Obrazy pochodzą z zewsząd, z umysłu później
Eltar Nimajeb
„Plądrofonia (ang. plunderphonics) jest terminem stworzonym przez Johna Oswalda, kompozytora, który napisał w 1985 roku esej pt. Plądrofonia, czyli piractwo dźwiękowe jako kompozytorski przywilej. Pojęcie to ma zastosowanie w odniesieniu do każdego rodzaju muzyki powstałej przez wykorzystanie jednego lub więcej nagrań dźwiękowych i przetworzenie ich w nową kompozycję. Nie chodzi przy tym o ukrycie faktu, że dźwięki użyte w nowej kompozycji zostały bezpośrednio zapożyczone, czasem wręcz mogą pochodzić z powszechnie znanych źródeł”1.
W nawiązaniu do muzycznej plądrofonii powołuję termin plądrografia (ang. plunder i gr. graphike), opisujący analogiczne poczynania twórcy w sferze sztuk wizualnych. Plądrografią będą więc działania rozwijające technikę kolażu, polegające na swobodnym łączeniu odległych wizerunków lub ich fragmentów, zmierzające do tworzenia nowych dzieł. Wykorzystywane składowe mogą pochodzić wprost z prac innych autorów. Przetrząsanie i myszkowanie oraz łupienie i grabież to zasadnicze znaczenia słowa plądrować. Oba mają wydźwięk negatywny a mimo to grzebanie w cudzych rzeczach i rabunek urastają do rangi ważnej społecznie praktyki i dość powszechnie tolerowanej strategii. Przeszukiwanie prywatnych archiwów a nawet śmietników pozwala odzyskiwać cenne informacje; teksty i obrazy. Samowolne wkraczanie w prywatność innych, naruszanie ich dóbr i praw to manifestacja władzy, ale też efektywna metoda komunikowania nowych treści. W sztuce (lub jeśli ktoś woli w postsztuce) plądrografia kreuje nowe podejście do gestu, jako wyznacznika stylistyki. Za cenę żonglerskiej swobody odbiera spójność i rozpoznawalność stylu. W tym sensie dzieło plądrograficzne jest wypowiedzią nieosobistą, odrywającą konwencję wyrazową od łatwo rozpoznawalnego autora.
Najpierw obserwowałem prace Stanisława Dróżdża eksponowane w galeriach i na reprodukcjach, w katalogach. Później, w Galerii Appendix 2 wykonałem kilka zdjęć rekonstrukcji pracy pt: Między, fotografowałem telefonem komórkowym wernisaż wystawy Od do, kopiowałem też fotografie znalezione w prasie i w internecie. Umieściłem wybrane zdjęcia na dysku komputera i poddałem je modyfikacjom. Obserwowałem efekty dokonanych zmian. Następnie rzutowałem je na biel ściany i obserwowałem je jako projekcje. Niektóre z projekcji postanowiłem namalować, jako obrazy na płótnie. Zdjęcia stanowiące inspirację i punkt wyjścia do budowy prezentowanych kompozycji to dokumenty cyfrowe o bardzo niskiej rozdzielczości, niedoskonałe technicznie, często nieostre i zanieczyszczone artefaktami. Posiadają one cechy, które czasem świadomie potęgowałem. Parametry jasności i kontrastu przesterowałem tak by uprościć składniki poszczególnych kadrów do niezbędnego minimum.
Znacząca część użytych zdjęć to dokumentacja obecności różnych przedmiotów bądź osób na tle fragmentów wizualnie atrakcyjnych realizacji Stanisława Dróżdża Między i Od do. Pochodzące z różnych źródeł i sytuacji zdjęcia okazują się tworzyć dość spójny zapis celebracji dokonywanych wobec rozpoznawalnej wizualności dzieła sztuki. Zasadą większości moich prac stało się więc zestawienie abstrakcyjnej struktury liter-znaków Dróżdża, która jest cytowana lecz nie kopiowana, z rzeczywistością rzeczy, postaci bądź sytuacji zastanych w momencie wykonania fotografii. Rzeczy, postaci i sytuacje konfrontują konkret własnej formy z konkretem tła. Ta konfrontacja utrwalona na fotografii, kiedy sztuka staje się tłem, jest głównym powodem namalowania przeze mnie obrazu.
Najważniejszymi gestami w mojej malarskiej praktyce stały się: gest naciśnięcia migawki aparatu rejestrującego zdjęcie, gest wyboru konkretnego zdjęcia, jako podstawy obrazowania oraz operowanie klawiaturą komputera, wykorzystywanego jako narzędzie najsprawniej modyfikujące cechy obrazów. Do przeniesienia obrazów na płótno użyłem multimedialnego projektora pozwalającego na ich płynne skalowanie.
Malarskie opracowanie kompozycji uwolniło je od wyżej opisanych niedoskonałości technicznych, które dyskwalifikowałyby wydruki. Ręczne opracowanie detali wyeliminowało z obrazów pojęcie technicznego błędu, zastępując umowny piksel fizyczną naturą farby.