Bardzo świadomie zastosowany fotomontaż okazał się atutem pracy Samo życie II Czesława Abratkiewicza, która przedstawiała prosty motyw, jakim są chore nogi dziecka w dużych, starych butach. Jest to motyw znany z fotografii, ale tutaj nabrał nowego znaczenia, polegającego na przybliżeniu końca w ramach ukazanego początku życia, jakim jest fragmentarycznie przedstawione dziecko.
Zaskakująca i odważna była praca wideo Anny Sieradzkiej-Kubackiej z ukazaniem dwóch z pozoru niepasujących ideowo do siebie scenek na dwóch monitorach. Na pierwszym z nich, od lewej, widać było zwłoki ludzkie w trumnie, ale sfilmowane były w sposób godny i odpowiedzialny, tak, aby nie ujawnić fizjonomii zmarłego czy miejsca. Na drugim monitorze można było oglądać tylko snujący się wolno, ukazany na czarnym tle dym. Praca wykonana w „mocnej” formie, wywodzącej się m.in. od Billa Violli, w przesłaniu jest jednak przede wszystkim religijna, może nawet buddyjska czy hinduistyczna. Kontrastujące ze sobą nieustannie dwa kadry ukazały pełnię problemu, jakim jest „koniec człowieka”. W pierwszym z nich śmierć była uchwytna i namacalnie nieruchoma, zaś w drugim – ulotna i zmienna, wędrująca w nieznane(?), jak unoszący się dym.
Wymienię jeszcze innych artystów, których prace pretendowały do nagród i wyróżnień: Bartka Jarmolińskiego, Łukasza Głowackiego, Tomasza Jędrzejko, Anna Bujak, Joanny Łańcuckiej, Katarzyny Z. Krakowiak, Artura Trojanowskiego, Piotra Kosińskiego. Ten ostatni ze swymi jawnie religijnymi wyznaniami tylko u mnie zyskał uznanie. Podobnie, jak obrazy Małgorzaty Wielek-Manderli, które zbyt silnie łączyły się z tradycja surrealistyczną i nie do końca spełniały tytułowe zadanie biennale. Najdziwniejsze były zaś prace Iwony Liegmann: jarmarczno-popowe, z estetyką nowego malarstwa chińskiego(?). Osobiście zwróciłbym uwagę na parareligijny przestrzenny obiekt Głowackiego, w którym bardzo ciekawe było nawiązanie do twórczości Kazimierza Malewicza (słynny Czarny kwadrat na szarym tle) i… Mikołaja Smoczyńskiego.
Czy na biennale rodzi się nowy gatunek artystyczny i kiełkują nowe idee? Raczej, jak to wynika z mej obserwacji, na razie nie, ale ujawnia się tu nowe pokolenie artystyczne (Magdalena Samborska, Julia Kurek, Bartek Jarmoliński, Łukasz Głowacki). Ale to dopiero pokażą i utwierdzą ich przyszłe wystawy.
Nagrodę specjalną dyrektora ODA – wystawę indywidualną w 2014 r. – otrzymała Marta Frej, która zaprezentowała portrety kobiet w postaci podświetlanych lightboxów.
Tego typu imprezy przeglądowe są potrzebne dla konfrontowania sztuki w różnych jej wymiarach oraz być może zachęcają do zrewidowania i przemyślenia modnych tematów podejmowanych na imprezach światowych a potem bezkrytycznie przenoszonych do Polski. Należy stworzyć własny świat artystyczny i własny system odniesień, wówczas może powstać coś wartościowego.