Historia smutnych dźwięków duetu z Gorzowa rozpoczęła się jeszcze w zespole rockowym – Kawałek Kulki wydał dwa albumy, po czym się rozpadł. Król – głos UL/KR i lider tamtej formacji – miał jednak wiele niewykorzystanych kompozycji, które zabrał ze sobą do nowego projektu artystycznego. Kto wie, czy gdyby nie ta drastyczna zmiana charakteru instrumentów, materiał z Ament czy też wydanego rok wcześniej debiutu brzmiałby równie prowokująco i autentycznie w rockowych aranżacjach? Równolegle z pierwszym wydawnictwem UL/KR Król wydał album Mixtape pod szyldem Bangeliz. Kojarzyć miało się z Vangelisem, gdyż uzyskane brzmienie było pokrewne muzyce do Łowcy Androidów, skomponowanej przez greckiego pioniera muzyki elektronicznej; określenie Mixtape miało z kolei wprowadzać zamęt, gdyż w ten sposób nazywa się niemal każdą składankę. Skoro składanka, to musi mieć co najmniej kilku autorów. W Bangeliz autor kompozycji pragnął ukryć się w ten sposób, za rzekomo cudzymi kompozycjami. Sprawdzić, czy ludzie przypiszą rozbieżność stylistyczną fikcyjnym kompozytorom, czy też rozpoznają w muzyce jej autentycznego autora. To spod jego ręki, a raczej z dysku twardego w laptopie, wyszły te wszystkie kompozycje.
Taki Tuż nad głowami to w zasadzie kompozycja szkatułkowa. Ponad głowami szybuje głos Króla, ścigany narastającym „Teraz wymyśl dobrą bajkę dla…”. I tak kilkakrotnie, by w połowie zostać przystopowanym przez liryczny fragment z gitarą, rozpoczynający się od słów „te złe kontra złe…”. Potem powraca początkowa melodia. Całość trwa zaledwie trzy i pół minuty. Taki kawałek nie czułby się obco na Kid A Radiohead bądź na Selected Ambient Works II Aphex Twina, o ile na albumach tych gościnnie wystąpiłby Brendan Perry. Podobnie jak posępna muzyka Dead Can Dance, jak pisze autor jednego z wywiadów, tak też: „UL/KR to wieczorowa sytuacja, w której wychodzisz z piwem na ciemną ulicę”.
Dla odróżnienia od dwóch poprzednich, występ UL/KR odbył się na większej, otwartej scenie. Cień w zastępstwie ciemności. Wiele odgłosów i cichych dźwięków zgubiło się w takiej sytuacji, jednak muzycy zmienili strukturę niejednej kompozycji. Zrekonstruowali je w nowych aranżacjach. Zawsze tak robią, choć w tym wypadku wydawało się, że specjalnie dla Sceny Leśnej. Szkoda jednak, że koncert nie odbył się w namiocie. Atmosfera byłaby wtedy jak na większej domówce – lepiej pasująca do muzyki duetu niż zielona trawa i słońce.
Wydając Mixtape, Król przyznał, że czuje się trochę zawstydzony „dorzucaniem” swoich kompozycji do przepastnego zbiornika muzyki, jaka już została nagrana. Nietrudno o zdublowanie czyjegoś pomysłu, nietrudno o nieświadomy plagiat. Ze zbiornika tego artyści czerpią w sposób łatwiejszy bądź trudniejszy do wytropienia. W przypadku Dzieci jest on zdecydowanie widoczny z uwagi na znajomą melodię z wieczorynki, okraszoną mało pro-rodzinnym tekstem. Kołysanką tą UL/KR zakończyło występ. Niedługi, bo zaledwie 45-minutowy. Niczego jednak nie zabrakło.
Wytworzenie bliskiego kontaktu z publicznością – co też poświadczą uczestnicy koncertów – z pewnością jest cechą wspólną wszystkich wykonawców. Tym, którzy zostali opisani w artykule, udaje się to w sposób wyjątkowy. Ich kompozycje budują wrażenia ciszy, tworząc rodzaj strefy ochronnej. Minimalizm środków przy ekspozycji każdego ze źródeł dźwięku, niezależnie czy będzie to głos i banjo Amidona wsparte elektronicznym mrowieniem w tle, czy też rytmiczne laptopowe sample, dopełniające wokalu Króla w Słodko tak. Odmienne strategie twórcze sprowadzają się do różnic w definiowaniu oryginalności. Dla Amidona będzie to kreatywne wykonanie tradycyjnej pieśni, które w trakcie prób, dorzucania osobistych pomysłów i własnych tekstów, zamieniają się w jego autorskie kompozycje. Mixtape’owa prowokacja Króla i kontynuująca tę linię muzyka UL/KR pokornie podchodzą do tradycji muzyki. Nie roszczą sobie pretensji, a jednak znają wartość stworzonej muzyki, która brzmi znajomo, jednak trudno namierzyć źródło tego wrażenia. Buke and Gase również z niego czerpią, choć w sposób odkształcony przez brzmienie ich instrumentów. Proces ten nie kończy się wraz z produkcją albumu. Na żywo rodzi się nowa dynamika, a do rozmowy włącza publiczność. Idealnym słuchaczem byłby ten, który podąża w ślad za zespołem i słyszy ewolucję utworów. Na OFF Festivalu z wieloma z tych artystów spotkaliśmy się po raz pierwszy. Nawet w tej sytuacji udało się docenić ów szlif.