pasek z bieżącymi informacjami agencyjnymi. U góry inny – rejestrujący zachód słońca. Warto, by tę pracę wideo zobaczył każdy, komu marzy się upamiętnienie Jana Pawła II kolejnym pomnikiem…” – pisze w recenzji wystawy Agnieszka Sabor.
Wystawa w bytomskiej Kronice jest bez wątpienia wystawą odważną, w której artyści z pozycji obserwatora, z lekkim przymrużeniem oka przyglądają się katolikom bez nadmiernej afektacji czy przypinania etykietek, pozostając jednak w perspektywie „oni”. Mimo wszystko nie można oprzeć się wrażeniu, że sama ekspozycja staje się próbą odarcia ze wszelkich złudzeń osób wierzących, co staje się tym samym sprawdzianem ludzkiej kondycji, która nie prezentuje się zbyt dobrze. Pomieszanie kategorii, symboli, quasi-wartości lub ich zwykłe niezrozumienie sprawia, że z dnia na dzień najbardziej znienawidzeni stają się narodowymi bohaterami (czyt. idolami), a absolutyzacja ocen i wartości staje się przekonaniem, że można wyrobić szacunek dla wartości religijnych tylko wtedy, gdy podaje się je w sposób bezwzględny, wykluczający jakąkolwiek dyskusję. Na końcu pozostaje zadać sobie pytanie, czy na wystawę „Katolicy w Kronice” nie jest już trochę za późno, w momencie kiedy duchowa kultura zaczęła ulegać tak silnej degeneracji? Czy nie stanie się ona zwykłym wbijaniem kija w puste mrowisko?