Używając [tych kategorii – M.D.], prezentuję swoją postawę kompozytorską, wskazuję na pokolenie, do którego należę, na określoną tradycję, z którą jestem ściśle związany. Nie oznacza to jednak, że pojęcia te są i będą w dzisiejszej formie stale aktualne. Mam jednak nadzieję, że będą[16].
Zdania te staną się dewizą Lutosławskiego. Streszczają najważniejsze dążenia autora III i IV Symfonii, Koncertu fortepianowego, Partity, obydwu Łańcuchów. Chodzi zatem – z jednej strony – o świadomą kontynuację wybranych wątków wielkiej europejskiej tradycji, z drugiej – pielęgnowanie czystości własnego stylu, będącego, jak dawniej, efektem wytężonej pracy nad każdym szczegółem, w poczuciu konieczności znajdowania własnych, wciąż nowych rozwiązań.
Nasz lapidarny portret artysty byłby niepełny, gdyby nie wspomnieć o nieznanych szerszemu ogółowi działaniach Lutosławskiego na arenie społecznej w przełomowych latach 80. XX wieku. Wtedy po raz ostatni kompozytor odniósł się publicznie do aktualnych spraw politycznych. W przemówieniu wygłoszonym na pamiętnym Kongresie Kultury urządzonym w grudniu w 1981 roku i przerwanym przez wprowadzenie stanu wojennego mówił o prawdzie w sztuce, jako postawie wykluczającej kompromisy „na rzecz pewnych typów publiczności czy menadżerów”, podsumowując:
W moim odczuciu bowiem talent nie jest wyłączną i prywatną własnością tego, kto został nim obdarzony. Jest z pewnością darem, przywilejem, ale przywilej ten połączony[ jest ] z rozlicznymi obowiązkami [17].
W ostatnich latach narzucił sobie Lutosławski szereg takich obowiązków, nie tylko ściśle artystycznych. Częściej niż przedtem udzielał się jako pedagog, m.in. na kursach dla młodych kompozytorów organizowanych przez ZKP w Kazimierzu Dolnym, ale także we własnym domu na warszawskim Żoliborzu, dokąd odbywały się istne pielgrzymki młodych kompozytorów. Od mistrza otrzymali nie tylko rady zawodowe, ale i listy polecające oraz wsparcie materialne. Udzielając ostatnich wywiadów, pootwierał kompozytor malutkie przejścia do swego wewnętrznego świata, imponującego bogactwem i niezależnością, a równocześnie tak konsekwentnie czystego, jakby odartego z ozdób. Brak skromności jest śmieszny – brzmi tytuł jednego z ostatnich wywiadów z Lutosławskim, jaki został opublikowany w „Ruchu Muzycznym”. Odnosiło się to oczywiście do życia, ale świetnie pointuje także twórczość Lutosławskiego – jej dystans, dyskrecję, wstrzemięźliwość.